Witam
Mój przyjaciel 20 listopada spadł ze schodów.Leżał na dworze całą noc w samej koszuli.Rano znalazł go sasiad w kałuży krwi.W stanie krytycznym zabrano go na operację.Wycięto mu jeden krwiak.Niestety najwiekszy był przy pniu mózgu i nie dało sie go wyciąć.Lekarze powiedzieli ,że stan jest beznadziejny i w kazdej minucie mamy spodziewac sie najgorszego...Nikt nie dawał nam cienia szans.Po 2tygodniach lekarz zdziwiony stwierdził,że Marek przezył wypadek,ale nie wiadomo czy sie kiedykolwiek obudzi.(to był piątek).We wtorek otworzył oczy.Kiwa głową,że nas słyszy,ściska za rękę.Odłączyli go od respiratora.Jedyne co mnie smuci to jego przerażone spojrzenie.Widać,że sie bardzo boi.Mówie do niego dużo i łagodnie,niestety nie poznaje nas.Mam nadzieję,że kiedyś wróci jego pamięć.