Witam. Jestem tutaj nowy wiec z góry wybaczcie, że zakładam temat który pewnie niejednokrotnie był poruszany, natomiast sprawa dla mnie jest bardzo ważna. Otóż 10 maja miną dokładnie 3 miesiące od momentu jak wystąpił u mamy krwotok podpajęczynówkowy. Stało się to nagle i w miejscu w którym nikt by się nie spodziewał – przymierzalni w sklepie. Po szybkiej interwencji pracowników sklepu przyjechała karetką która przewiozła mamę do Samodzielnego Publicznego Szpitala Kliniczny Nr 1 w Zabrzu. Tam z miejsca przeprowadzono niezbędne badania w tym TK, które wykazało wystąpienie, wspomnianego przeze mnie potężnego krwotoku podpajęczynówkowego. Stan mamy był tak ciężki, że jeszcze tego samego dnia zadecydowano o przewiezieniu jej do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu. Nie będę może opisywał wszystkiego, ale następnego dnia rozpoczęto ratowanie życia mamy. Przeszła chyba wszystkie etapy leczenie neurochirurgicznego począwszy od klipsowania tętniaka, drenażu, leczenia farmakologicznego, kończąc na zastawce komorowo-otrzewnej(powikłanie w postaci wodogłowia) Ogólnie opieka neurochirurgiczna i sam proces leczenie stał na najwyższym poziomie. Dzięki lekarzowi prowadzącemu dr. Markowi Koperze mama żyje i może rozmawiać z nami. Wielkie ukłony dla niego i pozostałych lekarzy którzy wyciągnęli mamę z 4 stopnia stanu klinicznego według skali Hunta - Hessa. W chwili obecnej leży na oddziale Rehabilitacji Medycznej też w tym samym szpitalu. Całe szczęści krwotok nie pozostawił po sobie żadnych skutków obocznych w postaci paraliżu, niedowładu, porażenia. Dzięki temu mama już sama chodzi, sama załatwia swoje potrzeby fizjologiczne, sama się odżywia i wszystko jest na najlepszej drodze by po 3 miesiącach spędzonych w szpitalu wróciła do domu, gdyby nie jedno ale. Chodzi o pamięć. Nie jest z nią najlepiej. Pozapominała mnóstwo rzeczy z przeszłości, mnóstwo zdarzeń i wiele osób. Będąc u niej w godxinach popołudniowych nie potrafi opowiedzieć co robiła rano albo kto rano ją odwiedził. Nie zawsze potrafi poprawnie odpowiedzieć na pytanie: gdzie mieszka, jakim autem jeździ, gdzie pracuję. Zdarzało się, że mnie, swojego syna nie rozpoznała. Stąd moje pytanie, czy chorzy po tak ciężkiej chorobie, odzyskują pamięć i świadomość? Jak w przyszłości wyglądać może sprawa z zapamiętywaniem, bo na tą chwilę zapomina co się do niej mówiło 5 minut wcześniej. Czy ludzie tacy wracają do pracy czy przechodzą na rentę? Podobno mózg jak każda inna część ciała człowieka ma niesamowitą zdolność do samoregeneracji, i czy po takim procesie człowiek odzyskuje swoją osobowość? Jak długo może trwać cały proces przypominana wszystkiego? Ktoś z doświadczenia może podzielić się jakimiś wskazówkami?. Byłbym wdzięczny za jakąkolwiek opinię. Pozdrawiam serdecznie