Witam,
Porażenie nerwu twarzowego mam od maja 2012. Dostałam będąc w 8 miesiącu ciąży. Poszłam do lekarza i usłyszałam, że nic nie może poradzić (czyli leków nie dostałam, bo nie mogłam nic brać ze względu na dziecko), ale dostałam skierowanie na zabiegi (masaż + laser), niestety poprawy żadnej nie było. Przed porodem wylądowałam w szpitalu bo zaczęło się pogarszać, przechodzić na zdrową stronę. W szpitalu nic mi nie pomogli, kazali unikać przeciągów i siedzieć w cieple (co nie było trudne bo akurat wtedy było temp. powyżej 30 stop.) Dopiero po porodzie trafiłam do lekarza znającego się na rzeczy, oczywiście prywatnie od którego dostała leki (zastrzyki z Nivalinu, tabletki sterydowe, ale nie pamiętam już nazwy, alanerw, tabletki z wit B, tabletki poprawiające ukrwienie w okolicach twarzy) i oczywiście fizykoterapia (laser, lampa solux, pole magnetyczne, jonoforenza i elektrostumulacja punktowa twarzy). I jeszcze dodam że zabiegi płacę sama w prywatnym gabinecie fizykoterapi, ponieważ na NFZ kazali mi czekać jak dobrze pamiętam chyba 3 miesiące i też nie zrobiliby mi wszystkich zabiegów bo nie mają sprzętu. a to nie są aż takie duże koszty, bo jeden zabieg kosztuje średnio 8 zł. Można powiedzieć że zaczęło przechodzić wkońcu, ale na chwilę obecną nie ma całkowitej poprawy a minęło już prawie pół roku. i jeszcze jedno ćwiczenia mimiczne trzeba wykonywać jak najczęściej i unikać przeciągów (bo niestety ale mnie załatwiła klimatyzacja w samochodzie). Dużo cierpliwości i zdrowia życzę