Wiem co czują osoby, które zetknęły się z tym gównem bo inaczej nie można tego nazwać.
Po 1,5 roku zdecydowałam się napisać na forum. Choć nie jest łatwo. Z glejakiem walczyła moja kochana mama objawy jakie miała to problem z utrzymaniem równowagi oraz z pamięcią. Trafiła 4 maja 2014 roku na SOR stwierdzili udar wypisali mamę po 5 dniach z zaleceniem rehabilitacji jak na udar mama nie odniosła poważnych konsekwencji jedyny minus to szybko się męczyła. Mama ćwiczyła miała rehabilitację jednak jej stan zamiast się poprawiać pogarszał się była słaba, zamyślona, nieobecna. Ciężko jej było się poruszać wtedy po raz drugi trafiła na SOR rezonans guz mózgu. Szok rozpacz niedowierzanie. Szukaliśmy najlepszych specjalistów. Załatwiliśmy mamie miejsce w szpitalu w Bydgoszczy tata był w stałym kontakcie z dr Furtakiem. Przewieźli mamę do Bydgoszczy zrobili biopsje. Guz był tak umiejscowiony, że był nie operacyjny. Lekarze stwierdzili że zostaje radioterapia ale to tylko przedłuży życie. Przywieźliśmy mamę do domu. Oczekując na wynik dzięki któremu mogliśmy ewentualnie zacząć radioterapie. Zajmowaliśmy się nią najlepiej jak tylko było można. Mama ciągle spała karmiona była przez nas bo sama nie miała siły trzymać sztućców to był straszny widok. Zmarła po 2 tygodniach od przyjazdu do domu. W gronie najbliższych. Straszny widok kiedy ukochana osoba odchodzi i nie może złapać tchu, a ty nic nie możesz zrobić. W ostatnim tygodniu mama ciągle spała jednak kiedy odchodziła otworzyła oczy i spojrzała się na nas. Najpierw na jedna stronę łóżka później na drugą, łzy pociekły jej po policzku i było koniec ;( Po śmierci przyszły wyniki ze szpitala że to glejak wielopostaciowy IV stopnia.
4 sierpnia w dniu pogrzebu dostałam @ z kliniki Gamma Kneif ze mama nie kwalifikowała się do zabiegu nożem gamma. Kiedy to przeczytałam poczułam ulgę. Mama żyła od diagnozy 2 mc z hakiem szok.
Kiedy to pisze łzy ciekną po policzku mimo, że minęło 1,5 roku. Tym bardziej, że we wrześniu 2014 miałam brać ślub wszystko zostało odwołane.
Pobraliśmy się w 2015 roku ale ślub bez kochanej mamy to już nie to samo. Ciężko do tej pory się z tym pogodzić. Zostawiła tatę,3 dzieci i 1 najukochańszą wnuczkę w wieku 1 roku na którą tak czekała.
Od tamtej chwili żadne święta, już nie będą takie same, żadne rodzinne spotkania. 1 sierpnia 2014 roku zmarła moja mama mając 53 lata a z nią część mnie.
Ciężko uwierzyć w to że silna zdrowa kobieta nagle staje się cieniem i dotyka ją coś takiego.
Do tej pory myślałam że coś takiego jak guzy nas (moją rodzinę) nie dotyczą zawsze się słyszało, że ktoś choruje oczywiście współczuje się ale kiedy dotyka to Ciebie zmienia się myślenie i inaczej się patrzy na życie.
I nie ma żadnego sposobu by pokonać te gówno żadna witamina, dieta, chemia, operacja, naświetlania nie pomogę ewentualnie przedłużą życie ale co to za życie.
Czasem nawet cieszę się ze mama nie doczekała chemii i radioterapii to by ją zabiło, świadomość tego co się wokół niej dzieje. Mama nigdy się nie dowiedziała co jej jest może się domyślała ale nie wiedziała, nigdy też nie zapytała, ponieważ choroba bardzo szybko postępowała i do końca już nie była świadoma niczego. Bardzo za nią tęsknię i bardzo mi jej brakuje, była moja najlepszą przyjaciółka razem z siostrą miałyśmy z nią super kontakt. Nie ma dnia bym o niej nie myślała. KOCHAM NA ZAWSZE. Aga obecnie 27 lat