Heeeej heeeej!
Nie zapomniałam o Was, nawet często patrzyłam i czytałam forum, ale nie miałam sił…Złapało mnie zapalenie oskrzeli i to dosłownie z dnia na dzień, fatalnie się czułam, w sumie czegos takiego jeszcze nie przezyłam…uff….ale już jestem po antybiotyku i innych lekach, wiec stwierdziłam, że zasiądę nocą i coś skrobne :)
Fajnie, że piszesz Koza :) małą masz dawke jak na tyle ataków, 900 to ja brałam w takim okresie tylko na wieczór i tak jest do dzisiaj, mimo, że 3 lata bez ataku. Super że trafiłas na takich ludzi w szkole, którzy Ci pomagają, czy tam wspierają. Wiesz ja zawsze obawiałam się tego jak to będzie jak dostane ataku na ulicy, w mieście. Obawy były związane z tym, że pewnie nikt mi nie pomoże, a tu miła niespodzianka…środek Krakowa, jedna z bardziej „zaludnionych” ulic , stało się, atak grand mal..byłam umówiona na spotkanie, gdzies tam czekała na mnie siostra,..ludzie od razu pomogli i nie zadziałała psychologia tłumu, że każdy z obecnych tylko obserwował i zrzucał odpowiedzialność na inna osobę. Trafiłam do lepszego szpitala , udzielono mi super pomocy i wszystko skonczyło się dobrze. Jedyne co pozostało to jakies tam siniaki i potłuczone kolano. Choc to u mnie normalne było, pełno siniaków, blizn, szczególnie raz kiedy sobie zrobiłam jaja z Epi i zlekceważyłam aure no i dostałam ataku na żwirku no i miałam strasznie „zryta” twarz, ale po bliznach dzis już nie ma śladu :)
A co do tego niepamiętania co się robiło…hehhehe…po pierwszy ataku, który był na wycieczce, dali mi cos w szpitalu w dupsko, nie wiem co to było ale pobudziło mnie na Maksa, jakas chora się zrobiłam, wszystkim dokuczałam, smiałam się jakbym była pijana, a już na samym koncu nawet chciałam się bic :(
Wiesz rodzina zawsze będzie się martwiła, pamiętam dokładnie jak ja ukrywałam czasem ataki przed rodzicami, teraz patrzac z perspektywy czasu to chyba nie było fair, zle się z tym czułam. Nie dawno opowiedziałam im wszystko, tata stwierdził, że to trochę nie poważne było, i że nie miałam prawa decydowac o tym czy powinnam mówic czy nie. Ale mysle ze pewnie gdyby sytuacja się potórzyla znów zrobiłabym to samo ;)
I tak jak Magda pisze, może lekarz dołaczy Ci drugi lek, zmieni dawke, wtedy ataków będzie mniej. Trafienie z lekami to troche taka loteria, zyczę by Ci się udalo :)
Nie będę Cie straszyc, ale z nauka może być jeszcze gorzej, im dłużej przymujesz leki tym pamiec jest gorsza, niestety…
Aaaa co do ziółek…to nie mam pojęcia czy to działa czy nie, nigdy nie próbowałam, wiem, że dieta ketogenna mi pomogła, wiec może i ziółka komus pomoga :)
Pozdrawiam i życzę dobrego tygodnia
jula