Reklama:

Demencja starcza/alzheimer - bezradność rodziny ;( (282)

Forum: Choroba Parkinsona

gość
07-11-2009, 18:05:20

Dobry wieczór....
Mieszkam z mamą z rodzeństwem i z dziadkiem u którego w kwietniu tego roku wykryto demencję starczą...od około dwóch lat posądza nas o kradzieże, rzuca przedmiotami....Ostatnio mamy z nim bardzo poważny problem który powoduje szczególnie u mnie napady złości- otóż non stop gra telewizorem na cały niemal regulator nie pomagają prośby, groźby błaganie i krzyki kompletnie nic!!!!Niewiem co mam robić jak wyzywa mnie od najgorszych podnosi na mnie rękę czasami nawet chce mnie dźgnąć nożem!!!!!!!!!!!!!!!!Nie da sie wytrzymać w domu jak non stop ciągły hałas awantury,,Dodam, że dziadek ma dzieci, które nie chcą go nawet na kilka dni wziąść do siebie, nie jeżdża z nim nigdzie do lekarza nie przyjmuje żadnych leków!!!!Nie wiem co mam robić popadłam przez niego w głęboką nerwicę i depresję bo nie umiem poradzić sobie z tym obcym i agresywnym dla mnie człowiekiem....Proszę poradzcie mi coś !!!!Pozdrawiam wszystkich którzy mają podobne problemy....
gość
19-11-2009, 13:43:19

Trochę z obawą wpisuję się na tej stronie, ale spróbuję opisać to co spotkało mnie i moją rodzinę. Zapewniam, że nie wszystko da się opisać publicznie. Od trzech lat, to jest od kiedy przyjęliśmy do siebie moją teściową po śmierci teścia mamy zupełnie zmienione życie. Nie przypuszczałem, że człowiek osiemdziesięcioletni potrafi tak zatruć życie swojej córce i zięciowi. Widzę, że w rozmowach z innymi członkami rodziny nasze problemy są już nudne. Zapewne nikt tak naprawdę nam nie wierzy w to co mówimy lub jest to nie wygodne dla słuchających. Przez to wizyty są sporadyczne. Co może zrobić taka wiekowa, wątła, głuchoniema osoba? Przecież nie rozbija niczego w mieszkaniu i nikogo nie zdołała pobić. Nie zamęcza mówieniem lecz potrafi w języku migowym gestykulować natarczywie nie znosząc sprzeciwu. Potrafi również krzyczeć jeśli jej się wydaje to konieczne. Nie można jej czymś zająć, bo twierdzi, że nie słyszy, nie widzi, nie wie, nie rozumie. Gdy tylko jest to możliwe zajmuje się swoim ulubionym zajęciem czyli gotowaniem wody na herbatę. Z tego ciągłego gotowania wypija około trzydzieści szklanek dziennie. Można to ograniczyć nie pozwalając na gotowanie. Wtedy jesteśmy posądzani, że życzymy jej śmierci, bo jej zasycha w gardle. Po kryjomu bierze sobie jedzenie, tak jakbyśmy jej zabraniali. Zjada po kryjomu i razem z nami takie ilości pokarmu, że dorosły ciężko pracujący człowiek, chyba by nie podołał. Przy tym chudnie dość szybko. Dlaczego? Jak twierdzi dlatego, że ktoś lub coś jej wypija krew. Zjada, ale jak pokazuje nie wydala. Swoje potrzeby załatwia do nocnika w pokoju i po kryjomu wynosi do wc. Gdy po prostu napaskudzi do łóżka lub na podłogę to pokazuje, że to nie ona. To jakaś koleżanka mojej żony to zrobiła. To nie są siki to ktoś przychodzi i leje jej do pościeli wodę, lub cieknie z sufitu. Tych przykładów można napisać bardzo dużo. Taka sytuacja rujnuje moje trzydziestosześcioletnie małżeństwo. Udaje nam się unikać konfliktowych sytuacji z żoną, ale niestety nie całkowicie. W tych gorszych chwilach moja teściowa natychmiast wyczuwa /głuchoniema/ okazję i przechodzi do ofensywy przekonywania mojej żony do siebie i tego co robi. Często chce do kogoś jechać. kogoś, kto już od dawna nie żyje lub nie chce z nią się widzieć. Wychodzi z domu i nie można jej w tym przeszkadzać. Choć ledwie chodzi po ścianach w mieszkaniu na dworze daje sobie radę. Tyle tylko, że trzeba ją z powrotem przyprowadzić. Gdy musimy wyjść z domu trzeba zamknąć gaz, zakręcić wodę aby nie było nieszczęścia. Potrafi odkręcić gaz i długo próbować go zapalić. Odkręcony kran i pozalewana podłoga to jest norma. Jak wspomniałem od trzech lat to się dzieje i jest coraz gorzej. Jeszcze nikomu obcemu z tego się nie zwierzałem, ale już to mnie przerasta. Nie mam pojęcia co z tym zrobić a zrobić muszę. Gdzie się udać po radę a może nie ma na to rady?
gość
30-11-2009, 16:35:15

