Majka, mój mąż też jest po NZK, stan neurologicznie był bardzo ciężki, niedotleniony dość długo. Ledwo przeżył. Teraz minął rok i 10 miesięcy i jest ogromna poprawa, okupiona ogromną pracą (wielogodzinną) - opieką całodobową, miłością, cierpliwością i wytrwałością. Wraca do życia. Ma kłopoty z pamięcią, ale jest już całkiem sporo rzeczy, które zapamiętuje. Jeździ samodzielnie na rehabilitacje tramwajem (wie w który wsiąść), potrafi zrobić zakupy (z kartki). Trzeba go chronić, bo dałby się niestety naciągnąć, Ale kojarzy coraz lepiej. Jedzi na łyżwach, pływa, opiekuje się cudnie naszym małym dzieckiem (ma rok i pięć miesięcy), nawet chodzi z mim sam na spacer za rączkę na dwie godziny i ja już się nie denerwuje. Pomoże mi zrobić obiad, przytuli, uśmiechnie się, zadzwoni do mnie. Jest takim samym człowiekiem w sensie charakteru jakim był przed chorobą - czyli ciepłym i kochanym. I to wynagradza mi walkę - ćwiczymy cały czas dużo. Jak wracam z pracy, robimy zadania na pamięć, kojarzenie i inne
funkcje poznawcze. Czytamy gazety i je opowiadamy, to samo z filmami. Piszemy maile na komputerze. Jak czegoś nie pamięta, to wyszukuje sobie sam w google i bardzo mu się to podoba. Zaczyna kojarzyć daty bierzące. A... i jeszcze jeżdzi raz w tygodniu samochodem z instruktorem (od niedawna). Każda z tych rzeczy była okupiona wielokrotnymi próbami, na początku bez efektu. Ale z czasem było i jest coraz lepiej i się daje. Wszysy pukali się w czoło i mówili, ze sobie nie poradzi, ale ja nie odpuściłam i bardzo się z tego cieszę. Tak jak napisała Karolina czas pokaże, ale trzeba mu pomóc mocno. Wiele można poprawić. Lekarze jak im opowiadam o stanie mojego męża to niedowierzają i mówią, że to jest ogromna nadzieja dla innych chorych. Pozdrawiam i życzę wszystki wytrwałości i wiary w to co się robi. A i jeszcze jedno - ja naprawdę wierzę, że z tego wyjdzie całkowicie, i że to jeszcze długo potrwa, ale nastąpi. Ja nie odpuszczę i nie zrezygnuję z walki o niego, bo go bardzo kocham, tak jak wszyscy tu na tym forum kochają z pewnością swoich bliskich. Ania (annapk2@wp.pl)