Reklama:

Demencja starcza/alzheimer - bezradność rodziny ;( (282)

Forum: Choroba Parkinsona

gość
06-03-2011, 18:39:14

Witam serdecznie,
jestem tu nowa ale również dotknięta tym problemem co Państwo, 2 lata temu moja Mama przeszła pierwszy udar krwotoczny. Biopsja mózgu wykazała obecność płytek amyloidowych i nieuleczalną angiopatię amyloidową, pozostały dysfunkcje polegające na niezdolności orientowania się w czasie i przestrzeni, szwankowała krótka pamięć. Najbliższa rodzina - wyparła problem i udawała, że nic się nie dzieje (w najlepszym wypadku). Mama pozostawała Osobą ciekawą i aktywną tyle, że świat znajomych skurczył się błyskawicznie z uwagi na nowy rodzaj kontaktu jakiego wymagała i który - o czym wszyscy dobrze wiemy - niejednokrotnie przerasta nas - tych, którzy mają autentyczną chęć wsparcia Bliskich w tym ciężkim i trudnym okresie życia więc trudno się dziwić, że przerasta pozostałych. Chcąc zapewnić Jej aktywną opiekę szukałam możliwości form aktywnego, stymulującego, gwarantującego kontakt z ludżmi spędzania czasu. Nie znalazłam ale postanowiłam wziąć sprawę w swoje ręce i stworzyć miejsce, w którym powyższe miałoby szansę zaistnieć. W ubiegłym tygodniu, po kilku miesiącach przepychanek z urzędami, powyższe miejsce zostało dopuszczone do działania. Szczegóły znajdują się na stronie www.dompobytudziennego.com.pl
Moja Mama w międzyczasie przeszła drugi udar krwotoczny i jest już osobą leżącą niemniej jednak była i jest inspiracją dla udzielania pomocy Osobom, które znalazły się w podobnym położeniu co Ona po pierwszym udarze. Dzięki Niej powstało właśnie miejsce, które ma na celu wesprzeć godne przeżywanie tej choroby Osobom dotkniętym nią bezpośrednio i Bliskim tych Osób. Wszystkich zainteresowanych formą dziennej pomocy swoim Bliskim zapraszam do kontaktu: info@dompobytudziennego.com.pl bądź telefonicznie pod nr 691 754 672. Przesyłam wyrazy szacunku ponieważ wiem jak to jest pozostać samotnie na placu tego ciężkiego boju, życzę dużo wytrwałości i siły! Wszystkich, którzy chcą i mogą skorzystać zapraszam do aktywnego budowania miejsca, w którym wszyscy będziemy się uczyć spojrzenia na to co nam przyniósł los z lepszej strony.
gość
13-03-2011, 11:34:55

Treść zablokowana przez moderatora

gość
29-03-2011, 21:36:30

mam problem z moją mamą 86 lat rozpoznanie demencja starcza problemy z pamięcią widzi swoich zmarłych i z nimi rozmawia ja jestem jej młodszą siostrą a brat mój to jej brat który dawno już nie jest z nami.Jest to przykre jak najbliższa osoba nie rozpoznaje swoich dzieci.Nie mam kłopotu jej bo jeszcze swoje potrzeby odbywają się tak jak powinny sama się myje i dba o siebie tylko jak długo.Dziś po 4 dniach pobytu u mnie w domu odwiozłam ją do domu.Kłótnie i wyzwiska były przez całą drogę.W domu jak nowo narodzona nawet nie widziała mojego wyjścia.I tak w dzień dzień.Nie mam swojego życia.Nie mogę cieszyć się wnukiem bo mam pod opieką mamę no ale kiedyś ona mną się opiekowała teraz na mnie kolej.Samo życie Maria
gość
31-03-2011, 12:49:25