Jestem u kresu wytrzymałości. Moja mama zatruwa życie całej mojej rodzinie. Zawsze czułam się zobowiązana do służenia jej we wszystkim. Miałam małe dzieci i chodziłam do pracy. Wtedy oboje rodziców opiekowało się nimi. Tato zmarł, wtedy wzięłam pod swoje skrzydła mamę. Miała wtedy 72 lata. Dziś ma 85 a ja codziennie modlę się o cierpliwość dla niej, codziennie mówię sobie, że nie dam się sprowokować. Nie da się dotrwać do końca dnia, a wieczorem te wyrzuty sumienia. Dzieci uciekają z domu, mąż pali papieros za papierosem a ja mam wrażenie że jestem bezsilna. Byłam u różnych lekarzy, próbowałam 8 rodzajów tabletek. Na mamę nic nie działa lub nawet potem w ciągu dnia ma taki pauer że ręce opadają. Wzięłam roczny urlop bo siostra, która zmieniała nas w opiece sama zapadła na serce. Dziwne w tym wszystkim jest to, że ciało niby wątłe a duch tak bojowy! Najgorsze są noce, kiedy mama trzaska, wali i wyzywa nas. Nikt nie śpi a rano do pracy idą rozdrażnieni i niewyspani. Okropnie bolą te obelgi słowne. Ciągle dręczą mnie wyrzuty kiedy moje dzieci słuchają tych słów. Lekarz dał mi też tabletki na uspokojenie dla mnie, a ja wzięłam tylko raz i przejechałam sobie psa, bo miałam tak przytępione chwile, że nie pomyślałam iż ten psiak siedzi przy aucie i czeka aż z niego wyjdę a ja wjeżdżając do garażu przejechałam sobie 16 letniego przyjaciela. Kiedy patrzę na wszystko z perspektywy czasu, mama miała okropny charakter o wiele wcześniej, tylko ja tego nie przyjmowałam do wiadomości. Wydawało mi się że to co się zdarzało to jakaś pomyłka. Był czas, że na męża się gniewałam, oskarżając go o złośliwość. Teraz wydaje mi się że to zachowanie mamy to brak hamulców w sprawach, które kiedyś robiła po kryjomu. Nie jest w stanie zrozumieć to ktoś, kto tego nie doznał z bliska. Moje rodzeństwo mnie wspiera, ale wstyd czasem opowiadać wszystko co dzieje się pod moim dachem. Mam nadzieję że przez te przeżycia nie dane mi będzie dożyć tego wieku, nie chciałabym pozostawić po sobie takiego wspomnienia. Mam 49 lat i czarno widzę świat. A moje dzieci pewnie już mi się przyglądają szukając symptomów zachowania podobnych u swojej babci. Strach się bać.
gość
08-12-2009, 12:24:23

