No tak ksiądz dobra fura i komora kobieta u boku i wypadek gotowy. A tak na prawdę cieszcie się że się wybudził i że jest ok, załatwcie mu turnus rehabilitacyjny by doszedł do siebie jak najszybciej.
Gość 2014-08-12 10:43:32
Kochani ! 2 tygodnie temu mój 9 letni bratanek miał ciężki wypadek, walczył o życie. Na szczęście żyje! Był wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, ogólnie na początku lekarze nic nie mówili o urazach głowy. Miał pęknięta wątrobę, krwotok wewnętrzny i ogólne stłuczenia organów, na szczęście po 3 operacjach jest już dobrze i stan się ustabilizował. Bratanek był 2 tygodnie pod respiratorem. 5 dni temu było pierwsza próba odłączenia od respiratora, lecz się nie powiadała, wczoraj na szczęście druga próba się udała i Mateuszek oddycha sam. Niestety nadal nie mam z nim kontaktu, choć dokładnie tydzień temu przestano mu podawać środki na śpiączkę farmakologiczną. Ma otwarte oczy, czasem się ruszy ręka lub nogą, lecz nic poza tym. Jestem ciekawa czy jest szansa aby się sam wybudził?
Czy ktoś z Was wie ile max czasu trwa wybudzanie pacjenta po śpiączce farmakologicznej?
Pozdrawiam Daria
Gość 2010-01-18 18:22:58
WITAM!!!!! Chciałabym się dowiedzieć czy jest szansa na wybudzenie się ze śpiączki farmakologicznej. Mianowicie wybudzanie trwa już ponad 3 tygodnie. Niestety jest uszkodzony pień mózgu. Jaka jest szansa na wybudzenie?
Gość 2010-11-22 20:42:30
Witam wszystkich. Dwa miesiące temu ja i mój chłopak mieliśmy wypadek samochodowy. Mi się praktycznie nic nie stało jednak z nim było gorzej. Stwierdzono liczne stłuczenia mózgu i krwiaki. Wprowadzono go w stan spiączki farmakologicznej, z której początkowo mieli go wybudzić po 3 dobach jednak z uwagi na te stłuczenia lek usypiający odstawiono dopiero po 10 dobie. dopiero po 3 dniach od odstawienia leku zaczął reagować. początkowo były to mrugnięcia i ściskanie ręki. Z czasem tych reakcji było coraz więcej, jednak z uwagi na to, iż nie mogli odłączyć respiratora bo nie podejmował samodzielnej próby oddechu ciągle podawano mu leki uspokajające i przez cały ten czas był otumaniony i nie było z nim większego kontaktu. pod respiratorem leżał 4 tygodnie, przeszedł też tracheotomię i zapalenie płuc, które opóźniało odłączenie respiratora. Przez te 4 tygodnie żyliśmy w ciągłym strachu, nie wiedzieliśmy czy będzie żył, czy sie obudzi, nawet jesli się obudzi to czy w wyniku doznanych stłuczeń mózgu i licznych krwiaków nie będzie miał jakiś ubytków. lekarze mówili, że może być wszystko od pełnego wyleczenia do śmierci, że może być tak, że nie będzie mówił, chodził, pamietał. Miał stłuczone najważniejsze ośrodki w mózgu. Miał tez stwierdzony niedowład lewostronny. podczas gdy leżał pod respiratorem ciągle martwiliśmy się, czy odzyska władzę w tej lewej stronie, przez początkowe dni miał zimną lewą stopę i dłoń. Lekarze nie chcieli zbytnio rokować, mówili tylko, że neurologicznie go ocenią dopiero po wybudzeniu. Jak już sie wybudził to był w stanie spełniać proste polecenia. Z czasem jak odstawiono mu leki uspokajające coraz bardziej odzyskiwał świadomość. Teraz jest już przytomny i jest taki jak kiedyś, w wyniku stłuczeń nie utracił żadnej funkcji życiowej. pamieta wszystko, mówi, jest taki jak kiedyś,nawet poczucie humoru mu się nie zmieniło, niedowład się cofa, z dnia na dzień widać postępy. z uwagi na stłuczenia miednicy i złamanie okolicy panewki stawu biodrowego nie może jeszcze chodzić, musi trochę odczekać, ale będzie chodził, juz stoi na nogach.
Do szpitala trafił w stanie krytycznym. lekarze mówili że trzeba czekać czy preżyje 1 dobę, potem 3, po trzeciej powiedzieli, że nie ma bezpośredniego zagrożenia życie, potem kazali czekać do 7 doby bo podobno jest krytyczna. i tak czekaliśmy z dnia na dzień na jakąś informację bojąc sie każdego telefonu i informacji o najgorszym. Idąc na ojom człowiek bał sie wszystkiego, a lekarze zawsze mówili o tych złych rzeczach, o dobrych nie mowili, mówili tylko co ich niepokoi. Słuchając tego było cięzko wierzyć, że będzie wszystko dobrze, ale udało się, teraz jest już naprawdę dobrze, oczywiście czeka go jeszcze kilkutygodniowa rehabilitacja ale żyje i jest z nami i ma ogromna szansę na pełny powrót do zdrowia, ja wierzę, że tak będzie.
Lekarze są zdumieni, ze on po takich obrażeiach mózgu tak szybko dochodzi do siebie, twierdzą, ze to graniczy z cudem, a ja wiem, że to wiara czyni cuda. Nasza wiara i modlitwa wszystkich bliskich osób. Trzeba wierzyć i mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze. My codziennie byliśmy u niego jak leżał pod respiratorem jak był nieprzytomny, głaskaliśmy go i mówiliśmy do niego, puszczałam mu jego ulubione piosenki żeby pobudzić mózg, nie wiem czy to miało jakieś znaczenie ale moim zdaniem trzeba próbować wszystkiego.
Bez wsparcia rodziny, przyjaciół i innych bliskich osób nie weim czy byśmy dali radę to przetrwać, to był jakiś koszmar. Ich wsparcie bardzo nam pomogło, ja mam nadzieję, że pisząc to pomogę komuś kto jest w podobnej sytuacji. Chociaż w ten sposób chciałabym się odwdzięczyć za to, że dostaliśmy drugą szansę.
gość
Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.
Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.