vovo07 2011-01-20 22:44:58 Witam
Mam prośbę a dotyczy to problemu, z którym jak dotąd nie mogę sobie poradzić. Już chyba wcześniej pisałem o chorobliwym apetycie mojej teściowej. To się nie zmieniło a wręcz przeciwnie.. To, co dzieje się w trakcie jedzenia jest trudne do opisania.. Nie można nikomu wytłumaczyć, że ta osoba zapomniała, nie może lub nie chce normalnie zachowywać się w trakcie posiłku.. Uprzedzeni goście, w okresie dni świątecznych zapewne nie wierzyli w nasze słowa.. Chora zachowywała się jakby od dawna nie widziała jedzenia. To, co robiła przy stole to nie było spożywanie to było zsuwanie zawartości talerza do otworu gębowego jak do zsypu. Przy drgawkach choroby Parkinsona widok jest niesamowity. Nie było to zrozumiałe dla innych. Prawdopodobnie było to pokazanie innym, jaką złą opiekę ma moja teściowa u nas w domu i jest głodzona. Jednak takie zachowania są nagminne, żeby nie powiedzieć prawie ciągłe. Zauważyć można coś w rodzaju syndromu schroniska, jaki występuje u zwierząt z takich placówek (chcą się najeść na zapas). Nie potrafię tego wytłumaczyć tym bardziej, że przy takim apetycie i takich ilościach pochłanianego pokarmu każdego rodzaju, dużo młodszy człowiek rozchorowałby się a o tuszy nie wspomnę. Czy to jest odosobniony przypadek, czy ktoś się już z tym spotkał i jak to tłumaczyć? Chciałbym, aby ktoś na ten temat napisał. Czy i jak sobie poradził? Ktoś z Gości napisał, że czuje się żywcem pochowaną. Znam to uczucie. Ja to nazwałem szrotem. Tłumacząc swoim bliskim, że jest tak jakby na szrot oddano jeszcze w całkiem dobrym stanie egzemplarze, ale w obecności mocno uszkodzonego pojazdu nikt na niech nie zwraca uwagi i stroni. Gdy już ktoś nas odwiedzi to rozmowa kończy się z chwilą ruszenia drażliwego tematu.. Wyczytałem też pytanie, – czym zająć taką chorą osobę? Ja uważam, że takiej osobie trzeba dawać jak najwięcej zajęcia intelektualnego oczywiście w miarę możliwości i dobrać zainteresowania. Na zasadzie ćwiczenie szarych komórek, aby nie pozostały dwie lub trzy czynności, które wypełnią całe życie chorego. Jak u mojej chorej. Może fachowcy będą mieli inne zdanie. Ja piszę to jako obserwator i nawiedzony taką chorą teściową. Nie wiem nikt mi nie poradził i nie wytłumaczył, co mam robić. Co do karmienia ja niestety nie mogę nic podpowiedzieć gdyż ja mam zupełnie odmienną sytuację. Chora, gdyby mogła to zabrałaby jedzenie każdemu z domowników. Po za tym już musimy chować olej i inne artykuły, aby nie zostały spożyte a efekty są, co najmniej kłopotliwe i boimy się tragedii.
Pozdrawiam Wszystkich.
gość
08-04-2011, 19:22:46

