Reklama:

śpiaczka (15630)

Forum: Neurologia - forum dla rodziny i pacjenta

Forumowiczka
23-01-2013, 20:49:28

Gość 2013-01-23 20:45:44 Dziekuję Gosiu za odpowiedź.To dobrze, że Karolina ma plany i dobrze moim zdaniem, że chce od tego się odciąć. Walczyła do końca zrobiła co mogła. Ma dzieci jest młoda, niech się jej szczęści z dala od chorób i nieszczęść czego oczywiście Wam wszystkim i sobie też zyczę. Ania
PS. Nie chce Ci się Gosiu pisać jak Ty się trzymasz i Twój mąż?
Aniu , nie to ,ze nie chce mi się pisac ,tylko czsami odnoszę wrażenie,że są tu nowi forumowicze , którzy uwazają ,ze są madrzejsi od lekarzy, No ale każdy ma swoje zdanie i ma prawo je wypowiedzieć na forum. Gdy ja zaczęłąm szukać informacji i porad na tym forum ,które bardzo mi pomogły, to wszystkie rady były z własnego doświadczenia i było to bardzo pomocne. W miare upływu czasu i ja zaczęłam pomagać innym ,co mnie bardzo cieszyło ,ze moge przekazać swoje doświadczenia w walce z chorobą mózgu ,innym. Nie wiem ile udało mi się zrobić dobrego w tym wzglwdzie ,ale próbowałam, wiedząc ,ze każdy przypadek jest inny ,a organizm reaguje inaczej. Te osoby , którym pomogłam /tak jak mnie inni pomogli/ i nadal pomagam ,piszą ze mną e -mayle , chociaż znają mnie z tego forum ,ale to one wybrały rodzaj kontaktu ze mną. I bardzo się cieszę ,że moge nadal doradzać , gdyz moja walka trwa już 4 lata. Zostałam nawet nazwana "balsamem" bardzo to miłe.Ponieważ rozmowa z osobą ,która boryka się z takimi problemami jak opieka 24 godz . nad osobą z chorym mózgiem jest bardzo pomocna , gdyż ktoś kto tego nie przezył ,to tylko przytaknie , a i tak nie zrozumie. A u nas bez zmian ,tzn. ćwiczymy /ale nie w domu, bo jest zaraz no,no,no k...wa/ ,więc jezdzimy na rehabilitację lub rehabilitant przychodzi do nas. A ja jestem całe zło tego świata, nawet dziury w jezdni to moja wina ha,ha,ha. Ale trudno taki już mój los i raczej się nic nie zmieni,gdyż uszkodzenia są nieodwracalne , chyba ,że cud, a podobno się zdarzaja. Rehabilitacja jest więc po to aby się nie pogorszyło. No i dla mnie jeszcze to jest bardzo ważne, że chociaż sie złości to jest ze mną i zawsze moge wskoczyc na ciepłe nózki .ha,ha,ha. Odwiedzam jednak to forum prawie codziennie i jestem z Wami na bieżąco . Mówie Ci Aniu i wszystkim innym forumowiczom ,walczcie o swoich bliskich ,wierzcie w ich wyzdrowienie i kochajcie ich , bo to jest bardzo ważne w ty leczeniu ,jeżelii chory wie ,ze ktos jest ,kto na niego czeka. Ale się rozgadałam!!!! Pozdrawiam cieplutko ,a za oknem ZIMA
Początkująca
24-01-2013, 09:06:27

Ja sadze, ze kazdy ma inne "problemy" ze swoim chorym bo co innego opieka nad osoba w minimalnym stopniu swiadomosci a co innego osoba z zaburzeniami pamieci itp.
Moim zdaniem nie da sie tego porownac.
Kazdy z nas zaczynal tak samo od opieki nad osoba lezaca praktycznie bez kontaktu ale czesc chorych powiedzmy ze wyszla z tego stanu i teraz sa inne problemy.
Rozumiem Cie Gosiu ja mam podobnie z mama. Jej pesymizm mnie czasem dobija. Ciezko mi patrzec jak sie denerwuje ze nie moze samodzielnie chodzic (w wyniku uszkodzenia mozgu doszedl nam Parkinson) i jak placze ze nie pamieta czegos (mysli ze ma Alzhaimera). Mozna powiedziec ze zdaje sobie sprawe z tego w jakim jest stanie. Tlumaczenie jej codziennie ze ma szczescie w tej chorobie nic nie daje.
Ja powiem cos moze brutalnego ale ja bym nie chciala dla siebie takiego zycia i nie chcialabym byc nigdy reanimowana. Ale to jest moja opinia
gość
24-01-2013, 10:52:02

