Witam wszystkich z szyderczym uśmiechem :-/.
Na długi weekend pojechałem na ryby, siedziałem nad stawem trzy dni i trochę wiało. Trasa w obydwie strony (łącznie około 500 km.)z włączoną klimą skierowaną na mnie bo żonie zimno. W poniedziałek zaczęło boleć mnie ucho (tak u dołu za małżowiną), żadnej gorączki i innych objawów. Męczyłem się do czwartku, ból nie był mega silny ale po pół nocy pozarywane, nie działały na mnie leki przeciwbólowe i krople znalezione w apteczce, mogłem zasnąć tylko półsiedząc. W czwartek rano zaczęło mi odejmować smak i pół twarzy - po południu już nie mrugałem, zero ruchu nosem, policzkiem czy ustami po prawej stronie. Laryngolog stwierdził porażenie spowodowane stanem zapalnych ucha. Dostałem antybiotyk (nie pamiętam nazwy ale przepisywany też jest na boreliozę) wit. B12 i carboksylazę (lub jakoś tak) dodatkowo inny lekarz przypisał mi nivalin (wybrałem łącznie 25 mg - może za mało) oraz sterydy. Po 1 tygodniu pojawiły się bóle w obszarze nerwów (od dotyku nad łukiem brwiowym, pod okiem i na żuchwie) + ten sam co był za uchem. Z tego co dr Google mi powiedział to
nerwoból a porażenie to 2 osobne schorzenia ale może tak ma być. Poszedłem do neurologa dostałem milgamme i rehabilitację (elektrostymulację i laser). Jestem po 6 zabiegach już nie boli tylko czasami "zaćmi" za uchem i jak nie jestem zmęczony to minimalnie drgnie mi brew, jak robię "groźną minę" to czuję że jedno ze ścięgien czy co tam jest na szyi się rusza. Ogólnie jest lipa, żarełko mi wchodzi między policzek a dziąsło, dodatkowo po zdrowej strony wywaliło mi aftami i pękła plomba (to nie żart) więc jedzenie to niezła przygoda, nauczyłem się lepiej mówić ale lepiej się nie uśmiechać. Jeżeli chodzi o pracę i życie codzienne to dam wam pewną radę, patent z nauki autoprezentacji. Poproście kogoś żeby Was nagrywał i coś czytajcie. Pomoże wam to wyłapać i wyeliminować pewne niezbyt estetyczne wpadki (w końcu rozmawiamy z ludźmi w domu, w pracy czy nawet w sklepie), o których informuje nas wyraz twarzy słuchającego. Jak jesteśmy zdrowi to mamy pewne grymasy, zachowania z których istnienia nie zdajemy sobie sprawy, dodatkowo przy porażeniu twarzy pewne sytuacje mogą być niezręczne a można je wyeliminować. Więc telefon czy inna kamera w łapki i pracujemy nad wizerunkiem a dawno nie widziani znajomi nie będą nas pytać o bolący ząb czy skutki
wylewu. Co nas nie zabije to nas wzmocni. Nara.