Gość 2011-02-28 11:23:22 Witam. Znalazłam to forum, czytam, płaczę i martwię się co dalej ale jednocześnie bardzo mnie to wszystko motywuje. Moja historia z demencja zaczęła si e tak na prawdę osiem lat temu, kiedy wyszłam za mąż. Niemłoda, dobrze wykształcona, powinnam była wiedzieć, co się święci ale byłam taka zakochana, mąż budował dla nas dom... Teściowa zawsze zachowywała się dziwnie. Tydzień bez awantury był dla niej straconym czasem. Odziedziczyliśmy gospodarstwo i urodziłam syna. Zaczął się koszmar. Teściowa za wszelką cenę usiłowała ograniczyć moje prawa do dziecka, wręcz fizycznie mi go zabierając, mówiła do niego "synusiu", mnie wyzywała, pluła ma mnie, wyrzucała z domu choć tak na prawdę to był dom mój i męża, który tak go zbudował, żeby teściowie mieli niezależne mieszkanie obok naszego. Kiedy mały znalazł się w szpitalu przyjechała i zrobiła mi taką awanturę, że pielęgniarki musiały ją wyprowadzić z sali. W lepszych okresach doprowadzała mnie do szału papugując wszystko co robiłam i opowiadając, jakim to jestem dla niej wzorem. Postawiliśmy gospodarstwo na nogi, kupiliśmy konie i zaczęliśmy zarabiać tworząc szkółkę jazdy konnej. Szło nam tak dobrze, że teść ze szwagrem nie mogli tego znieść. Teść zaczął pić i straszyć nam klientów, zaczął też znęcać się nad teściową i doprowadził do takiego stanu, że przestała wiedzieć co się z nią dzieje. Całe noce słyszeliśmy zza ściany jego krzyki. Któregoś dnia miarka się przebrała i kiedy wyjechał po kolejny alkohol poszłam do teściowej, która wynosiła z mieszkania naczynia. Gdy teść wrócił i mnie zastał pobił mnie a ja broniłam się zaciekle. Wytoczył mi proces o pobicie, sprawę umorzono ale nie miał nic przeciwko zabraniu od niego teściowej. Wręcz wyrzucił jakieś szmaty z domu, twierdząc, że to jej ubrania Z pomocą ciotki męża zabraliśmy teściową do psychiatry. Początkowo leki zaczęły działać i wyglądało na to, że sytuacja jest opanowana. Niestety w wyniku działań szwagra i teścia wyprowadziliśmy się do naszego mieszkania w mieście pozostawjając im dom (szwagier z konkubiną i trójką dzieci przez poprzednie 8 lat mieszkał w garażu bo tak ulokował swoją część majątku) w zamian za to, że nigdy nie będą od nas żądali żadnych pieniędzy. Teściową zabraliśmy ze sobą i zaczęło się. Najpierw jakoś szło. Wychodziła nawet z psem. Teść wytoczył nam proces o zwrot majątku. Przegrał. Na sprawie ani razu nie zapytał o teściową. A z nią coraz gorzej. odmawia jedzenia, nie myje się, moczy w majtki, podkrada man ubrania (głównie bieliznę i to mnie i mężowi). Mieszkamy w dwóch pokojach, cztery miesiące temu urodziłam drugiego synka. Babcia zajmuje jeden pokój, my we czworo drugi. Sprzedaliśmy część ziemi, zostawiliśmy tylko to, co nie graniczyło z naszym poprzednim domem. Od trzech lat teściowa traktuje mnie jak swego oprawcę, kata i służącą jednocześnie. Był czas, kiedy moje małżeństwo stało na skraju rozpadu. Mąż długo nie rozumiał, że to nie ja jestem winna temu, co się dzieje z jego matką. Ma do mnie pretensje o to, że ją zabraliśmy do siebie bo i faktycznie to był mój pomysł. Ale ja nie przypuszczałam, że określenie "podobna do swojej matki" ma takie konsekwencje. Wiem, że kiedy miała "napady" teść lub szwagierka po prostu ją upijali. Ostatnio leki teściowej znalazłam pod szafą. Były nietknięte. Myślę, że nie bierze ich od dobrych 2 lat. Każda jej biegunka to dla mnie sprzątanie wymazanej jej kałem łazienki. Ostatnio brudna była nawet wanienka maluszka. Zdarzało jej się wcierać kupę w mój ręcznik. jakiś czas temu musieliśmy ogolić ją na prawie łyso, bo wcierała coś we włosy i miała jeden wielki kołtun. Je4j podstawowym zajęciem jest leżenie i wymuszanie na mnie na to zgody. Potrafi przyjść w ciągu godziny kilka razy zapytać czy może się położyć. W ogóle zadręcza ,mnie pytaniami o to samo po kilka razy. O dziwo świetnie wie jaki jest dzień tygodnia, miesiąc itp. Rok temu zabrałam jej klucze bo zaczęła mi opowiadać, że poszła pod sklep i umówiła się z kierowcą który ją zabierze. Bałam się że ktoś faktycznie przyjdzie ale nas okradnie! Ma do mnie wieczne pretensje że za dużo i za często daję jej jeść. Żeby zrobiła sobie śniadanie muszę jej pilnować i jeszcze, żeby je zjadła. Wygląda tak, jakbym ją głodziła, waży chyba niecałe 40 kg a jak ktoś do nas