gosia1954 przyznam się że ci bardzo zazdroszczę tego że twój mąż choć co kolwiek mówi a mam pytanie czy chodzi?? Mój tato tylko siedzi jak go posadzimy lub leży jak go ułożymy i patrzy się ma mas takim prawie nie obecnym wzrokiem, a czasami takim mądrym jak by zaraz miał do mnie powiedzieć ,,czego tak na mnie patrzysz''. Wiem że każdy pacjent jest inny, ale tak liczę na to że uda mi się odnaleść klucz do mojego tatusia i go obudzić. Fakt jest taki że nie przebywam z nim 24h poza weekendami bo pracuję od 8 do 15, ale tak ciągle myślę, analizuję, wertuję internet, rozmawiam z ludźmi poznanymi w szpitalach gdzie leżał mój tatko, dzielimy się doświadczeniem i tyle. Wiecie minęło już tyle czasu, a ja nadal mam wrażenie że po pracy wejdę do domu i tato zaraz zacznie że ugotował pyszny obiad, że był z dziećmi na spacerze, codziennie mam takie wrażenie dopiero kiedy wchodzę do jego pokoju wraca mi świadomość co i jak. Psycholog mówi że to rodzaj obrony, na tę sytuację, że to nic złego, że dobrze że mogę pracować i na kilka godzin odciąć się od od rzeczywistości, ale z drugiej strony jak by mogła odciąć się od mojego taty i tak w koło to leci:) Z drugiej strony podziwiam moją mamę i jej wielką miłość do ojca, gdyż nawet jak ma okazję wyjechać do znajomych na kilka dni to nie chce bo tata. W zeszłym roku udało mi się ją wyekspediować na 2 tygodnie do senatorium, a ja wzięłam urlop na ten czas, to nawet 20 telefonów dziennie odbierałam od mamy, a po powrocie mi powiedziała że więcej nigdy nie wyjedzie, poza wizytami w szpitalu na 2 dni na kroplówki to mama najchętniej przebywa z tatą. Podziwiam ją za to. Jutro znowu dzień z gimnastyką na piłce, zobaczymy jak tatko zareaguje, mama lubi kiedy tato tak ćwiczy, mówi że wieży że to krok do jego powrotu do rzeczywistości, do wybudzenia. Codziennie mam nadzieje na lepsze jutro dla moich najbliższych Pozdrawiam Bożenka
gość
24-01-2013, 20:18:22

