katarzyna.a.
Oczywiście, każdy z nas to indywidualny organizm i różnie reagujemy a ręce operatora i aparatura też robią swoje, tyle, że teraz chyba wszędzie są dobrzy (tak myślę) neurochirurdzy i sprzęt - dogoniliśmy Świat :)
Co do samopoczucia: naprawiany przedmiot już nigdy nie będzie jak nowy, lekarz tylko reperuje, łata nas ale cudów nie zrobi. W każdym razie u mnie operacja wiele pomogła - minęły silne bóle potylicy,
zawroty głowy, ograniczona ruchomość i moc ręki ale n.p. drętwienie rąk wróciło po ok. 2 m-cach. Uważam, że to malutka cena za zysk jaki otrzymałam. Teraz wystarczy kilka ruchów głowy aby drętwienie przeszło, kiedyś mogłam ruszać bez końca i nic.
Ponad to: nigdy nie jest tak, że tylko na jednym poziomie coś się dzieje. Operują tylko wtedy i tylko tam, gdy/gdzie mamy ucisk na rdzeń, innych poziomów nie ruszają, jeśli jego nie ma. A wiadomo, że jak w jednym miejscu coś poprawią to za jakiś czas jest "szansa", że następne poziomy też będą wymagały reperacji. W moim rezonansie wyszły
przepukliny na wszystkich poziomach ale tylko jedna wpychała się do rdzenia i właśnie w tym miejscu odciążyli kręgi.
W każdym razie, teraz się śmieję, że mogą mnie operować co miesiąc.... gdybym znowu została skierowana (oby nie) na podobną operację to tym razem zgodziła by się bez tego poprzedniego stresu i lęku :)
Jeśli jeszcze chcesz o coś spytać to śmiało, jeśli będę znała odpowiedź to chętnie udzielę
Serdeczności :)