Mam kochaną Babcię-ale zaczął jej dotyczyć problem demencji-ma 83 lata-ruchowo mało sprawna nie chce wychodzić nawet do swojego ogródka.Była całe życie osobą spokojną służącą innym-mąż i dzieci były treścią jej życia-od śmierci dziadka zanikła jej motywacja do walki o sprawność i zaczęły się pojawiać oznaki demencji.Opiekuje się Nią moja Mama ,która sama w tej syt. czuje się zagubiona i winna.Ostatnio stan się pogorszył o tyle że pojawiły się urojenia-widzenie nieobecnych i niepoznawanie najbliższych.Chciałabym uzyskać poradę -jakie ew.leki w tej syt. mogłyby Ją wspomóc-czy macie coś wypróbowanego np. na ukrwienie mózgu-oczywiściezdaję sobie spr. że nie można oczekiwać w tej syt. "cudów" ale po prostu to co można zrobić to pewne funkcje mózgu jeszcze wspomóc . Proszę o odzew
Początkujący
09-12-2009, 22:07:31

gość
10-12-2009, 13:56:42

Ja tez zajmuje sie babcia, tyle, ze mojego meza. Mieszkam z nia sama, poniewaz maz pracuje za granica. Ja tez mieszkalam i pracowalam za granica z mezem.Jednak rodzina meza naciskala, zebysmy wrocili zajmowac sie babcia! Bo oni nie moga z przyczyn osobistych.Dodam, ze jestesmy do tego zobowiazani, bo bacia przepisala mezowi mieszkanie i wychowywala go. Ja przyjechalam, zrezygnowalam z planow maciezynstwa i z pracy, maz zostal bo ktos musi zarabiac. Jestesmy swierzo po slubie i trudno bylo nam sie rozstac.
Chielismy placic rodzicom za opieke nad babcia, proponowalismy to rowniez corce i wnuczce babci, mieszkajacej "drzwi w drzwi" z babcia. Jednak nikt nie chial sie nia zajac. Babcia byla kilka tygodni u moje mamy, bo nikt nie chcial sie nia opiekowac po operacji. Opiekunki z mopsu zmieniaja sie jak rekawiczki bo babcia traktuje je jak sluzbe.
Zamieszkalam z babcia na 3 miesiace przed naszym slubem, bylo mi trudno, ale zaciskalam zeby i robilam to o co prosila, tzn. mylam naczynia wedlug jej systemu, korzystalam z 5 roznych smietniczkow, znosilam jej palenie przy mnie(ja nie pale), chodzilam z nia na spacery, gotowalam codziennie obiady, jadlam z nia obiad o 12 zeby jej bylo przyjemnie, choc normalnie jadam o 6 wieczorem. iwiele wiele innych babcinych udziwnien znosilam z usmiechem na twarzy
.
Tydzien po slubie babcia zmienila nastawienie do mnie. Postanowila zrobic ze mnie swoja osobista sluzaca. Rozkazuje mi na kazdym kroku, skarzy tesciowej ze ona gotuje mi obiady, a ja przez 4 miesiace nie wyszlam z domu, zebyu ona nie miala obiadu! Czasem demonstracyjnie przy corce sama robi sobie jajka na obiad, choc w lodowce ma obiad przygotowany przeze mnie. Choc place wszystkie rachunki to klamie kolezankom (slyszalam na wlasne uszy), ze ona mnie utrzymuje, wylicza mi pranie, ktore robilam mezowi, i kade wlaczenie bojlera. Jrest mi z nia bardzo zle. Boje sie, ze moje malzenstwo rozpadnie sie przez babcie meza. Poza tym, znalazlam prace, a babcia mi zaczela wypominac, ze nie powinnam chodzic do pracy, bo mam OBOWIAZEK sie nia opiekowac calodobowo!!! NIe mam juz sil na nia, staram sie jak tylko moge, ale poza wsparciem meza, wszyscy z jego rodziny tylko czekaja zeby mi dolozyc. Tesciowa, zamiast mi podziekowac, ze zajmuje sie jej matka, robi mi wyrzuty, ze nie myje babci codziennie rano podlogi i okien co 2 miesiace, bo babcia tak zawsze robila i ja mam robic to co ona sobie zyczy. Nie wiem juz co robic, czuje sie jak niewolnik. Poradzcie mi prosze jak zachowac sie w takiej sytuacji. Wiem ze to demencja starcza, ale tyle jadu i zlosliwosci nie umiem przyjac na siebie, chyba wyprowadze sie do swoich rodzicow.
Piszecie, zeby po prostu kochac, latwo kochac jesli to wlasna babcia, ja sie naprawde staralam, ale nie mam juz sil, nie kocham jej i nigdy nie pokocham, bo niszczy i cieszy sie tego gdy widzi, ze mi zle.

