Szyjko, dziękuję bardzo. Opis zamieściłam w osobnym wątku. Objawy zaczęły się nagle. Jeszcze miesiąc temu myślałam, że jestem niezniszczalna.
Zaczęło się od bólu ręki, ale takiego że schodziłam prawie. Myślałam że jakbym ją ucięła to mniej by bolało to ucięcie niż sam ból. To było jakoś przed świętami.. Myślałam, że ją przeciążyłam bo kilka razy zdarzyło mi się taszczyć na rękach mojego trzyletniego synka. Bo tyle się mówi, że dzieci nie należy zostawiać samych w samochodzie.
Najpierw próbowałam dostać się do ortopedy ale pani w przychodni stwierdziła że to nie jest stan zagrażający życiu i muszę się zapisać a zapisów nie ma bo to końcówka roku jest. To próbowałam prywatnie też nie miałam szczęścia bo ten ortopeda jest oblężony. W tedy jakoś na forum przeczytałam o neurochirurgu.
Udało się poszłam no i tu taka niespodziana na początek roku.
Mój neurochirurg stwierdził że mam rozwalony kręgosłup praktycznie od C3 do C7. Tak naprawdę to powinien mi go ustabilizować na całości. Najgorsze jest C5-C6 bo tam jest potężny ucisk na nerw. Tak naprawdę chciał mnie zabierać na stół od razu ja tylko wynegocjowałam ten tydzień.
Nie wiem czy "muszę" mieć tą operację, jedyne co mogę zrobić to zaufać lekarzowi.
Pytałam czy nie da się tego spróbować rehabilitować, na co mi odpowiedział, że w tym stanie to on się pod tym nie podpisze. Czasem udaje się coś w zdziałać ale w moim przypadku jest podobno katastrofalnie. Widziałam mój kręgosłup jest wygięty w literkę c i to że on mi go ustabilizuje na C5 to wcale nie znaczy że na tym się zakończy moja przygoda z
dyskopatią ona się dopiero zaczyna.