Nie ma za co niedawno byłam w podobnej sytuacji u nas w lipcu minie 3 lata, też dobrzy i życzliwi ludzie nam pomagali, więc dlaczego nie miał bym ci pomóc
Tatko też otwierał i zamykał oczy ale on nie ściskał rąk, nie ruszał się my wiedzieliśmy po podnoszącym się tętnie i ciśnieniu na monitorze że nas słyszy. A i proszę się dopytywać potem co z tatą dalej bo zwykle proponują zabranie do domu lub oddanie do zakładu opiekuńczo-leczniczego -zol, bywają różne takie jednostki lepsze lub gorsze może by było warto coś zmonitorować dopytać się poszukać w razie co na początek bo to w życiu różnie bywa. Nam się udało załatwić oddział rehabilitacji ale to znajomy medyk pomógł, jak pani tato będzie już na tej neurochirurgii to tam proszę dopytywać bo ze szpitala to proszę mi uwierzyć wypisują w trymiga, nawet się pani nie zoriętuje kiedy sami załatwią jakiś zol pierwszy lepszy dosłownie, albo karzą zabierać do domu. Wiem że to co piszę to trudne, ale to nasza rzeczywistość nam akurat udało się uniknąć jakoś takiej sytuacji, ale inni pacjenci co z tatą leżeli jak rodzina nie była dociekająca, współpracująca- często lekko na siłę to pacjenta szybko wysyłali do miejsca docelowego, nawet z ojomu. Nie daj boże niechcę pani straszyć, ale warto mieć taką świadomość. Pozdrawiam Bożenka