Witam. Mój mąż tydzień temu spadł z dużej wysokości, nie dawano mu szans na przeżycie. Dostał transfuzję krwi, żyje, choć oddychanie podtrzymuje respiorator, a krążenie wspierają leki. Pomyślnie przeszedł operację nogi. Największą obawę budzi obrzęk mózgu, nikt nie wie co będzie dalej... Teraz powoli ma zmniejszane leki sedujące, otwiera delikatnie oczy, porusza ręką, nogą. Głeboko wierzę, że ten cud trwa nadal i mój mąż wróci kiedyś ze szpitala do mnie i naszego rocznego synka. Nie wolno tracić nadziei.
Wszystkim czytającym to, a będącym w róznie trudnej sytuacji życzę dużo siły i wiary w lepsze jutro.
Bluesun