Aniu ,dzięki za słowa otuchy są bardzo potrzebne, a u nas wszystko po staremu ,pchamy to życie do przodu.Od piątku mąż był bardzo pogodny i rozumny /ja tak myślałąm / a dzisiaj znowu trach i fochy, złość itd. Mam nadzieję ,że to tylko zły dzień a nie jakieś cofnięcie się. W piątek byliśmy na imprezie /tak tak dobrze czytasz/ urodziny mężą zorganizowane przez związki. Było to na sali /zaciągnęłam go ha,ha,ha/ dużo kolegów,dyplom i pochwały /ja też się załapałam na pochwały/ no i oczywiście :płacz,śmiech,wspomnienia i tańce! ,nie mówiąć o wspaniałym poczęstunku /jak na weselu / było super ,mąż bardzo zadowolony ,wzruszony i zmęczony. Do dziś wspomina ,tzn pokazuje rękami a ja na zasadzie zgadywania odpowiadam. No a od wczoraj szara rzeczywistość,rehabilitacja, zakupy i cały czas praca przy nim,.Aniu ,niestety już pisałam o przyjacielach, ,że wszyscy deklarują pomoc ,a póżniej i tak zostajesz sama z problemami.Niestety takie jest życie, ale ja pokazałam ,że bez łaski i tak sobie poradzę i szybciej ci niby przyjaciele przyjdą z prośbą do mnie niż ja do nich a wtedy hm.....,Mamy syna ,ale mieszka daleko z rodziną i do póki radzę sama to nie chce go angażować,przecież to dorosły człowiek i nie chcę by rezygnował ze swojego życia / podobno dzieci wychowuje się dla obcych ha,ha,ha/.Aniu trzymaj się dzielnie ,Michał jest obok Ciebie i czuwa ,w razie potrzeby podpowie co masz robić.Mam nadzieję ,że znajdziesz pracę i wszystko się dobrze ułoży.Trzeba myśleć pozytywnie.A jak Ci będzie bardzo żle to idz do niego i opowiedz o kłopotach ,to pomaga i nam też mów ,zawsze pomozemy. Głowa do góry i do przodu./Jak zwykle się rozgadałam/ pozdrowienia.Gosia