Reklama:

śpiaczka (15630)

Forum: Neurologia - forum dla rodziny i pacjenta

gość
30-03-2015, 14:03:56

Dziękuję za podpowiedź. Muszę tam zadzwonić i zapytać. Czy to nie ten oddział, którym kiedyś kierował prof. Talar?
Czy możesz napisać coś więcej o pobycie Twojego męża w tym szpitalu? O opiece, rehabilitacji, czasie pobytu, efektach... Mojego męża żaden oddział rehabilitacji nie chciał przyjąć ze względu na ciężki stan. Wiem, że potrzebuje rehabilitacji, a na prywatną już zaczyna brakować mi pieniędzy. A jak inaczej pomóc? Eh, strasznie ciężko.
Beata
gość
30-03-2015, 17:20:20

A mój brat przebywa razem z moją mamą w jednym pokoju w ośrodku votum w Krakowie. Polecam, fachowa opieka i można być przy śpiochu non stop
gość
30-03-2015, 21:33:36

Beato,o ten oddział właśnie chodzi,przyjmują ciężkie przypadki.Dobra rehabilitacja,logopedia i opieka.Warto starać się o rehabilitację w tym szpitalu.Polecam również Instytut Neurologii i Psychiatrii w Warszawie ul.Sobieskiego i Konstancin Jeziorna oddział rehabilitacji neurologicznej ul.Gąsiorowskiego utworzony i prowadzony panią ordynator z IPN na Sobieskiego,która jest teraz ordynatorem w Konstancinie.Mąż w tych szpitalach korzystał z rehabilitacji na NFZ.Bardzo ciężko tam się dostać ale warto,polecam.Alina
gość
30-03-2015, 22:21:18

Dzień dobry,
przesyłam informację o projekcie realizowanym przez Fundację - Miejsce Kobiet. Być może ktoś z Państwa byłby zainteresowany skorzystaniem ze wsparcia psychologicznego, świadczonego w ramach projektu. Informacja dotyczy osób z terenu Warszawy.
Od maja 2014 do końca 2016 r. Fundacja realizuje projekt dofinansowany z Urzędu Miasta Warszawa, który nazywa się "Domy Nadziei". Projekt skierowany jest do osób ciężko chorych (w tym dla osób w śpiączce) i ich opiekunów. W ramach projektu oferowane jest bezpłatne wsparcie psychologiczne osobom chorym i opiekunom.
Wsparcie udzielane jest w miejscu pobytu chorego - psychoterapeuta (sam bądź w asyście wolontariusza) spotyka się z osobą chorą i z jej opiekunem, najczęściej w ich domu. Spotkanie polega na rozmowie, której celem jest wzmocnienie psychiczne rodziny oraz wspólne poszukiwanie sposobów lepszego radzenia sobie w trudnej sytuacji.
Psychoterapeuta pracuje także bezpośrednio z osobą w śpiączce poszukując sposobów i dróg komunikacji.
Zapraszam także do przekazywania informacji osobom zainteresowanym.
Dodatkowe informacje o samej Fundacji i o projekcie można znaleźć tutaj:
http://miejscekobiet.pl/tematy/domy-nadziei/
(na tej stronie jest też dostępny formularz zgłoszeniowy)
Zachęcam do skorzystania z oferty,
Justyna
gość
01-04-2015, 06:43:53