przyjdzie, kogo nie zna to wchodzi i pyta, czy może sobie nalać szklankę wody i wziąć suchego chleba. Był taki okres i trwał dość długo, że po każdym posiłku chodziła do łazienki i zmuszała się do wymiotów twierdząc, że jej zaszkodziło to, co ugotowałam. Nasz pięcioletni wówczas synek najpierw zaczął odmawiać jedzenia tego, co ugotowałam a potem wymiotował i to aż do krwi. W kolejnych szpitalach lekarze stwierdzali tylko jedno - nerwica i kazali usunąć przyczynę - babcię. Ale przecież jej nie wyrzucę. W opiece jesteśmy zdani na siebie. Wiem, że ciotka męża ma do mnie pretensje, że zagarnęłam ziemię i na niej gospodarzę, a ciężko mi bo teściowa śmierdzi. Bardzo się o to pokłóciłyśmy, bo oskarżała mnie, że źle się jej siostrą opiekuję. Kiedy nie było maleństwa całe dnie spędzałam albo w pracy (jestem dogoterapeutą) albo na gospodarstwie, bo przecież były jeszcze konie i szkółka. Jeszcze jakoś szło. Teraz jestem w domu i czasem myślę, że jestem potworem. Teściowa zmusza mnie do działań, których normalnie bym nie podejmowała. Kiedyś gdy podniosłam na teściową głos chodziłam i ja przepraszałam. Teraz już tego nie robię. Jeśli chcę ją wykąpać muszę ją zaciągnąć do łazienki, zwyzywać, od razu zmoczyć ubranie które zdejmuje (nie przebiera się po kilka tygodni) i wyszorować. Kiedyś negocjowałam te czynności i trwało po kilka dni nim ja wreszcie umyłam. Teraz się nie certolę, mam niemowlaka, który musi być zdrowy i pielęgnowany i nie mogę godzinami czekać czy się teściowa zdecyduje myć i kiedy ewentualnie. To nieludzkie ale muszę mieć nad teściową przewagę i fizyczną i psychiczną, nic sobie nie robić z jej zjadliwych uwag ale staram się chronić starszego syna i wszelkie newralgiczne działania podejmuję gdy go nie ma w domu. On ma teraz 6 lat i nie rozumie dlaczego podnoszę głos na babcię, która jego zdaniem na to nie zasłużyła. Początkowo chciałam oszczędzić męża i o wielu rzeczach mu nie mówiłam. Obracało się to przeciwko mnie w naszych relacjach. Odkąd pojawił się maluszek mówię mu o wszystkim, o każdym najbłahszym epizodzie z teściową. Musi wiedzieć, choć to jego matka i bardzo ją kocha musi wiedzieć, że to nie ja jestem potworem ale choroba. Odkąd pojawił się maluszek stoi też za mną mąż murem. Boję się lata. W gospodarstwie trzeba pracować a teściowa zapomina zamknąć wodę, lodówkę, czasem nie wie jak zapalić gaz. Nie pozwala na zabieranie jej ze sobą. Nie mogę jej nawet zameldować, bo do tego jest potrzebna jej osobista wizyta w urzędach więc musiałabym, ją tam zatargać i to dosłownie, bo jak próbowałam ją ostatnio zabrać do lekarza, to się położyła w progu i krzyczała. Boję się, że wysadzi mieszkanie w powietrze z połową bloku pod naszą nieobecność. Chcę zrobić jedną ważną rzecz - ubezwłasnowolnić teściową. Mąż przychyla się do tego. Sam widzi ile jest problemów ze wszelkimi formalnościami. Ponad dwie godziny zajęło nam przekonanie jej, żeby się podpisała pod dokumentami do wydziału meldunkowego! Nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować ani podejmować jakichkolwiek decyzji. Na razie nie jest agresywna, wręcz robi z siebie ofiarę moich "katowskich" działań ale muszę szalenie pilnować maluszka, bo usiłuje mu mnie zastępować. Boję się, że nieumyślnie zrobi mu krzywdę. Jeśli ktoś z jej rodziny będzie się przeciwstawiał, to z przyjemnością oddam mu teściową pod opiekę. Mam dzieci, którym nie pozwolę zepsuć dzieciństwa. Tak się strasznie rozpisałam, a to przecież tylko kilka z morza spraw. Podzielenie się faktycznie pomaga. Nie miałam pojęcia jak wielu ludzi dotyka ten problem. Jak to łatwo nakręcić reportaż o wyrodnym synu, którego matka żebrze ale nikt nie podejmuje tematu, jak to strasznie być synem takiej matki! Kiedy oglądam reportaże, w których jego autorzy rozpaczają nad "nieludzką" opieka w domu starców myślę sobie, że nic nie wiedzą o opiece nad taką moją teściową np i postrzegali by mnie jako potwora. Czy nim jestem bo chcę żeby w domu nie śmierdziało, żeby moi synowie nie przesiąkli zapachem brudu i odchodów swojej babci i żeby dzieci się z nich w przedszkolu nie śmiały? Czy byłabym mniejszym potworem zostawiając ja na pastwę teścia, który ją upijał, wyzywał, bił i przywiązywał do łóżka? Czasem się boję, że stanę się nim, że będę potworem wobec babci w oczach własnych dzieci.


