Witam. Skoro już zaistniałam na forum - to i się przedstawię:
Mój wynik badania diagnostycznego MR
C3/4 -
przepuklina jądra miażdżystego uciskająca worek oponowy i rdzeń kręgowy centralnie i lewobocznie,
C4/5 - widoczna podwięzadłowa przepuklina jądra miażdżystego modelująca przednią powierzchnię worka oponowego bez cech kompresji na rdzeń kręgowy,
C5/6 widoczna wypuklina zwężająca obustronnie otwory międzykręgowe,
C6/7 widoczna podwięzadłowa przepuklina jądra miażdżystego uciskająca worek oponowy centralnie i lewobocznie zwężająca lewy otwór międzykręgowy,
C6/7 cechy względnej
stenozy kanału kręgowego, szerokość kanału kręgowego 10mm.
Ot i cała ja.
Czy boli? Boli. Boli jak jasna (...), ale jakoś tak mam wrażenie, że jestem osamotniona w tej ocenie, bo lekarze z komisji ZUS stwierdzają jednoznacznie, że z takim schorzeniem mogę normalnie (cokolwiek by to nie miało oznaczać) funkcjonować, pracować i cieszyć się życiem - a że twierdzę, że boli? no cóż.. to JA tak twierdzę...
O co mi chodzi?
Ano tylko o jedno - o prawo do bólu. Chciałabym, by mnie NIE traktowano jako osobę, która udaje chorobę i uwierzyli, że jeśli idę na zwolnienie lekarskie, to coś tam faktycznie mi jest, jeśli mówię, że drętwieją mi ręce i nie mogę wykonać najprostszych czynności - to tak jest faktycznie... jeśli np. przez 4 dni nie mogę wstać z łóżka do tego stopnia, że to w nim muszę się uporać z potrzebami fizjologicznymi - to jak jest naprawdę, a jeśli lekarz przepisuje mi zastrzyki przeciwbólowe na pograniczu morfiny - to chyba boli mnie co najmniej więcej niż trochę...
Rozumiem, że nie do każdego przemawia jakieś tam C3, C4... ustawiczne narzekanie "dzisiaj piesko się czuję, nie usiądę przy kompie i chyba nie ugotuję obiadu... nie rozwieszę prania... " - po jakimś tam czasie jest traktowane jakbym powiedziała "kiepska dzisiaj pogoda no nie?" i nie wynika to z bezduszności najbliższych ale z faktu, że z czasem taki stan przyjmuje się już jako normę.
Czego oczekuję?
No właśnie. Ja świetnie sobie radzę (poza okresami kiedy jednak NIE) a na tym forum śmiem oczekiwać, że moje C3...C4 itd komuś jednak coś mówi, że "usłyszę", że ma prawo mnie boleć, że nie wymyśliłam sobie tej choroby albo jej objawów.
Wcześniej poczytałam sobie Wasze wypowiedzi. Oczywiście każdy przypadek jest inny - wiadomo! ale schorzenia które opisujecie są porównywalne do mojego. Jestem pełna podziwu dla tych, którzy zdecydowali się na operację. Dlaczego ja o tym nie myślę?
Po pierwsze - nie jestem specjalistą. Opieram się na opinii lekarzy (np. z komisji ZUS-u), a oni twierdzą, że tak właściwie to nic aż takiego mi nie jest. Więc może to prawda, może przesadzam żeby usprawiedliwić swoje lenistwo?
Czym Wasze schorzenia są inne niż moje, że decydujecie się na operację? Dlaczego moi lekarze (np. m.inn.Neurochirurg z Poznania-Puszczykowo, czy z Kalisza) stwierdzili, że skoro jeszcze ruszam rękami i nogami, chodzę, itp. to mam się nie pchać na operację a jeśli już - to podejmą się jej tylko wtedy jeśli zaistnieje zagrożenie dla mojego życia.
Opisujecie na forum o operacjach, gdzie obdarzono Was jakimiś "implantami"... powracacie do zdrowia... to dlaczego mi lekarze mówią, że z takiej operacji mogę wyjechać na wózku inwalidzkim,... ?
Ech... rozpisałam się niepotrzebnie - a miałam zamiar tylko się pokazać na forum. Ale obiecuję - poprawię się. Nie wiem kiedy ale - poprawię się.
Pozdrawiam tych, którzy wytrwali w czytaniu - Elżbieta.