Po prostu wyciągając wnioski albo trzeba być osobą sławna lub znaną, albo dzięki mediom trzeba skręcić dużą i głośną aferę. Żeby cała polska wiedziała to ma się szansę coś osiągnąć. Bo inaczej to bieda z nędzą najwyżej hospicjum zaproponują i to pierwsze jak leci byle pozbyć się problemu. Bo kto będzie trzymał kogoś w śpiączce bez potrzeby. Mój teść dostał trzy zawały w jednym dniu, jeden w domu i dwa w szpitalu. Ratowali jak mogli biegali na wysokości lamperii. Zrobili koro, plastykę, ponownie koro i plastykę z 5 stentami. W czasie tego teść stracił przytomność i zapadł w śpiączkę, zdiagnozowali przy tym też
udar prawostronny. Generalnie to nic się wielkiego tam w szpitalu nie działo, dostawał wiadra leków, podłączyli go do respiratora, rurki pompy i tak dobry miesiąc. Po poprawie odłączyli go od respiratora, trochę rehabilitowali, co prawda kiepsko reagował ale miał otwarte oczy, uśmiechał się na widok jakichkolwiek ludzi podnosił lewą rękę, nieraz chwycił nią butelkę z wodą czy kubek - karmili go przez sondę. Potem teść przeleżał jeszcze 2 miesiące bo odleżyny, zapalenie płuc, przykurcze. Pielęgniarki i rehabilitant ok, lekarze dyskretni małomówni i bardzo oszczędni w słowach, zawsze na zakończenie ,,trzeba czekać''. Potem nagle zapadła decyzja do domu lub do ośrodka, tak mi się wydaje że kombinowali już wcześniej ale nic oficjalnie nie mówili. W sumie cała rodzina mojego teścia to ja i moje dzieci bo jego syn i żona już nie żyli. Nikt mi sie nie pytał czy chce wziąć teścia do domu czy do ośrodka czy gdzie kolwiek. No i w końcu szybko załatwili jakiś dobry podobno ośrodek, rehabilitacja, dobra opieka no i blisko bym miała. Byłam głupia zamiast pojechać tam zobaczyć jak tu radzicie, zgodziłam ufając im no i teścia tam zawieźli. Okazało sie coś na kształt hospicjum pomieszane z ZOLEm do tego ludzkimi słowami po prostu umieralnia dla niechcianych przez nikogo pacjentów. Sale 4 osobowe, 2 pielęgniarki i opiekunka na prawie 40 pacjentów. Nawet materac przeciwodleżynowy to fikcja bo popsuty. Jeździliśmy codziennie, myliśmy karmiliśmy, rehabilitowaliśmy bo tak to tylko 2 razy w tygodniu rehabilitacja. Kupiliśmy materac przeciwodleżynowy, własne poduszki i kołdra bo to co było to tragedia. Taaaaaa wszystko własne poza pościelą, podobno pampersy miały być - to tylko słowa. Odleżyny robiły się błyskawicznie wszędzie plecy, uszy, łydki, no i tam gdzie zwykle też. Po prostu brud smród i ubóstwo, jak położyłam na boku o 20 - tej tak do 7 - 8 leżał jak przyjechałam, zasikany itd. Zabrałam teścia do domu bo co miałam zrobić prawie 9 miesięcy goiłam odleżyny. Udało nam się załatwić rehabilitacje w Juraszu 5 tygodni było ok, byliśmy też u talara i tak od słowa do słowa, od czynu do czynu plus dużo wytrwałości i po 2 latach mój kochany teść wyszedł z ,,zespołu zamknięcia'' na tyle że chodzi, korzysta z toalety, sam sie umyje, naje, zrobi drobne zakupy w kiosku, Co prawda mówi pojedyńcze słowa, ale pięknie pisze, nauczyliśmy go obsługiwać komputer i jest z nami. Czasami jest nam ciężko ale dajemy radę, dzieci podrosły i pomagają dziadkowi. A tak by nie było tego 67 letniego w tej chwili człowieka decyzja jednego lekarza - bo tam mu będzie dobrze, zamęczyli by go brakiem opieki na śmierć. No i tu sie kłania pytanie gdzie są te wszystkie pieniądze które my tu płacimy na służbę zdrowia, oszczędzają tak że aż strach. Dla porównania byłam u znajomej w innym hospicjum w Bydgoszczy Sue Ryder, tam odwrotnie sporo personelu miły, wrażenie że cho cho, pacjenci czyściutcy, kolorowa pościel, dwu osobowe sale, pięknie pachnie. Pacjenci przewijani, nakarmieni zadbani i tu sie okazuje że można tylko trzeba chcieć. A jaki miły personel odpowiada chętnie na każde pytanie, udziela rad itd. Polecam polecam tylko trudno sie dostać, niestety podobno bo dużo ludzi a mało miejsc. Oj należy sie zastanowić zanim odda sie gdziekolwiek swojego śpiocha czy chorego, sprawdzić dokładnie, pojechać pochodzić, porozmawiać z rodzinami innych pacjentów, choc niekiedy jest to nie miło widziane, ale zrobić wszystko aby kochana osoba trafiła w najlepsze miejsce. Kiedy ostatnio z teść jechał do senatorium sprawdziłam wszystko dokładnie i nie puściłam go bo okazało sie ze nie było tam za ciekawie. Mimo tego że nie jesteśmy bogaci to tak kombinujemy aby zawsze sprawdzić warunki. Pozdrawiam