Opiszę swoją historię może ktoś wyciągnie z niej jakieś wnioski, lepiej uczyć się na cudzych błędach niż na własnych. Mieszkam w małej wiosce, gdzie bez prawa jazdy i samochodu nie można normalnie funkcjonować. Przed zrobieniem prawka miałem w życiu 4 ataki, po jego otrzymaniu trochę więcej, z obawy przed utratą prawka lekceważyłem ataki, oraz nie chodziłem do lekarza, nie przyjmowałem żadnych leków . Niestety po 6 latach od otrzymania prawka, podczas prowadzenia dostałem ataku wylądowałem samochodem w rowie. Na szczęście nikomu, oraz sobie nie zrobiłem krzywdy. Tego samego dnia zapisałem się do lekarza.Udałem się na wizytę nie wspominając nic o tym nieszczęsnym zdarzeniu. Jednym z pytań lekarza było pytanie o prawo jazdy, powiedziałem że nie posiadam. Lekarz powiedział że gdybym miał lub zobaczył że prowadzę musiałby to zgłosić do odpowiedniego urzędu. Udałem się do innego lekarza zadał mi te same pytania, również powiedziałem że prawa jazdy nie posiadam. Lekarz powiedział mi prosto w oczy że gdybym miał i coś by się stało to jego pierwszego by zamknęli. Teraz jestem pod stałą kontrolą neurologa, przyjmuję leki, ataku nie miałem 3 lata, samochodem jeżdżę dalej, ale tylko wtedy gdy muszę, częściej siedzę na fotelu pasażera. Z obawy przed osobami życzliwymi wymieniłem prawko polskie na angielskie, gdzie mieszkałem przez jakiś czas. W Wielkiej Brytanii leki na padaczkę są bezpłatne, można również otrzymać darmowe bilety na komunikację publiczną. Proszę żeby nikt mnie nie oceniał.