Witam wszystkich serdecznie. chcialbym sie podzielic nasza historia boo tak na prawde nie ma komu sie wyzalic. Mam na imiie Dawid mam 30 lat poznałem swoja Justynke 7 lat temu ale oboje bylismy wtedy w zwiazkach. po dlugim czasie nasze zwiazki sie rozpadly a moz e i Bog tak chcial Zebysmy byli razem. Mieszkalem w Londynie przez 8 lat dwa lata temu rzucilem cale poprzednie zycie i przyjechalem do Polski do mojej Justynki. Przez te dwa lata przeszlismy wiecej niz ktokolwiek przez cale zycie. Brat mojej bylej zony wynjal ludzi zeby zniszczyli nasz zwiazek. ciagle podsluchy sleedzenia grozby sprawy sadowe. Ale walczylismy z calym swiatem zeby byc razem. Wszyscy byli przeciwko Nam. Moja cala rodzina sie ode mnie odsunela bo bardzo lubili moja byla zone. Nikt nie rozumial ze nie bylismy dla siebie. Dla mnie jest moja Justynka. Jest bardzo inteligentna , zabawna i wyglupiamy sie jak nikt, Zawsze jej mowilem ze jestesmy jak bonney i clyde ze nas dwoje nie mozna ruszyc ze ze wszystkim damy sobie rade. Nie przewidzialem niestety chorob. Cala moja rodzina zyczyla nam zle a nawet zyczyla smierci Mojej Justynce bo twierdzili ze to ona rozbila tak udane malzenstwo. Ja twierdze ze nie bylo udane ale nikt nie sluchal bo liczyly sie pozory ktore sprawialismy jak przyjezdzalismy do polski. Moja Justynka od pol roku miala zdiagnozowana chorobe jelit lesniowskiego crohna bylo zle. Ale po leczeniu sterydowym i lekami nowej generacji bylo dobrze. BYla zawsze usmiechnieta. Wszyscy w naszym nieduzym miescie ja znali wszyscy lubili zawsze miaa usmiech dla kazdego a jak w telewizji widziala przypadi beznadziejne to mowila ze jej choroba to jest nic w porownaiu do tamtych. Zawsze przyciagala starszych ludzi do siebie bardzo lubila z nimi rozmawiac. Ludzie do nas do sklepu przychodzili czesto tylko porozmawiac z nia a nie zeby cos kupic. i ona sama tak mowila ze nie trzeba kupowac mozna przyjsc porozmawiac. Straszna z niej gadula. Poza tym Justynka ma 32 lata i nie ma rodzicow. zmarli jak miala 18 lat i zostala sama. no moze nie do konca sama ja z siostra starsza o 18 lat ktora w tym czasie miala juz rodzine dom i dzieci. A ona zostala smaa. Wiele razy mi opowiadala jak zostala sama a w domu bylo tak pusto. Ostatnio złapalo ja przeziebienie. POszla do lekarza pierwszego kontaktu ale antybiotyki nie poomagaly po tygodniu dostalismy skierrowanie do szpitala w rawie mazowieckiej bo yu mieszkamy. Dostala kilka kroplowek postawili ja na naogi i powiedzieli zeby jechac na laryngologie do tomaszowa maz. tams twierdzono ze za maly obrzek zeby zostala w szpitalu jedynie na wewnetrznym ale jak na wewnetrznym to mozna w rawie. wiec wrocilismy do rawy. w rawie przyjeto ja na plucny w piatek wieczorem. Ona tak sie bala szpitali, bi sie sama spac w nocy . od smierci swoich rodzicow nie moze sama spac w nocy bo sie boi. Przez caly weekend podawano jej antybiotyki w kroplowkach. ale nic nie pomagalo krtan sie zwezala caly czas miala dusznosci. w poniedzialem rano powiedziala mi zaplakana ze czuje ze otworzymy sklep i ona umrze. bo bylismy w trakcie otwierania drugiego sklepu. za kilkA godzin zlapal ja atak paniki powiedziala ze czuje sie niespokojnie i nerwowo dali jej cos na uspokojenie i tlen bo miala dusznosci pozniej znowu powiedziala ze ma atak paniki wiec pobieglem do doktora zanim wyszedlem od doktora ona uz poszla ledwo do pielegniarek zaczely na nia krzyczec po co wstala zaprowadzily do lozka i jak sie polozyla zaczela miec drgawki i krzyczala ze umiera i pytala sie mnie co jej jest. Ja trzymalem ja za reke nie wiedzialem co mam zrobic bo w tej sytuacji nic nie moglem lekarz obok spokojnie mowi ze zaintubuja ja dali jakiies leki usypiajace. Zaintubowali ja po chwili mogla mi jeszcze napisac na kartce klka zdan. lekarz zadzwonil do brzezin na oiom ze maja pacjentke wiec przyjechala karetka zeby ja przewiezc do lepszego szpitala skoro jest zaintubowana. z rawy wyjezdzala swiadoma w dobrym stanie. do brzezin dojechala bez pracy serca reanimowali ja przez 50 min. nie wiadomo co sie stalo w karetce. Pani doktor z karetki powiedziala ze rurka sie wysunela ale dlaczego jaj nie wsadzila z powrotem cala droge czyli 40 km mogla byc bez tlenu. Nikt prawdy nie powie oan twierdzi ze to stalo sie pod szpitalem jak mieli ja wyciagac na oddzial ale ja w to nie wierze. teraz moja kochana justynka lezy jak warzywo podpieta do tych wszystkich aparatu masa lekow na mozg. Podobno jest duzy obrzek mozgu. Otwiera oczy ktore ma wywrocone do gory i ma drgawki. Musza ja uspokoic i za jakies 3 dni beda ja wybudzac i wtedy stwierdza jakie sa zniszczenia. oddycha z nia maszyna nie wiadomo czy podejmie oddychanie. a ja nie moge sobie znalezc miejsca. poza tym ona ma coreczke 11letnia jak ja mam karolince powiedziec ze jej mama umiera. Nie mam nikogo poza nia. bylismy jak boney i xlyde nie do ruszenia nikt nie mogl nam nic zrobic. ostatnio w jakims filmie slyszalem ze bog jest coraz starszy i coraz wiecej odpoczywa. i twierdze ze albo boga nie ma albo wlasnie w tym momencie zasnal i odpoczywa bo to nie mozliwe zeby taka osoba jak ona pelna energii i zycia usmiechu dla innych ze zwyklego przeziebienia umarla. jezdze do niej codziennie po dwa razy bo tylko tyle mozna. lekarze nie pozwalaja jej dotykac bo jest niespokojna ale ja ja caluje w czolko glaszcze po policzku i sie uspokaja. Mowie jej zeby zamknela oczka i odpoczywala, opowiadam ze w domu wszyscy czekaja na nia ze karola namalowala jej rysunek ze nasz glupi piesek bandzior chcialby sie z nia pobawic zawsze przydeptywala mu uch a on warczal i gryzl ja po kapciach teraz nie mam sily na nic. staram sie byc twardy ale jak wychodze od niej to emocje biora gore i siedze na schodach i rycze jak male dziecko. Nie moze byc tak ze bog poszedl spac wlasnie teraz. *** w karetce zabili moja mała bunie. moj najwiekszy skarb dla ktorego zostawilem wszystko. a teraz nie ma wsparcia od nikogo ze swojej rodziny oprocz ojca ktory jest za granica. reszta sie nie odzywa do mnie. nie mam nikogo. co ja mam robic sam nie wiem. od kiedy miala ten atak to niebo placze i strasznie wieje wiatr a slonce nie wychodzi. dlaczego zawsze wszystko co ona mowila sie sprawdzalo. mielismy tyle planow. mialem ja zabrac na wycieczki za granice bo nie byla. mielismy remontowac dom, mielismy podbijac swiat a teraz. nie moge sobie znalezc miejsca. sam w domu a karolinka u cioci dzisiaj musze jej juz cos powiedziec bo to dziwne ze mama nie dzwoni nie pisze sms-ow i ze nie moze jej zobaczyc w szpitalu. wymyslam jakies bajki ale ona jest za duza zeby w to wierzyc. udaje wesolego przy niej a w ssrodku czuje ze umieram. Kiedys mowila do mnie ze chciala by zebym adoptowal karolinke ale jest jeszcze jej ojciec za granica ktory nie ma zadnego kontaktu. Nie chce zeby Karolinka zostala sierota tak jak je mama. Wiem ze musze byc silny dla niej i to samo mowie mojej justynce zeby byla silna dla karolinki zeby walczyla bo wszyscy czekaja na nia. ale ona nie reaguje. na pewno slyszy co do niej mowie. Jest moim najwiekszym skarbem ktory mi zabrano przez niewiedze i zaniedbania.
gość
08-04-2015, 10:27:31

Witam czy ktoś z waszych bliskich ,,spiochow,, był ostatnio w ,,Reptach,, jaki jest czas oczekiwania i w jakim stanie przyjmują pacjenta??monika
gość
08-04-2015, 11:32:44

Ja również proszę o kontakt do Prof. Talara. Bardzo proszę. Chodzi o chłopca 5,5 lat, w śpiączce po wypadku od 1,5 miesiąca. Mój emai. s.malinka@o2.pl
gość
08-04-2015, 15:03:48

Gość 2015-04-01 08:43:53
Witam wszystkich serdecznie. chcialbym sie podzielic nasza historia boo tak na prawde nie ma komu sie wyzalic. Mam na imiie Dawid mam 30 lat poznałem swoja Justynke 7 lat temu ale oboje bylismy wtedy w zwiazkach.(...)Jest moim najwiekszym skarbem ktory mi zabrano przez niewiedze i zaniedbania.
Bardzo ci współczuję Dawid. Napisz czy coś się zmieniło w stanie Justyny.
gość
09-04-2015, 09:32:56

Dawid nie trać nadziei. I pisz co się dzieje, może będziemy jakoś w stanie ci pomóc, coś podpowiedzieć. Na forum jest wiele osób, które przeżyły to co Ty.
gość
09-04-2015, 16:40:28

Dawid i wszyscy, witam. U mojej mamy też zaczęło się od przeziębienia. Uwaga - w słynnym Konstancinie Jeziorna, szpital rehabilitacji neurologicznej. Dostałam tel., że mama ma katar więc nie korzysta z zabiegów więc żeby zabrać ją do domu. Do Konstancina zawiozłam mamę sprawną umysłowo, chodzącą o balkoniku. Przyjechałam i zobaczyłam osobę, która leży, dyszy, nie mówi. Zagroziłam wezwaniem Policji i oskarżeniem o działanie na szkodę pacjenta. Pojawiała się p. dyr. szpitala, zrobiono mamie ekg i wezwano karetkę, która przewiozła ją do IPINu w W-wie z podejrzeniem - udaru. Przypomnę - miałam odebrać mamę z katarem i zabrać ją do domu. Po kilku dniach w IPINie, gdzie wprowadzoną ją w farmakologiczną śpiączkę, żeby wyleczyć w intubacji, jak się okazało zapalenie płuc a nie katar, przewieziono ją na OIOM do innego szpitala i jest tam od 2 miesięcy. Wybudzona ze śpiączki okazała się być w stanie wegetatywnym - oczy otwarte, mózg zamknięty. Zdaniem lekarzy ne ma powrotu, mózg niedokrwiony, ona sama nie zdaje sobie spr. z własnego istnienia. Jeśli z powodu odleżyn przytrafi się infekcja będzie mogła odejść szybciej. Jeśli nie - może tak trwać do 5 lat. Jak sobie radzicie z myślą, że ten ktoś wasz bliski jest w takim stanie? Dzięki za jakąkolwiek odp.

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama: