Witaj Belfera moja ty kochana warto ćwiczyć uwierz mi, nieraz zadaje sobie to samo pytanie czy warto walczyć, ale widząc najmniejsze postępy wiem że warto!!!! Nawet po to tylko by nie tworzyły się Michałowi przykurcze by go nie bolały mięśnie i stawy. Zawsze to wszyscy na tym forum powtarzali i powtarzają i jestem uświadczona przez tyle czasu w tym przekonaniu. Tatko wczoraj zakończył 2 tygodniową rehabilitacje w ośrodku zdrowia, nie wiem czy fizycznie jest mu lepiej ale na pewno psychicznie tak, podobnie jak po wizytach jego siostrzyczki lepiej je mi łyżką, mniej pluje jak są grudki, ma nieco więcej trafień w obrazkach. Próbujemy teraz literek od 3 miesięcy ale tato raczej nie rozumie o co chodzi podobnie z liczeniem. Ostatnio nawet jak mama twierdzi daje jej znać kiedy chce ,,grubszą sprawę'' to podkładają mu z opiekunka basen i kilka razy się udało. Ja też widzę że jestem niecierpliwa, że brakuje mi wolności, liczę że jak tato pujedzie na 2 tygodnie do poznania to zrobimy sobie z mężem i dzieciakami choć kilka dni urlopu nawet jak pojadę do teściowej to będzie inaczej. Widzę że zmęczenie daje mi się we znaki, że mam już czasami dosyć papkowatych zupek, zmiany pampersów i ciągłego go dygania. Byłam u psycholog i powiedziała że to normalne, kazała wysłać mamę na turnusy rehabilitacyjne a samemu się normalnie lenić. Wiem że to mój ojciec że mam ku niemu obowiązki, ale nie daje po prostu rady i tyle. Nawet mam to widzi, ale by ojca dać na trochę do ZOLu nie ma mowy i koniec. Często mam nawet ochotę po pracy nie wrócić do domu, zostać u teściowej, ale z drugiej strony co mam zrobić zostawić ich oboje chorych samemu, tylko mnie mają. A Polska jest jaka jest, nie ma na takie problemy rozwiązania bo nasze śpiochy są nierentowne i tyle. Byłam w Toruniu przy okazji wyjazdu służbowego pytać o miejsce dla taty, to mnie prawie wyśmiała, w kolejce jest 78, a pacjenci się tam zmieniają więc nie wiem jak to jest, czy chcą łapówki czy jak. Chyba dam sobie spokój z tym badziewiem i tyle, szkoda naszych nerwów, Do Reptów jedziemy w końcu we wrześniu na 2 tygodnie, a potem powiedzieli mi że na bieżąco się zobaczy czy dalej czy nie, do Bydgoszczy jest szansa na połowę listopada lub grudzień tego roku, jak byśmy mieszkali na miejscu to od drugiej połowy sierpnia. ale nie dam rady dojeżdzać prawie 200 km codziennie w 2 strony, zresztą skąd kasa na samochód dla wózków lub karetkę codziennie. Pani nasza doktor obiecała mi jeszcze raz 2 tygodnie w naszym ośrodku więc sporo będzie rehabilitacji poza domem. Ostatnio dostałam też kilka pism odmownych przyjęcia taty na rehabilitacje bo rurka, cewnik, bakterie i inne dyrdymały. To ja się po prostu zastanawiam kogo tam rehabilitują skoro ludzi po udarach, wypadkach tam się niby przyjmuje Poza tym to ekipa zdrowa, tatko apetyt ma waży 58 kg i nie mam bo zamiaru bardziej utuczyć. NFZ dał mi odpowiedz pozytywną w sprawie nowego wózka bo ten nam się rozsypuje, gdyby nie nasz super sąsiad co go regularnie naprawia to było by kiepsko. Dołożyć muszę ok 3 tysięcy więc w przyszłym tygodniu przejdę się błagalnie po perfonie, centrum pomocy rodzinie i opiece społecznej może mi coś skapnie. Mam co prawda pieniążki z 1% ale trzymam je na wyjazdy na dodatkową rehabilitację więc muszę walczyć sama o kasę. Siostra ojca dała mi trochę pieniędzy to kupiliśmy tacie części do klimatyzatora w pokoju, ssaka i nowy nebulizator bo stary padł nie do reanimacji był. Choć mimo czarnych wizji nadal widzę światełko w tunelu, nadal widzę gdzieś iskierkę nadziei. Wiec jak powtarza moja teściowa głowa dziecko do góry i do przodu bo do tyłu nie da się. Musi być dobrze choć płakać się często chce bo tak bardzo ich kochamy!!!! Bożenka