Jesteś w najgorszej sytuacji z możliwych. Dałaś się wrobić w opiekę nad obcą osobą. W imię czego??? Zastanów się, jeżeli (czego Wam absolutnie nie życzę) kiedyś rozpadnie się wasze małżeństwo, mąż zostanie z mieszkaniem a Ty z nerwicą i okresem bezskładkowym w ZUS za czas kiedy nie pracujesz. Jak długo będziesz odkładać macierzyństwo? Ta babcia może pożyć jeszcze ze 20 lat, wtedy dla Ciebie będzie już za późno. To Twój mąż i teściowa mają zobowiązania wobec babci, nie Ty. Skoro wcześniej oboje pracowaliście za granicą, to Ty wróć do pracy a mąż niech tyra przy babuni. Zresztą on nie wysila się specjalnie w tym wspieraniu Ciebie, skoro pozwala swojej mamusi tak Cię traktować. Na pewno ponosisz jakieś koszty związane z zamieszkiwaniem z babcią, za te pieniądze przez 20 lat można spłacić kredyt mieszkaniowy - bez nerwów i łaski. Nie daj się wykorzystać! Pozdrawiam.
Początkujący
10-12-2009, 19:25:04

Gość 2009-11-19 14:43:19 Trochę z obawą wpisuję się na tej stronie, ale spróbuję opisać to co spotkało mnie i moją rodzinę. Zapewniam, że nie wszystko da się opisać publicznie. Od trzech lat, to jest od kiedy przyjęliśmy do siebie moją teściową po śmierci teścia mamy zupełnie zmienione życie. Nie przypuszczałem, że człowiek osiemdziesięcioletni potrafi tak zatruć życie swojej córce i zięciowi. Widzę, że w rozmowach z innymi członkami rodziny nasze problemy są już nudne. Zapewne nikt tak naprawdę nam nie wierzy w to co mówimy lub jest to nie wygodne dla słuchających. Przez to wizyty są sporadyczne. Co może zrobić taka wiekowa, wątła, głuchoniema osoba? Przecież nie rozbija niczego w mieszkaniu i nikogo nie zdołała pobić. Nie zamęcza mówieniem lecz potrafi w języku migowym gestykulować natarczywie nie znosząc sprzeciwu. Potrafi również krzyczeć jeśli jej się wydaje to konieczne. Nie można jej czymś zająć, bo twierdzi, że nie słyszy, nie widzi, nie wie, nie rozumie. Gdy tylko jest to możliwe zajmuje się swoim ulubionym zajęciem czyli gotowaniem wody na herbatę. Z tego ciągłego gotowania wypija około trzydzieści szklanek dziennie. Można to ograniczyć nie pozwalając na gotowanie. Wtedy jesteśmy posądzani, że życzymy jej śmierci, bo jej zasycha w gardle. Po kryjomu bierze sobie jedzenie, tak jakbyśmy jej zabraniali. Zjada po kryjomu i razem z nami takie ilości pokarmu, że dorosły ciężko pracujący człowiek, chyba by nie podołał. Przy tym chudnie dość szybko. Dlaczego? Jak twierdzi dlatego, że ktoś lub coś jej wypija krew. Zjada, ale jak pokazuje nie wydala. Swoje potrzeby załatwia do nocnika w pokoju i po kryjomu wynosi do wc. Gdy po prostu napaskudzi do łóżka lub na podłogę to pokazuje, że to nie ona. To jakaś koleżanka mojej żony to zrobiła. To nie są siki to ktoś przychodzi i leje jej do pościeli wodę, lub cieknie z sufitu. Tych przykładów można napisać bardzo dużo. Taka sytuacja rujnuje moje trzydziestosześcioletnie małżeństwo. Udaje nam się unikać konfliktowych sytuacji z żoną, ale niestety nie całkowicie. W tych gorszych chwilach moja teściowa natychmiast wyczuwa /głuchoniema/ okazję i przechodzi do ofensywy przekonywania mojej żony do siebie i tego co robi. Często chce do kogoś jechać. kogoś, kto już od dawna nie żyje lub nie chce z nią się widzieć. Wychodzi z domu i nie można jej w tym przeszkadzać. Choć ledwie chodzi po ścianach w mieszkaniu na dworze daje sobie radę. Tyle tylko, że trzeba ją z powrotem przyprowadzić. Gdy musimy wyjść z domu trzeba zamknąć gaz, zakręcić wodę aby nie było nieszczęścia. Potrafi odkręcić gaz i długo próbować go zapalić. Odkręcony kran i pozalewana podłoga to jest norma. Jak wspomniałem od trzech lat to się dzieje i jest coraz gorzej. Jeszcze nikomu obcemu z tego się nie zwierzałem, ale już to mnie przerasta. Nie mam pojęcia co z tym zrobić a zrobić muszę. Gdzie się udać po radę a może nie ma na to rady?