niu, nie to,ze nie chce mi się pisac,tylko czsami odnoszę wrażenie,że są tu nowi forumowicze, którzy uwazają,ze są madrzejsi od lekarzy, No ale każdy ma swoje zdanie i ma prawo je wypowiedzieć na forum. Gdy ja zaczęłąm szukać informacji i porad na tym forum,które bardzo mi pomogły, to wszystkie rady były z własnego doświadczenia i było to bardzo pomocne. W miare upływu czasu i ja zaczęłam pomagać innym,co mnie bardzo cieszyło,ze moge przekazać swoje doświadczenia w walce z chorobą mózgu,innym. Nie wiem ile udało mi się zrobić dobrego w tym wzglwdzie,ale próbowałam, wiedząc,ze każdy przypadek jest inny,a organizm reaguje inaczej. Te osoby, którym pomogłam /tak jak mnie inni pomogli/ i nadal pomagam,piszą ze mną e -mayle, chociaż znają mnie z tego forum,ale to one wybrały rodzaj kontaktu ze mną. I bardzo się cieszę,że moge nadal doradzać, gdyz moja walka trwa już 4 lata. Zostałam nawet nazwana "balsamem" bardzo to miłe.Ponieważ rozmowa z osobą,która boryka się z takimi problemami jak opieka 24 godz . nad osobą z chorym mózgiem jest bardzo pomocna, gdyż ktoś kto tego nie przezył,to tylko przytaknie, a i tak nie zrozumie. A u nas bez zmian,tzn. ćwiczymy /ale nie w domu, bo jest zaraz no,no,no k...wa/,więc jezdzimy na rehabilitację lub rehabilitant przychodzi do nas. A ja jestem całe zło tego świata, nawet dziury w jezdni to moja wina ha,ha,ha. Ale trudno taki już mój los i raczej się nic nie zmieni,gdyż uszkodzenia są nieodwracalne, chyba,że cud, a podobno się zdarzaja. Rehabilitacja jest więc po to aby się nie pogorszyło. No i dla mnie jeszcze to jest bardzo ważne, że chociaż sie złości to jest ze mną i zawsze moge wskoczyc na ciepłe nózki .ha,ha,ha. Odwiedzam jednak to forum prawie codziennie i jestem z Wami na bieżąco . Mówie Ci Aniu i wszystkim innym forumowiczom,walczcie o swoich bliskich,wierzcie w ich wyzdrowienie i kochajcie ich, bo to jest bardzo ważne w ty leczeniu,jeżelii chory wie,ze ktos jest,kto na niego czeka. Ale się rozgadałam!!!! Pozdrawiam cieplutko,a za oknem ZIMA
Gosia, przyznaję ci dużo racji ,ja też kiedyś często uczestniczyłam tu na forum, ale od dłuższego czasu tylko czytam bo kiedyś to były naprawdę rady wiadomo że każdy przypadek jest inny, ale zauważyłam że Ktoś nowy potrzebuje rady a otrzymuje wiadomość o pielęgnacji i menu swojego bliskiego, czy to jest rada??? zawsze dawałaś mądre rady, pomimo że twój przypadek był inny niż pytanej osoby Pozdrawiam
Forumowiczka
24-01-2013, 20:42:40

Gość 2013-01-24 21:18:22 niu, nie to,ze nie chce mi się pisac,tylko czsami odnoszę wrażenie,że są tu nowi forumowicze, którzy uwazają,ze są madrzejsi od lekarzy, No ale każdy ma swoje zdanie i ma prawo je wypowiedzieć na forum. Gdy ja zaczęłąm szukać informacji i porad na tym forum,które bardzo mi pomogły, to wszystkie rady były z własnego doświadczenia i było to bardzo pomocne. W miare upływu czasu i ja zaczęłam pomagać innym,co mnie bardzo cieszyło,ze moge przekazać swoje doświadczenia w walce z chorobą mózgu,innym. Nie wiem ile udało mi się zrobić dobrego w tym wzglwdzie,ale próbowałam, wiedząc,ze każdy przypadek jest inny,a organizm reaguje inaczej. Te osoby, którym pomogłam /tak jak mnie inni pomogli/ i nadal pomagam,piszą ze mną e -mayle, chociaż znają mnie z tego forum,ale to one wybrały rodzaj kontaktu ze mną. I bardzo się cieszę,że moge nadal doradzać, gdyz moja walka trwa już 4 lata. Zostałam nawet nazwana "balsamem" bardzo to miłe.Ponieważ rozmowa z osobą,która boryka się z takimi problemami jak opieka 24 godz . nad osobą z chorym mózgiem jest bardzo pomocna, gdyż ktoś kto tego nie przezył,to tylko przytaknie, a i tak nie zrozumie. A u nas bez zmian,tzn. ćwiczymy /ale nie w domu, bo jest zaraz no,no,no k...wa/,więc jezdzimy na rehabilitację lub rehabilitant przychodzi do nas. A ja jestem całe zło tego świata, nawet dziury w jezdni to moja wina ha,ha,ha. Ale trudno taki już mój los i raczej się nic nie zmieni,gdyż uszkodzenia są nieodwracalne, chyba,że cud, a podobno się zdarzaja. Rehabilitacja jest więc po to aby się nie pogorszyło. No i dla mnie jeszcze to jest bardzo ważne, że chociaż sie złości to jest ze mną i zawsze moge wskoczyc na ciepłe nózki .ha,ha,ha. Odwiedzam jednak to forum prawie codziennie i jestem z Wami na bieżąco . Mówie Ci Aniu i wszystkim innym forumowiczom,walczcie o swoich bliskich,wierzcie w ich wyzdrowienie i kochajcie ich, bo to jest bardzo ważne w ty leczeniu,jeżelii chory wie,ze ktos jest,kto na niego czeka. Ale się rozgadałam!!!! Pozdrawiam cieplutko,a za oknem ZIMA
Gosia, przyznaję ci dużo racji ,ja też kiedyś często uczestniczyłam tu na forum, ale od dłuższego czasu tylko czytam bo kiedyś to były naprawdę rady wiadomo że każdy przypadek jest inny, ale zauważyłam że Ktoś nowy potrzebuje rady a otrzymuje wiadomość o pielęgnacji i menu swojego bliskiego, czy to jest rada??? zawsze dawałaś mądre rady, pomimo że twój przypadek był inny niż pytanej osoby Pozdrawiam
Dziękuję bardzo za dobrą opinie i cieszę się ,ze jednak komuś pomogłam . Jeżeli tylko ktoś będzie jeszcze potrzebował mojej pomocy , to już ........i udzielam, ale zaznaczam ,nie stawiam diagnozy, nie przepisuję diety itp. tylko rady z własnego doświadczenia. Pozdrawiam
Forumowiczka
24-01-2013, 21:15:12

