Witam. Mój tata na początku stycznia dostał porażenia nerwu twarzowego, nikt oczywiscie nie umiał powiedzieć dlaczego. Lekarz rodzinny skierował go do szpitala tam jednak potraktowano go jakby przyszedł z przeziębieniem. Zrobiono rtg, przepisano encorton, zinat i witamine b i kazano czekać. Po 2 tygodniach przyjmowania leków i żadnej poprawy tacie przepisano elektrostymulacje, lampe solux (niebieską) i laser. Poza tym kupiliśmy lampę bioptron i tata naswietlał twarz około 4 razy dziennie po 6 minut. Prócz tego ciągłe ćwiczenia przed lustrem, robienie min, dzióbek, próba gwizdania, nadymanie policzków itp, itd. do tego robiłam tacie masaz twarzy. Od momentu rozpoczecia elektrostymulacji po 3 zabiegach pojawiły się pierwsze efekty (minimalne drgnięcia dla innych niezauważalne, ale z każdym dniem było lepiej) Po 2 seriach zabiegów i ciagłego naświetlania lampą bioptron tata przyjął jeszcze serie nivalinu w formie zastrzyków. Powolutku prawie wszystko wróciło do normy. Jedynie gdy sie ktoś bardzo dokładnie przyjrzy widac, ze jedno oko jest odrobine większe i gdy tata się smieje mozna zauwazyc lekka różnicę. Piszę to wszystko by dodać otuchy tym, którzy walcza z tą chorobą. wiem jakie to ważne gdyż sama spędziłam wiele czasu na forach szukając pomocy i wskazówek. U taty wszystko trwało 3 miesiące. mam nadzieje, ze stopniowo i reszta wróci do normy. dla wszystkich chorych mogę powiedzieć tyle, ze najważniejsze jest działanie jak największą ilością sposobów. ja chwytałam się wszystkiego czego mogłam. Robiłam tacie też okłady z podgrzewanych plastrów borowiny (można kupić w aptece za kilka złotych) Sadze, ze najwięcej pomogła elektrostymulacja, laser i lampa bioptron, a takze ćwiczenia. Nie poddawajcie się kochani. Jeśli macie jakieś pytania a ja będę umiała na nie odpowiedzieć piszcie. Cierpliwości wiary i dbajcie o siebie, chrońcie porażone miejsce, ogrzewajcie je. Pozdrawiam