Postanowiłem dołączyć do grona tej społeczności. Mimo, ze nie otrzymałem żadnej rady. Ten wpis jest mój gdy odwiedziłem Forum jako gość. Sama lektura tego co tu się dowiedziałem wzmocniła mnie na tyle, że jest mi lżej, choć sytuacja w domu się nie zmieniła. Jestem jednak mocniejszy po tym, gdy nawet anonimowo podzieliłem się swoimi problemami.
Wojciech W
gość
22-12-2009, 00:00:38

Nic dziwnego że się nie poprawia.Farmacja to oszuści.Tabletki są po to aby zarabiali.Gdzieś było o psychatrii że najlepiej pomaga głodówka.Ale widze ze macie większe problemy-nie dość ze choroba to do tego egotyzm starczy itp.A tu o "leczeniu"-co prawda z innej dziedziny ale sytuacja w psychiatrii jest podobna-pisali ze te świństwa mózg uszkadzaja:
gość
06-01-2010, 22:00:59

Jest trudno w przypadku demencji udzielać porady. Jest to choroba, która przez współczesną medycynę zbyt długo była ignorowana. Wraz z wydłużeniem przeciętnego życia, stała się poważnym problemem. Firmy biotechnonologiczne dopiero w latach 80-tych zaczęły poszukiwać odpowiedniego leku. Jak narazie z marnym skutkiem. Przełom ma nastąpić za ok. 10 lat.
Opiszę moją sytuację. Otóż moja matka ma 83 lata.
Około 8-9 lat temu, wystąpiły pierwsze oznaki zaniku pamięci. Już wtedy zacząłem szukać informacji na temat demencji. Sześć lat temu zmarł na raka mój ojciec, który na trzy tygodnie przed śmiercią podzielił się swoimi zmartwieniami. Stwierdził, że matka już prawie nic nie pamięta i będzie problem gdy zostanie sama. Mnie to również martwiło i nie dało się tego ukryć. Tłumaczyłem sobie, że sytuacja z chorobą ojca wywołuje potężne zmartwienia, oraz stres. Ani ja, ani moje rodzeństo, nie byliśmy przygotowani, aby ją zabrać do siebie. Pozostała więc w swoim mieszkaniu i prawie natychmiast pojechałem z nią do neurologa. Po 2 miesiącach stres ustąpił i pamięć znacznie się poprawiła. Zaczęła zażywać tabletki o nazwie Piracetam. Skutek tych tabletek był raczej wątpliwy. Zacząłem z mamą ćwiczyć pamięć i to każdego dnia. Naprzykład imiona, jaki jest bieżący dzień, miesiąc i rok, celowo prowadziłem rozmowy w stronę rzeczy które jeszcze pamięta (np. dzieciństwo), drobne ćwiczenia matematyczne, oraz pomoc w zajęciach domowych, ale nie wyręczanie, tak aby zachować maksymalną samodzielność. Wspólne spacery, świeże powietrze też mają pozytywny wpływ. Pilnowałem i pilnuję, aby regularnie piła wodę mineralną. Oczywiście razem jeździmy na zakupy i pilnuję jej finansów.
Dwa lata temu po kolejnych testach u neurologa, zażywa inne tabletki o nazwie EBIXA. Chyba odrobinę pomogło. Oprócz tego połyka dziennie rybi tłuszcz w kapsułkach (Omega 3). W domu ma tablicę informacyjną z różnymi wskazówkami, oraz informacjami.