aisa55 2013-01-24 10:06:27 Ja sadze, ze kazdy ma inne "problemy" ze swoim chorym bo co innego opieka nad osoba w minimalnym stopniu swiadomosci a co innego osoba z zaburzeniami pamieci itp.
Moim zdaniem nie da sie tego porownac.
Kazdy z nas zaczynal tak samo od opieki nad osoba lezaca praktycznie bez kontaktu ale czesc chorych powiedzmy ze wyszla z tego stanu i teraz sa inne problemy.
Rozumiem Cie Gosiu ja mam podobnie z mama. Jej pesymizm mnie czasem dobija. Ciezko mi patrzec jak sie denerwuje ze nie moze samodzielnie chodzic (w wyniku uszkodzenia mozgu doszedl nam Parkinson) i jak placze ze nie pamieta czegos (mysli ze ma Alzhaimera). Mozna powiedziec ze zdaje sobie sprawe z tego w jakim jest stanie. Tlumaczenie jej codziennie ze ma szczescie w tej chorobie nic nie daje.
Ja powiem cos moze brutalnego ale ja bym nie chciala dla siebie takiego zycia i nie chcialabym byc nigdy reanimowana. Ale to jest moja opinia
aisa55 , masz rację z tą opieką ,ale ja doskonale pamiętam co się działo na początku choroby męża ,gdy leżał jak roslina i nigdy nie zapomnę całej drogi ,którą razem przeszliśmy do stanu obecnego. On ,który bardzo ciężko musiał pracować ,mimo ,że nie zdawał sobie sprawy po co ,co Oni od niego chcą ,a Ja w załatwianiu ,deptaniu ,bieganinie itp. /Lekarze powiedzieli ,ze będzie już do końca leżał jak roslina/. Dzięki mojej determinacji jest jak jest ,nie leży jednak , tupta do łazienki ,a to jest najważniejsze dla opiekuna.
Odnośnie zachowań Twojej mamy , dam Ci dobrą radę /mnie się tak wydaje/ , tłumaczenie ,ze mogło byc gorzej nic nie da , a Ty psychicznie zrobisz wysiadke, a płacz w tym przypadku też nie jest płaczem w rozumieniu zdrowych ludzi. Wszystkie choroby mózgu są chorobami płaczu. Ja wiem ,ze bardzo trudno jest się z tym pogodzić . Dam Ci mój przykład: uparciuch potrafi podnieśc mi ciśnienie do 300 ,aby nie wybuchnąć wychodzę z pokoju , po 10 minutach wracam ,a ta bida siedzi ze zwieszoną głową i płacze jak małe dziecko i co wtedy? ,ręce opadaja i trzeba przytulić i mówić ale dobrze ,ze jesteś ze mną ,a ja Ci we wszystkim pomoge. Nie ,nie jestem lekarzem ,ale mam częsty kontakt ze znajomą psychiatra ,która mi bardzo duzo pomaga , tzn. tłumaczy jak powinnam się zachowywać aby nie wylądować w wariatkowie. Wiem ,ze ona ma racje , ale niektórych reakcji jeszcze nie potrafię wprowadzić w życie , a ztych które wprowadziłam ,widzę ,że gdyby nie to ,to pewnie wszedłby mi na głowę. A ja prócz opieki 24 godzinnej ,mam jeszcze sprawy codzienne na głowie tzn. rachunki,zakupy itp , to z czym boryka się każda rodzina. Ale On nie jest w stanie tego zrozumieć . Ja tez jestem chora i to poważnie ,ale niestety jeszcze chodzę ,bo muszę i mam nadzieję ,ze dam radę opiekować się uparciuchem , mimo jego złości , zmiennych nastroi i braku emocji.
Twoje końcowe zdanie , może jest i brutalne ,ale masz prawo go wyrazić ,tylko trzeba się zastanowić czy bedziesz miała na to wpływ? I znowu sie rozpaplałam. Pozdrawiam i zyczę dużo cierpliwości
Forumowiczka
24-01-2013, 21:40:30

