Najbardziej chyba wkurzają mnie uwagi typu: " O, jak ładnie, dobrze wyglądasz, gdzie ty jesteś chora". Kiedyś tłumaczyłam, teraz udaję, że nie słyszę, nie reaguję. Przecież nie będę tłumaczyć, że drętwieją mi ręce, że boli, nie mogę wykonać wielu czynności. a olbrzymie sińce pod oczami kamufluję korektorem. Ktoś, kto przez to nie przeszedł, nie zrozumie. To nawet nie jest zła wola, po prostu brak pewnych doświadczeń.
Kiedyś próbowałam coś udowadniać, spełniać oczekiwania innych. Wracałam szybko do pracy po operacjach, bo to przecież nic takiego, nie pracuję fizycznie. Zmądrzałam dopiero po 5 operacji. To ja jestem ważna , ja wiem co mnie boli, co mi wolno a co nie! Nie kieruję się już zdaniem innych.
A rodzina? Po prostu po pewnym czasie się przyzwyczajają. Wniosek- należy walczyć o siebie, o swoją sprawność, to jest najważniejsze. Doskonale wiem, co mówię. W obecnej chwili płacę wysoką cenę za to , że uważałam, iż należy żyć normalnie, nie pieścić się ze sobą, spełniać oczekiwania innych. Pytanie tylko co to znaczy w naszym przypadku "żyć normalnie". Elu, Ty sama musisz wyznaczyć sobie granice własnej aktywności, Ty sama wiesz, co jest dla Ciebie dobre, a co złe. A lekarze, cóż, są różni. Musisz szukać tego właściwego.
Ps. Spinka- nie tylko Ty musisz sobie często sama radzić. Ja kiedyś pojechałam sama na operację, mój mąż był za granicą służbowo, wcześniejszy powrót związany byłby z pewnymi konsekwencjami. Poradziłam sobie. Wiele możemy!
Pozdrawiam. Bożena