Dziękuję za odzew Dziewczyny.
opisze krótko sytuację, może komuś sie przyda.
wypadek samochodowy miałam w lutym 2009r. czołówka na lodzie. sprawca został skazany mandatem.przyjechała karetka, ale ja czułam się dobrze, nie pojechałam z nimi do szpitala. przez pierwsze kilka godzin nie czułam bólu. dopiero po 7-8 godzinach poczułam, że coś się dzieje z prawą ręką, do tego
ból głowy, drętwienie itd.pojechałam do szpitala:standard, rtg, kołnierz, za dwa dni objawy się tak nasiliły,że wyłam, MRI, ekstruzja krążka, decyzja neuro - operacja. nie zgodziłam sie, wyrehabilitowałam. z OC sprawcy dostałam niewielkie (jak się teraz okazuje) odszkodowanie z zadośćuczynieniem. no i od tego czasu żyłam oszczędzając się, sami wiecie, "zaliczyłam"wszystkie chyba możliwe formy
rehabilitacji, leków i inne nowości. no i teraz od czerwca wróciło z siłą dużo większą i nie chce przejść. uczę w szkole.wiadomo,jaka jest sytuacja, zwalniają nauczycieli. absencja postawi mnie pierwszą na liście do odstrzału. mam problem z pisaniem na tablicy, siedzeniem na kilkugodzinnych radach, jeżdzeniu na wycieczki, o noszeniu torby z książkami nie wspomnę.
i tak sobie pomyślałam, że skoro to jest następstwo wypadku, to mogę to wykorzystać. czytałam,że można się odwołać - gościu z infolinii na tamten czas powiedział mi,że t właściwie nie ma terminu, bo pierwszego zgłoszenia dokonałam przed upływem 3 lat od momentu wypadku. więc pomyślałam, że może warto. mam duże dolegliwości, badania to potwierdzaja, do tego operacja wskazana.
całkiem możliwe,że nie będę miała gdzie wrócić do pracy. kiepska perspektywa :(