Gość 2013-01-24 11:52:02 gosia1954 przyznam się że ci bardzo zazdroszczę tego że twój mąż choć co kolwiek mówi a mam pytanie czy chodzi?? Mój tato tylko siedzi jak go posadzimy lub leży jak go ułożymy i patrzy się ma mas takim prawie nie obecnym wzrokiem, a czasami takim mądrym jak by zaraz miał do mnie powiedzieć ,,czego tak na mnie patrzysz''. Wiem że każdy pacjent jest inny, ale tak liczę na to że uda mi się odnaleść klucz do mojego tatusia i go obudzić. Fakt jest taki że nie przebywam z nim 24h poza weekendami bo pracuję od 8 do 15, ale tak ciągle myślę, analizuję, wertuję internet, rozmawiam z ludźmi poznanymi w szpitalach gdzie leżał mój tatko, dzielimy się doświadczeniem i tyle. Wiecie minęło już tyle czasu, a ja nadal mam wrażenie że po pracy wejdę do domu i tato zaraz zacznie że ugotował pyszny obiad, że był z dziećmi na spacerze, codziennie mam takie wrażenie dopiero kiedy wchodzę do jego pokoju wraca mi świadomość co i jak. Psycholog mówi że to rodzaj obrony, na tę sytuację, że to nic złego, że dobrze że mogę pracować i na kilka godzin odciąć się od od rzeczywistości, ale z drugiej strony jak by mogła odciąć się od mojego taty i tak w koło to leci:) Z drugiej strony podziwiam moją mamę i jej wielką miłość do ojca, gdyż nawet jak ma okazję wyjechać do znajomych na kilka dni to nie chce bo tata. W zeszłym roku udało mi się ją wyekspediować na 2 tygodnie do senatorium, a ja wzięłam urlop na ten czas, to nawet 20 telefonów dziennie odbierałam od mamy, a po powrocie mi powiedziała że więcej nigdy nie wyjedzie, poza wizytami w szpitalu na 2 dni na kroplówki to mama najchętniej przebywa z tatą. Podziwiam ją za to. Jutro znowu dzień z gimnastyką na piłce, zobaczymy jak tatko zareaguje, mama lubi kiedy tato tak ćwiczy, mówi że wieży że to krok do jego powrotu do rzeczywistości, do wybudzenia. Codziennie mam nadzieje na lepsze jutro dla moich najbliższych Pozdrawiam Bożenka
Bozenko , nie dziw się mamie , bo Ona uwaza ,tak jak ja ,ze tylko Ona odpowiednio się nim zaopiekuje. Ja przebywam z mężem 24 godz. na dobe , jedynie go nie mam na oku ,gdy biegnę cos załatwic ,a On siedzi w samochodzie ,oczywiscie zabezpieczony we wszystkie możliwe sposoby. Pytasz ,czy chodzi ,tak "tupta" ,do łazienki ,do sypialni i z moją pomoca wsiada do samochodu. Ale wszystko czynnosci ,które wykonuje ,to jest wyuczone . To co nauczyli go w "Reptach" to umie.,np .jeść łyzka ,chodzic ,wiedziec kiedy trzeba iśc do łazienki itp. A mówi ...."no,no,no k...wa" ,ale mówił tak już po tygodniu ,a nigdy nie przeklinał.Wiem ,ze w tej chorobie jest tp nie przekleństwo tylko słowo zastępcze. A rozmowa z nim ,bardzo często wyglada tak: boli? -no, nie boli -no. Tak ,ze to nie takie proste ,jak mu się nagle cos przypomni ,to próbuje mi wytłumaczyć i ciągle macha zdrową ręka i pokazuje po kolei palce , moze to znaczyc ,ze ktos dzwonił ,lub chce iść spac albo aby zadzwonic do syna i ja muszę się domyslac o co chodzi. Mam nadzieje ,ze u Taty będzie troche lepiej ,tylko trzeba czasu . A ten obojętny wzrok ,to tez norma ,gdyż tato nie jest w stanie skupić sie na czyms dłuzej jak na kilka sekund, minute,ale z czasem te chwila skupienia bedą dłuższe . Jest to dobry znak , bo znaczy to ,ze w mózgu coś tam czasami drgnie , czyli regeneracja. Mówcie duzo do niego w momentach tych przytomniejszych spojrzeń , a kiedy widać ,ze juz go nie ciekawi to przestać gadac. I tak w koło. Tatko musi być cały czas przekonany,ze jest kochany i wśród kochających ludzi /wiem ,ze tak jest/ ale trzeba mu to ciągle powtarzać. Bozenko walcz dalej ,tak jak do tej pory ,a wyniki na pewno beda . Jesteście na co dzień z nim ,to pewnie nie widzicie minimalnych kroczków do przodu ,ale na pewno one są. Pozdrawiam serdecznie
Początkująca
24-01-2013, 21:46:48

