Witam,…Ponieważ imiennie zwrócono się do mnie na forum jestem trochę zakłopotany, bo czuję ciężar odpowiedzi a nie jestem pewien czy podołam. Nie mam gotowej recepty na „grubą skórę”. Według mnie jest to sprawa indywidualna i to, co odpowiednio zadziała w jednym przypadku w innym zadziałać nie musi. Mogę napisać, co ja robiłem, robię i jakie są tego rezultaty. Wiem, jakie to jest trudne. Szczególnie na początku, gdy sytuacja się pogarsza. Tak to jest w tej chorobie. Huśtawka nasilania się objawów chorobowych jest bardzo duża z ciągłym niestety pogorszeniem. Trzeba jednak próbować inaczej sami będziemy pensjonariuszami jakiegoś ośrodka i niekoniecznie z przyczyny własnej demencji starczej. Ja zacząłem od totalnej ignorancji. Wszelkie zaczepki, zachcianki, żądania lub teatralne gesty chorobowe są przeze mnie ignorowane. Wszystko się we mnie burzyło, ale udawałem, że nic na mnie nie działa. Po jakimś czasie moja teściowa zmieniła się dość raptownie. Po kilku dniach wzmożonego dokuczliwego działania poczuła się osamotniona i zdana tylko na siebie. Zrozumiałem, że to są pierwsze pozytywne objawy działania terapii „grubej skóry”. Po pewnym czasie nawet zdobyła się na delikatne przeprosiny. W przypływie optymizmu zaczęliśmy się nią interesować i nawiązywać „normalne” kontakty. Myślałem, że to, co było złe już minęło. Zrobiłem to za wcześnie i wkrótce się o tym przekonałem. „Kurację” trzeba było rozpocząć od początku i wiem, że już nigdy nasze relacje nie mogą wrócić do poprzednich.. Jest lepiej i można wytrzymać. Ale gdy tylko teściowa „zapomni się” pozostawiamy ja samą sobie. Niestety nie wyeliminujemy z naszego życia tych gorszych i bardzo złych dni. Tak to już jest, o czym pisałem na forum. Pamiętać musimy, że my też mamy nadszarpniętą psychikę przez te wszystkie przeżycia.. Ta choroba to nie katar. To przewlekła dozgonna choroba. Wiem, że ciężko jest sobie poradzić z ciągłymi oskarżeniami, podejrzeniami o truciu i innymi zabiegami, które mają tylko jedno na celu. Zatruć nam życie maksymalnie. Dlaczego to już inna sprawa i mam na ten temat swoją teorię. Wiem również, że jeżeli chory zauważy efekty tego zatruwania wtedy często nie ukrywa satysfakcji. Dlatego tak ważne jest, jak mi się wydaje nieokazywanie swojego rzeczywistego stanu psychicznego. U nas w domu od jakiegoś czasu jest uprawiany szczególny rodzaj nacisku. Teściowa okazuje ciągłe niedożywienie i chodzi po mieszkaniu jako głodna i spragniona. Ktoś ze znajomych powiedział mi, że ona niepamiętna czy i kiedy jadła, dlatego tak robi.. Nie wiem, .być może, ale gdyby mi ktoś powiedział, że 82 letnia kobieta dodatkowo zjada prawie dwa bochenki chleba z wilczym apetytem. Pewnie bym nie uwierzył. Ona twierdzi, że za mało zjada i dlatego tak się pomarszczyła.. Co do tego że innych z rodziny mało to interesuje. Cóż odczuwamy to samo. Tak to już jest i nic na to nie poradzimy, gdy mieszkamy z chorym. Inni mają to „z głowy”. Po za tym te osoby „dochodzące” są tymi DOBRYMI a dla nas domowników pozostają wszystkie winy i przyczyny życiowego niepowodzenia osoby chorej. Ja nie mam na szczęście żadnych powodów, aby obawiać się o swoje życie. Wcześniej były próby chwytania przedmiotów, aby użyć je przeciw mnie. Ja sobie z tym poradziłem i próby się skończyły. Z tego, co wyczytałem, że chory dziadek chwyta za nóż i istnieje obawa, że go użyje. Należy bez zwłoki w takim przypadku wezwać policję a oni powinni wezwać odpowiednich lekarzy i karetkę. Takich sytuacji niewolno lekceważyć. To nie jest nic przyjemnego, ale nie trzeba się tego wstydzić lub lekceważyć, gdyż to jest prosta droga do tragedii. Nie można też ukrywać, naszej udręki przed innymi mówiąc, że jest wszystko w porządku. Jednocześnie w takim przypadku radzę nie pokazywać słabości i strachu. Wezwanie policji nie jest oznaką słabości. Jeżeli chodzi o wołanie o pomoc. Ja tak też szukałem, ale jedyną pomoc, jaką sam mogę zaoferować to te wpisy na forum i namawiam do tego innych. W ten sposób sami możemy sobie, chociaż trochę pomagać. Nie wiem czy zdołałem, chociaż trochę pomóc i poradzić w tej trudnej sytuacji. Proszę pamiętać, że los dał nam taki ciężar, ale ten ciężar nie może nas rozgnieść. Przez to nie może rozwalić naszej rodziny. Nie możemy płacić swoim zdrowiem i psychiką. Zapewne jakieś koszty w tym wymiarze poniesiemy ale musimy to ograniczyć do minimum. Może to się komuś nie spodobać, ale według mnie musimy być trochę „samolubni, twardsi i źli” a będzie to z pożytkiem dla obu stron.. To tyle tym razem. Pozdrawiam wszystkich i proszę wytrzymajcie!!!...