Droga Pani!
Uważam, że jest Pani bardzo dobrym człowiekiem bo chroni Pani swoje dzieci przed choroba tesciowej. Jedynym bledem bylo chronienie meza. Proponuje, by maz przeczytal cale to forum - od poczatku do konca - a jesli przebrnie- to wierze, ze zrozumie jak wiele Pani robi dla Was wszystkich. Wiem co Pani przezywa, od blisko 2 lat mam podobne perypetie z babka meza, ktore zreszta opisalam na poczatku forum - i prosze mi wierzyc, ze ulzylo mi niesamowicie. Nauczylam sie nosic"gruba skóre", ktora jak dotad mnie nie zawiodla i pozawla pozostac SOBA w stosunku do innych ludzi i byc lagodna, ciepla i nie znerwicowana. Babka (bo tak o niej mowi cala rodzina) przepisala mojemu mezowi "caly swoj majatek" (bo do 78 r. życia wydawalo jej sie, że "prowadzi interes")- jak sie okazalo z wielkimi dlugami - co zataili przed moim mezem jego matka i ojczym:) Maz spalacil jej dlugi z naszej pracy za granica, ale na kazdym kroku ***, ze wszystko mu dala. Tez czuje sie jak potwor, ale zaraz przypomnam sobie jaka bylam kiedy jej nie bylo w moim zyciu i uprzytamniam sobie, ze nie ja jestem katem w tej relacji. Nie mamy dzieci, boje sie co bedzie gdy sie pojawia, tez co dzien martwimy sie, czy bedzie do czego wrocic, czy nie wysadzi mieszkania z sasiadami w powietrze, czy nie spali mieszkania, bo pali paczke papierosow dzinnie, zasypia z zapalonym papierosem w lozku i nikt nie jest w stanie jej tego wybic z glowy. Jak chce jest zaradna jak 50 latka, a jak trzeba to klamie i udaje bezradna maltretowana staruszke. Nie wiedzialam, ze mozna kogos tak bardzo nienawidziec, a jednmoczesnie trzeba go szanowac i znosic. Gdyby nie wsparcie ze strony meza i jego opanowanie bylabym w ciezkiej depresi!!!!

Dlatego apeluje do osob z podobnymi problemami - MOWCIE O TYM CO WAS SPOTKALO, nic Wam tak nie pomoze jak wygadanie sie i im wiecej bedzie sie w Polsce mowilo o takich sprawach - tym mniej bedzie glupich reportazy o wyrodnych synach, czy sytuacjach w domach opieki.

I nie mozna pozwolic doprowadzic sie do takich desperackich posuniec jak mysli samobojcze - WY NIE JESTESCIE WINNI ICH CHOROBIE!!! Wy im pomagacie - stancie z boku i przyjzyjcie sie racjonalnie Waszej sytuacji - bez emocji, nie dajcie sie wyprowadzic z rownowagi i robcie swoje zasada mniejszego zła - umyc babcie na sile bo dzieci czyms zarazi - trzeba bo to mniejsze zlo!

Pozdrawiam i zycze wytrwalosci - do nastepnego posta:)
wnuczka nie swojej babci...
gość
10-04-2011, 18:11:11

witam ja tez opiekuje sie mama chorą na demencje starcza ,ale wlasciwie wszystko co chciałam opisac jest opisane w kazdej waszej wypowiedzi.nie wiem czy kiedykolwiek pogodze sie z ta choroba.nie mam juz ani siły ani cierpliwosci.w pracy jest jeszcze gorzej bo cały czas myśle co tam w domu.zycze wam i sobie wytrwałości.....
gość
10-04-2011, 19:12:24

Witam serdecznie. moja babcia choruje na alzheimera. nikomu nie życze żeby przechodził przez cos takiego. Dziś musieliśmy wzywać karetkę bo babcia miała atak padaczki. coś strasznego. najgorsze jest to, że to jest choroba dziedziczna. ciezko patrzy się na osobę która zawsze była blisko i nagle przestała kontaktować. babcia ma 73 lata zaczęlo sie to 5 lat temu najpierw wizyty u neurologa pożniej szpital psychiatryczny(stwierdzono depresje).teraz lekarz zaleca oddać babcie do ośrodka:( kto z sercem oddał by bliską osobe:(? co bedę opisywać wszyscy goście tutaj wypowiadający sie znają bardzo dobrze ta chorobę. życzę wszytskim dużo cierpliwości, której mi z początku brakowało a bardzo żałuję bo oddałąbym wszytko żeby choć raz porozmawiać normalnie z babcią. Pozdrawiam
gość
13-04-2011, 18:34:47

Witam, tez od prawie 5 lat opiekuje sie mama z postepujaca demencja (mieszka razem ze mna i moja rodzina). I podobnie jak jeden z uczestnikow forum - jeszcze troche a bede potrzebowala (o ile nie juz) psychiatry albo psychologa. Ale ... nie wydaje mi sie aby mogli mi oni bardzo pomoc (sesje, pigulki sprawy nie rozwiaza) wiec ...tak naprawde to kazdy z nas musi dziwgac ciezar opieki nad osoba z demencja SAM. Ja w rozmowach z innymi nie potrafie nawet mojej sytuacji nazwac problemem, ciezarem - usmiecham sie i mowie - ot, zycie. Bo coz oni wiedza. Jak osobom postronnym to wytlumaczyc. Ciezko mi. Maz i dziecko tez nie maja latwo. Jedynie babcia jest zadowolona i to tez nie zawsze ('czy ktos mi dzisiaj dal jesc? Chyba sobie zasluzylam aby chociaz kromke chleba dostac?'). Zycze wszystkim w podobnej sytuacji wytrwalosci i cierpliwosci. Jest nas wielu. Nie latwo jest o tym ani pisac i ani mowic.
Początkujący
28-04-2011, 15:23:16

Witam
Dobrze, że od czasu do czasu odwiedzamy to forum i coś z własnego doświadczenia piszemy lub po prostu chcemy się wypowiedzieć a to ja uważam za naszą dobrą terapię. Wiem doskonale o tym, że interesują nas najbardziej sprawy i przeżycia z naszymi chorymi bliskimi. Jest jednak coś takiego, że coś co nas nie dotyczyło jeszcze niedawno u nas w domu zawitało na dobre. Dlatego czytam te wpisy na forum, aby jak coś nowego się u nas pojawi być w miarę przygotowany a nie zdziwiony. Przeczytaliśmy wpisy gości portalu gdzie są opisane rozmowy ze zmarłymi. Żona moja bardzo przeżywała gdy jej mama zaczęła rozmawiać ze zmarłym mężem, synem i innymi, którzy już nas opuścili. Z tego co się dowiedziałem to rozmowy z osobami wymyślonymi oraz zmarłymi są dość popularne w tej chorobie. U nas w domu już od lat zamieszkują i prowadzą różne rozmowy z teściową osoby dawno zmarłe, bądź zupełnie wymyślone jak czarnoskórzy lub małe dzieci z przedszkola. Kiedyś przychodzili nasi znajomi i wodę leli do łóżka teściowej. Lub psy załatwiały się w jej pokoju. Wtedy to było spowodowane raczej ukryciem przed nami tego że swoje potrzeby załatwia chora w łóżku lub bezpośrednio na podłogę. Od kiedy otrzymuje pampersy już nie kłamie ale nie zawsze jest wszystko w pampersie. Kiedyś gdyby mi ktoś powiedział, że zamyka lodówkę lub szafki, uważałbym to za żart. Niestety nasza rzeczywistość jest nie taka żartobliwa. Powie ktoś, bo i z taka opinią się spotkałem żeby nic z tego sobie nie robić przecież nie zje wszystkiego. To nie jest takie pewne, gdyż może zjeść taką ilość produktów, że nie można sobie wyobrazić a później to nie ten co radzi posprząta, wykąpie i wyrzuca sobie czy aby jej nic się z tego powodu nie stanie. Szafki z środkami niebezpiecznymi muszą być pod zamknięciem, bo próbuje czy się nadają do spożycia. Wątpliwym jest też czy taka osoba „dobrze radząca” zgodzi się na poczęstunek, gdy zobaczy umazaną lodówkę kałem. Wiem, że to drastyczne ale ja nie znalazłem innego rozwiązania jak zamykanie. Jest to raczej rozwiązanie przejściowe, gdyż niektórych rzeczy nie ma jak zabezpieczyć a są bardziej niebezpieczne, bo dla wszystkich .mieszkańców.. Wiem, że można zakręcić gaz i wodę oraz wyłączyć światło.. Ale co będzie gdy przez nieuwagę zapomni się wyłączyć gaz? Gotowanie wody to jedyne właściwe zajęcie według chorej..Można, wychodząc wyłączyć prąd, ale co z lodówką i produktami w niej? Jedynie z wodą o ile nie zapomnimy to jest spokój, bo nie wie gdzie jest zawór. Przyglądając się na zachowanie chorej ma się wrażenie, że robi wszystko bezmyślnie. Tak jednak nie uważam. To jest myślenie i kalkulowanie, ale chore. Powoli ale wszystko wytropi i wypatrzy. Satysfakcja po udanej prowokacji, jaką okazuje chora o tym chyba świadczy. Wiem o środkach farmakologicznych które mogą taką osobę wyciszyć. Nie jestem jednak pewien czy lepiej opiekować się „lalką”, czy „sprawną”, ale bardzo uciążliwą. Jedno i drugie jest trudne do zniesienia. Uważam, że ponad wszystkie powiązania rodzinne z chorymi musimy o naszej najbliższej rodzinie i zdrowiu psychicznym.. Już kiedyś wspominałem, żebyśmy po prostu nie dali się zwariować.. Przebywając pod jednym dachem z chorą osobą są sytuacje w których jest tak ciężko, że dochodzimy do wniosku, iż nie podołamy. Ktoś z gości pisał na forum, że są domy opieki nad takimi chorymi, ale ja jakoś o takich nie słyszałem. U nas jest jeszcze ten problem, bo nikt się by nie dogadał z moją głuchoniemą teściową. Od lekarzy słyszę, że to starość, choroba i życzenia wytrzymałości. Przytoczę sytuację, gdy moja teściowa zasłabła i wezwałem pogotowie ratunkowe. Załoga była czteroosobowa trzech mężczyzn, w tym jeden lekarz i kobieta, która była prawdopodobnie pielęgniarką, ale żadnej z takich czynności nie wykonywała natomiast oceniła, że oszczędzamy na wodzie i chciała otwierać, otwarte okna. Dosyć stanowczo zwróciłem jej uwagę, gdyż właśnie w tym czasie gdy chorą przenoszono puścił zwieracz i pampers został wykorzystany, a pani powinna zmienić swoją profesję jeżeli takie sytuacje ją rażą. Widziałem, że lekarz wzrokiem pouczył tą panią i było już znośnie, bo już się nie odezwała.. Po wizycie pogotowia dowiedziałem się wszystkiego co już wcześniej wiedziałem; starość, choroba i co robić gdyby trzeba było wezwać lekarza „ostatniego” kontaktu.. Teściowa powoli doszła do swojego poprzedniego stanu. Wszystko przyjąłem ze zrozumieniem oprócz uwagi „miłej” pani. Zapewne i Wy odwiedzający to forum spotkaliście się z podobnymi incydentami, które nas „podtrzymują” na duchu. Pozdrawiam Wszystkich. Trzymajcie się mocno psychicznie.
Wojciech W
gość
15-05-2011, 20:13:32