Gosiu, ja tez korzystalam pare razy z Twoich rad, za co dziekuje :) ja sie pogodzilam ze stanem mamy ciesze sie z tego co mamy pamietam jak bylo- mama nie ruszala sie tylko otwierala jedno oko, gorzej z moim tata on to ciagle bardzo przezywa o niego sie teraz boje najbardziej, rozmowa z nim nic nie daje a do psychologa nie chce isc. Mama ma czesto takie stany zwatpienia staram sie odwrocic jej uwage to zapomni (ma problemy z pamiecia) rozumie ze musi cwiczyc chociaz probuje znalezc wymowki rozne jak jej sie nie chce. Mozna ja zostawic do 3 godz sama i dac do reki telefon, w razie czego odbierze i powie czy wszystko jest w porzadku i czy nie chce isc do wc, szczescie w nieszczesciu ze nie chodzi sama i sie boi bo wiemy ze sama nigdzie nie pojdzie i sobie krzywdy nie zrobi. jest to na prawde duze ulatwienie z tym telefonem bo wczesniej jak lezala to 5 min nie mozna bylo jej zostawic bo od razu pytala sie gdzie jestem, nawet jak ojciec wychodzil do pracy o 6 to 6;10 panicznie sie bala ze zostala sama i krzyczala zebym przyszla, nawet obiadu nie moglam gotowac w kuchni spokojnie
gość
25-01-2013, 13:58:24