Osobiście w dalszym ciągu jestem w pełni aktywny zawodowo i w bezpośrednim kontakcie poświęcam jej dziennie ok. 2-3 godziny. Reszta odbywa się telefonicznie. Czyli przypominanie o tabletkach, o piciu, a przede wszyskim kontroluję w regularnych odstępach, czy przebywa w domu. Od śmierci ojca upłynęło już 6 lat i nieźle sobie radzimy. Mam nadzieję, że jeszcze jakiś czas to potrwa. Wiem jedno, gdyby opuściła swoje mieszkanie, jej pamięć uległaby drastycznemu pogorszeniu. W stosunku do osoby objętej demencją musimy wykazać maximum cierpliwości, nawet jeżeli pewne historie słyszymy 1000 razy. Zniecierpliwienie powoduje dyskredytacje, zamykanie się w sobie, lub nadmierne demonstrowanie swojej obecności. Uśmiech i łagodny ton ma również ogromne znaczenie.
Pozdrawiam
gość
03-02-2010, 21:13:46

Pierwszy raz weszłam na ta stronę .Witam wszystkich wpisujaceych tu swoje przemyślenia i swoje niepokoje życiowe zwiazane z przebywaniem z ludzmi starszymi i z demencja.
Moja mama ma 87 lat i ma demencję starczą i liczne choroby starcze związane z tym wiekiem ,problemy z niedotlenieniem serca , a ostatnio doszła i zakrzepica nogi .Już 7 rok opiekuję sie nią , jestem tak jak pisaliście jej służącą na 24 godz na dobę .
Sama mam 58 lat nikogo do pomocy. Wychowywałam dziecko jako samotna matka, syn skonczył studia wyjechał do duzego miasta tam został ma swoją rodzine . Pracowałam jako pedagog z młodziezą trudna wychowawczo , w zuciu byłam zawsze komuś potrzebna.
Jestem na emeryturze ten czas miał być juz tylko dla mnie na realizację swoich planów i spełnianie marzeń . Ale życie napisało mi swój scenariusz ten czas poświęcam mamie . Jest mi ciężko psychicznie czasmi się złoszczę ,płaczę szukam współczucia wsparcia wśród przyjaciół te chwile ciepła jakie dostaję od ludzi sa tylko krótkimi chwilami a ja nadal zostaję z tym sama piszecie tu o objawach tej choroby i przykrej starości jaka i nas może dopaść i wszyscy się tego gdzieś tam podświadomie boimy , moja mama jest spokojna ma swój świat , nie ma żadnych już zainteresowń ,brak koncentracji uwagi po prostu siedzi , i biernie odbiera otaczający ją swiat ma juz problemy z moczem boi się zostawać juz sama w domu, zaniki pamięci pojawiły sie juz 8 lat temu potrzebny jest już tylko drugi człowiek i jestem .I ja tak jak tu piszecie oddaję co kiedyś od niej dostałam ... dobro powoci .. patrz sercem.. etc... a mój bunt narasta i czasami wydaje mi się ,ze to mnie silnej, odpornej na życie potrzebny juz chyba psychiatra .

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: