Gość 2014-12-06 23:29:18
Witam, mój tato trafił do szpitala 24 listopada z krwawieniem żylaków przełyku w wyniku marskości wątroby (alkohol ). Ustał oddech jeszcze tego samego wieczoru a rano we wt zatrzymało się serce. 15 minut resuscytacji. 2%szans na przeżycie. Pod respiratorem do 5 grudnia. Lekarze powiedzieli że mózg w 80% nieczynny. Oddycha sam już drugą dobę. Otwiera czasem oczy, ściska rękę. Ale przeważnie śpi i nie reaguje. Lekarz mówi że może być na granicy świadomości. Czy to półśpiączka czy stan wegetatywny? Ma jeszcze duże żylaki które mogą popękać . Tamto krwawienie ustało przy lekach. Lekarze mówi o ośrodku jakimś bo przecież cały czas nie będzie w szpitalu. Ktoś miał podobny przypadek?
Mój tato jest ponad 2 lata w śpiączce mamy go w domu, wydaje mi się że to dobre oznaki u pani taty co siedzieje. Nie raz widziałam kogoś kto się wybudzał na początku nie kontaktował od leków które otrzymywał i wiadomo po niedotlenieniu mózgu
, po kilku dniach, tygodniach lub nawet miesiąca zdarzają się ludzie którzy dzięki żmudnej rehabilitacji i opiece najbliższych wyszli z tego. Nie wiem czy moja teściowa jest dobrym przykładem bo miała
udar krwotoczny ale właśnie tak było. Ponad 4 tygodnie na respiratorze bez jakiego kolwiek kontaktu, fakt dawali jej leki bo szalała/wyrywał sobie wkłucia, sondę, cewnik/ ale nie potrafiła oddychać sama
Kiedy w końcu załapała i za czeli leki odstawiać te wyciszające to tak nikogo nie poznawała, wychodziła z łóżka że musieli pasami ja spinać. Psychiatra na zapisywał mnóstwo leków które nie pomagały
zaproponowali nam oddanie teściowej do ZOLu. Ale niestety mój tato był w takim miejscu i nie byliśmy zadowoleni, więc zabraliśmy teściową do domu. Miałam dwie osoby do opieki w pieluchach, butelkach ze smoczkiem i papkach, ale dzięki pomocy teściowej córki dawaliśmy radę, dokładała się też do wynajęcia pielęgniarki i rehabilitanta, udało nam się po miesiącu pobytu w domu załatwić dla teściowej Repty prywatnie na 3 tygodnie i dodatkowo potem 3 państwowo, dokonano tam cudu teściowa chodzi, mówi, w miarę kontaktuje. Niestety ma ubytki neurologiczne, czasami się zapomina, trochę jak w chorobie alzhaimera ale dajemy radę.
Myślę że ze względu na te żylaki warto by było powalczyć o założenie tacie pega czyli takiej rurki do karmienia bo to bezpieczniejsze niż sonda którą może sobie wyrwać. Proponuję iść do lekarza prowadzącego tatę, a jak on nie podejmie tematu to do ordynatora, porozmawiać o oddziale rehabilitacji skoro reaguje, wiem że będą przeciwni i zaproponują ZOLa ale warto walczyć -być upartym. Jeżeli jedyna opcja bynajmniej na początek to ZOL to proponuję podpytać- porozmawiać z pielęgniarką społeczna w szpitalu jakie są w okolicy no i wtedy trzeba już samemu zająć się załatwianiem z jej pomocą i zbadaniem który jest najlepszy bo zwykle pacjenci trafiają tam gdzie akurat jest miejsce może być super miejsce a może być byle gdzie. Mój tatko był przez chwilę właśnie w Gnieźnie, w sumie to połączenie hospicjum i zolu szok, ale co mieliśmy zrobić. Mojej znajomej mama wylądowała w Zolu przy hospicjum w Bydgoszczy i byli bardzo zadowoleni żyła ponad 4 lata, należy doliczyć do tego nowotwór który miała.
Warto też zadbać o to by tato był dobrze pielęgnowany. Wiem że się powtarzam ale dobry balsam do skóry suchej, delikatny żel do mycia pod prysznic dla wrażliwej lub płyn do kąpieli nie mydło bo wysusza skórę , myjki jednorazowe, chusteczki nawilżane dla dzieci lub taką piankę pielęgnacyjna do kupienia w aptece ale często szpitale maja, oliwka ale ostatnio od niej się odchodzi bo wysusza skórę, podobnie od sudocremu choć my stosujemy na przemiana z pentacremem, płyn do płukania jamy ustnej, przybory do golenia/pianka i maszynki jednorazowe tylko!!!!/ woda po goleniu i dezodorant to podstawa, je jeszcze polecam pomadkę ochronna na usta lub krem z witamina A. W niektórych szpitalach jeszcze potrzebne są 2 ręczniki zwykłe frotte wymieniane co najmniej raz na tydzień i papierowe, woda niegazowana do płukania sądy, można dorzucić szampon w jednorazowych saszetkach lub mała butelkę po prostu. Personel szpitala o tym nie mówi rodzinie lekarz tym bardziej - nawet twierdzą że nie potrzebne, a pacjentowi to wszystko naprawdę się przydaje. Nie raz wołają pampersy ale ostatnio zauważyłam że w szpitalu nie brakuje bo do teściowej nie musieliśmy mieć.
Najważniejsze, głaskać, mówić, dotykać, opowiadać, czytać a nie tylko stać i patrzeć. Należy pamiętać o przedstawieniu się tacie kiedy się do niego wchodzi, a i lepiej niech go odwiedza codziennie ktoś niż dużą grupą na raz jak to tylko oczywiście możliwe. Można masować delikatnie stopy, dłonie na pewno nie zrobi się krzywdy i zawsze w kierunku serca !!!!
Proszę trochę poszukać na forum to opisuję kilka ciekawych sposobów na stymulacje, można też zapytać pielęgniarki czy możecie tacie radio przynieść by włączały i dopytać się koniecznie jak z odleżynami - czy nie trzeba kupić opatrunków- choć teraz szpitale to raczej mają i co z żywieniem ?? Czy dostaje przemysłowe czyli takie z apteki czy możecie gotować sami bo to z szpitalnej kuchni jest ubogie w witaminy i kiepskie ogólnie. Można kupować słoiczki dla dzieci czy Nutradrinki ale o tym napiszę pani jak już będzie coś, pani wiedziała już co i jak. Niestety taki stan jak pani tato czy mój tatko to nie zbyt lubiane przypadki w szpitalu i my jako rodziny musimy wykazać się dużą determinacją by o nich walczyć, ale proszę mi uwierzyć daje się rade. Pozdrawiam ciepło Bożenka
PS tatko dziś pierniczki pałaszuje :)