Gosia1954, nie jestem tu długo na forum, czasem coś napiszę w imieniu mojej mamy ale przyznam się ze więcej czytam aby się coś nowego dowiedzieć może wyjaśnię o co chodzi mój brat 4 miesiące temu miał wypadek był bardzo długo w śpiączce i pod respiratorem po przebudzeniu nie ruszył nawet palcem od nogi miał stłuczoną lewą stronę mózgu,/powaznie/ ma porażenie 4 kończynowe jest młodym człowiekiem mieszkał z mamą na wsi miał sondę cewnik i rurkę tracho więc nie było możliwości wziąść go do domu choć lekarze nalegali leżal na oddziele długoterminowym teraz już nic z tych rzeczy nie ma więc mama wzieła go przed świętami do domu ,pomogłam wszystko załatwić i pomagam w opiece, bo brat ma trudności z siedzeniem i chodzeniem z rozumowaniem ku zaskoczeniu jest wszystko w porządku piszę dlatego bo przeczytałam że twój mąż był jak roślina a dziś chociaż trochę chodzi rehabilitant z miasta przyjeżdza 2x w tygodniu ale ja z mężem rehabilitujemy co dzień tzn.. uczymy go chodzić i co dzień robi postępy z naszą pomocą przejdzie prawie całe mieszkanie niezdarnie stawia nogi ale stawia powiedz mi skoro to robi czy jest szansa że będzie sam chodził chociasz trochę aby było mojej mamie lżej w opiece/ona ma swój wiek/ i jest bardzo załamana nie wierzy że będzie chodził na odział rehabilitacyjny są nikłe szanse jest zapisany ale już zaznaczyli że kolejka długa będę prubować jeszcze do Torunia /od nas blisko /a moja mama ma jeszcze chorego męża /rozedma płuc/ jak mogę tak pomagam ale moje dzieci mają do mnie pretensje że nie pomagam przy wnukach/bo wujek popijał i sam sobie zaszkodził to nie powinnam / wiem ,wiem żle wychowane napisz proszę jak długo trwało zanim twój mąż stanął na nogi i czy w naszym przypadku są jakieś szanse ? mój brat ma dopiero 36 lat i życie przed sobą był nadzieją i podpora mojej mamy bardzo proszę o jakąkolwiek odpowiec o jakąś iskierkę nadzieji.pozdrawiam
gość
25-01-2013, 19:41:40

Oj Gosiu gdyby nie to forum to dawno bym dostała na głowę. Tak , pewnie że rozumiem moją mamę, że kocha mojego tatę i że ona dopilnuje wszystkiego najlepiej. Teraz to przynajmniej już nie stoi mi i mężowi nad głową kiedy zajmujemy się tatą bo na początku to był koszmar. Mój tato wiem że my go naprawde kochamy, umie się uśmiechać, że lubi niektóre smaki, a inne nie, potrafi odpowiadać czasami oczami tak lub nie więc mózg pracuje. Po cichu mam nadzieję że to zespół zamknięcia i że uda się z tatą nawiązać kontakt. Uczymy go liter tak na wszelki wypadek, jak lepiej zaczną mu się ruszać palce od ręki to może pisać na komputerze zacznie lub pokazywać po literce.
Ostatnio oglądałam film ,,Motyl i skafander'' i mam cichą nadzieję że z tatą będzie podobnie, to jest moja nadzieja główny bohater mimo że jest cały sparaliżowany porozumiewa się mrugnięciami oczu i tak bym chciała z tatą. Z moim tatą leżała pani ok 70 lat strasznie zmasakrowana po wypadku, głowa prawie miazga a już potrafi napisać na klawiaturze jednym palcem czego chce, co ja boli mimo że nie potrafi połykać, nie porusza ustami i językiem, mam kontakt z jej córka i po prostu jestem zachwycona jej postępami, ale to ruszyło się nagle rok nic się nie działo i tak nagle się to zaczęło, do tego pięknie siedzi i jest pionizowana. Dodam tylko że mają ją w domu i sami rehabilitują, a u mnie co ćwiczymy walczymy a efekty prawie w ogóle. Pocieszam się tylko tym że mozg regeneruje się do 7 lat, a dopiero po ok 2,5 roku jest stabilny i że każdy jest inny i ma na to swoje tępo Liczę po cichu na te Repty nie ważne ja się zgadzam niech tato klnie jak szefc byle się obudził. Pozdrawiam Bożenka

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: