Jak czytam wasze posty to dochodzę do wniosku, że wszyscy chorujemy, cierpimy a według lekarzy, współpracowników nie wyglądamy na chorych. Jak człowiek resztkami sił się uśmiecha to znaczy że zdrowy. Kilkakrotnie wchodząc do neurologa byłam pytana co potrzeba. Odpowiadałam, że trochę zdrowia, a pani doktor, która mnie leczy dwadzieścia lat odpowiada z uśmiechem, że ja nigdy nie wyglądam na chorą. W poczekalni też mówię, że ja na wygląd nie choruję tylko na kręgosłup. Teraz to chyba będę dodawać, że też na głowę. Pan Bóg dał mi dwie ręce, dwie nogi a tylko jeden rozum i nie myśląc przeniosłam 80 litrowy worek ziemi. Co jest teraz nie muszę chyba mówić. Mąż mówi, że następny lekarz to chyba psychiatra, bo neurologa i neurochirurga to i tak już nie słucham, więc szkoda ich czasu
Tesska dziękuję na namiary na konsultacje, nie mogłam skorzystać, bo teraz walczę z nadczynnością tarczycy, żeby mogli mi operować nerkę.
A dla "leniuchów" podaję ciasto drożdżowe. Można zaangażować do pomocy dzieci lub wnuki. Jest świetna zabawa.
10 dkg drożdży
1 szklanka cukru + cukier waniliowy równomiernie wysypać na drożdże
4 jajka wbić na cukier
1/2 szklanki oleju + szklanka mleka
5 1/2 szklanki mąki wsypać na mleko (wyrównać) nie mieszać!!!
Odstawić w ciepłe miejsce na 2 godz.(przykryć). Po 2 godz. wymieszać łyżką, wyłożyć na blachę, posypać kruszonką. Można dodać owoce sezonowe, mrożone, ser, dżem, według uznania. (Ja wykładam na dwie blaszki- keksówki 40 cm.) Wstawić do zimnego piekarnika na 45 min. w temp. 180-200 st. Zawsze wychodzi pyszne. Jak jest gęste dodaję trochę więcej mleka.
Pozdrawiam i życzę zdrówka.
(Zrobiłam sobie w pracy przerwę na "gimnastykę" pisząc do Was. A co, każdy odpoczywa w inny sposób. Dobrze, że tego nie widzi moja dyrekcja.
Wanda