Ja może odpowiem na dwa posty.
Do alicjaskroczek:
1. Masz rację regularne wizyty u neurologa to podstawa. Aż osiągniesz czas 4 lat bez ataku i całkowicie zejdziesz z leków. Pamiętajcie jednak, że żaden lekarz nie jest idealny i im sami wiecie więcej o swojej chorobie tym lepiej.
2. Alkohol - jak mi powiedział pewien mądry lekarz - "Alkohol jest niewskazany. Tak samo jak jedzenie i życie. Bo zabija. Ale życie nie jest po to żeby się zamknąć w klatce. Proszę ubrać się w rozsądek i próbować. Jeśli nic się nie stanie po 100 gramach piwa, to można następnym razem wypić 200g, a potem i 500g. Jeśli nic się nie stało w kinie, to można iść na imprezę ze światłami i muzyką. Patrzeć na siebie, obserwować. Jeśli nie szkodzi 5 razy to i za 6 nie zaszkodzi. Trzeba tylko umieć na siebie rozsądnie patrzeć.
Padaczka to choroba. Nikt nie wie dokładnie co ją powoduje u danego człowieka. Zapobiegamy atakom, ale nie można siebie uwięzić, bo 99% chorych to zabiera radość życia,a realnie nie pomoże.".
Może przeczyta to parę nieletnich i rodziców - rodzice wykazują nadopiekuńczość. A to nie jest dobre, bo padaczka to choroba zwykle na całe życie i nie można tego życia choremu odbierać.
3. Leki - należy je zażywać regularnie, ale znowu nie dać się zaszczuć. 2-4 godziny nie robią różnicy, bo lek gromadzi się w ciele i nawet jak nie łykniesz tabletki, to długo jest wydzielany z mięśni, wątroby, itd. Ale opuszczenie więcej niż jednej dawki zaczyna być GROŹNE. Wtedy na 90% można się spodziewać ataku. 2 dawki, to atak prawie pewny.
4. Dość rozpowszechniony mit o drgającym świetle. Według badań padaczkę fotogeniczną ma jakieś 5% epileptyków. Wprawdzie jest to najczęstszy stwierdzony powód ataków, ale to i tak ledwie 1 na 20 osób. Więc znowu należy na sobie sprawdzić kilka razy (z coraz większym natężeniem) i jeśli nic się nie dzieje to po prostu żyć.
5. I taka ogólna rada - jeśli jesteście w szkole, imprezie, w związku, w pracy - dobrze żeby chociaż jedna osoba z otoczenia wiedziała że macie padaczkę (najlepiej jakby wiedzieli wszyscy, ale wielu epileptyków boi się reakcji ludzi) i co należy zrobić.
Chodzi o to, że jak dostaniecie niespodziewanego ataku, żeby Wam ktoś nie wyłamał zębów, urwał głowy, itp. Bo ludzie mają różne durne i zakorzenione starożytnymi dyrdymałami pomysły. Czyli np. wkładanie łyżki, najczęściej metalowej obecnie, w usta
Do Caro:
1. Po pierwsze idź do ginekologa, bo czas na to najwyższy
Najlepiej zapytaj neurologa czy nie poleci Ci kogoś i wtedy może uda im się prowadzić wspólne leczenie jeśli kiedyś będziesz miała problemy ginekologiczne (albo podczas ciąży).
2. Osobiście radzę Ci powiedzieć chłopakowi o Twojej przypadłości. Niekoniecznie teraz, ale koniecznie jeżeli postanowicie wybrać się na jakąś wycieczkę, wakacje, itp. Musi być przygotowany i wiedzieć co ma robić. Tak samo jak Ty musisz mieć w nim oparcie, a nie zamartwiać się stale: "nie mogę mieć ataku, nie mogę mieć ataku...".
Jeśli ma Ci być bliski to musi Cię chronić, a nie panikować.
Jeśli się po rozmowie przestraszy - trudno i tak byś z nim nie mogła być dłużej, bo ucieknie po pierwszy ataku, albo jak mu ktoś "życzliwy" doniesie. Ale jeśli dobrze wybrałaś, to sam poszuka więcej informacji o padaczce. Parę razy porozmawiacie i tyle.
Dla Ciebie to kamień z serca, oparcie i ogólnie posłuży to Waszemu związkowi.
/Pepe