Kochani, czytam to forum i nie mogę pojąć ile tragedii nas spotyka w życiu. Ja dwa dni temu otrzymałam informację, że mój ukochany mąż został zabrany do szpitala. Myślałam sobie, że zasłabnięcie, może się uderzył, poleży tydzień i wróci. Kiedy po kilku godzinach dodzwoniłam się do szpitala (leży w innym mieście, daleko ode mnie) usłyszałam, że ma
obrzęk mózgu, mózg jest uszkodzony, wprowadzono Go w stan śpiączki farmakologicznej. I tak jest do dzisiaj. Mieli Go wybudzć, ale nie udało się. Ma możliwość samodzielnego oddychania, fizycznie jest dobrze, ale podejrzewają, że ma uszkodzoną korę mózgową. Że prawdopodobnie ma uszkodzone możliwości myślenia,rozumowania itp. Nie wiem co to może oznaczać. Wybudzał się gdy u Niego byłam, tzn. otwierał oczy, zaciskał dłonie, ale usłyszałam wtedy, że są to niepokojące objawy. Bardzo się boję. Chcę, żeby wrócił do mnie, ale boję się że stanie się to, czego nigdy nie chciał - że będzie ciałem bez umysłu, zdanym na pomoc innych.
Wiem, że mi nie pomożecie, bo nikt z Was nie przewidzi co się z nim będzie działo, ale może mieliście podobną sytuację? Ja nawet nie wiem na co się nastawić. To jest okropne :(