[19.09.2009] 12:31
Ja tez zajmuje sie babcia, tyle, ze mojego meza. Mieszkam z nia sama, poniewaz maz pracuje za granica. Ja tez mieszkalam i pracowalam za granica z mezem.Jednak rodzina meza naciskala, zebysmy wrocili zajmowac sie babcia! Bo oni nie moga z przyczyn osobistych.Dodam, ze jestesmy do tego zobowiazani, bo bacia przepisala mezowi mieszkanie i wychowywala go. Ja przyjechalam, zrezygnowalam z planow maciezynstwa i z pracy, maz zostal bo ktos musi zarabiac. Jestesmy swierzo po slubie i trudno bylo nam sie rozstac.
Chielismy placic rodzicom za opieke nad babcia, proponowalismy to rowniez corce i wnuczce babci, mieszkajacej "drzwi w drzwi" z babcia. Jednak nikt nie chial sie nia zajac. Babcia byla kilka tygodni u moje mamy, bo nikt nie chcial sie nia opiekowac po operacji. Opiekunki z mopsu zmieniaja sie jak rekawiczki bo babcia traktuje je jak sluzbe.
Zamieszkalam z babcia na 3 miesiace przed naszym slubem, bylo mi trudno, ale zaciskalam zeby i robilam to o co prosila, tzn. mylam naczynia wedlug jej systemu, korzystalam z 5 roznych smietniczkow, znosilam jej palenie przy mnie(ja nie pale), chodzilam z nia na spacery, gotowalam codziennie obiady, jadlam z nia obiad o 12 zeby jej bylo przyjemnie, choc normalnie jadam o 6 wieczorem. iwiele wiele innych babcinych udziwnien znosilam z usmiechem na twarzy.
Tydzien po slubie babcia zmienila nastawienie do mnie. Postanowila zrobic ze mnie swoja osobista sluzaca. Rozkazuje mi na kazdym kroku, skarzy tesciowej ze ona gotuje mi obiady, a ja przez 4 miesiace nie wyszlam z domu, zebyu ona nie miala obiadu! Czasem demonstracyjnie przy corce sama robi sobie jajka na obiad, choc w lodowce ma obiad przygotowany przeze mnie. Choc place wszystkie rachunki to klamie kolezankom (slyszalam na wlasne uszy), ze ona mnie utrzymuje, wylicza mi pranie, ktore robilam mezowi, i kade wlaczenie bojlera. Jrest mi z nia bardzo zle. Boje sie, ze moje malzenstwo rozpadnie sie przez babcie meza. Poza tym, znalazlam prace, a babcia mi zaczela wypominac, ze nie powinnam chodzic do pracy, bo mam OBOWIAZEK sie nia opiekowac calodobowo!!! NIe mam juz sil na nia, staram sie jak tylko moge, ale poza wsparciem meza, wszyscy z jego rodziny tylko czekaja zeby mi dolozyc. Tesciowa, zamiast mi podziekowac, ze zajmuje sie jej matka, robi mi wyrzuty, ze nie myje babci codziennie rano podlogi i okien co 2 miesiace, bo babcia tak zawsze robila i ja mam robic to co ona sobie zyczy. Nie wiem juz co robic, czuje sie jak niewolnik. Poradzcie mi prosze jak zachowac sie w takiej sytuacji. Wiem ze to demencja starcza, ale tyle jadu i zlosliwosci nie umiem przyjac na siebie, chyba wyprowadze sie do swoich rodzicow.
Ukladalo nam sie swietnie. Do czasu jak babcia zaczela ingerowac w nasze zycie.
Maz otrzymal po babci mieszkanie, odkad z nia nie mieszka, oplaca polowe rachunkow,

Piszecie, zeby po prostu kochac, latwo kochac jesli to wlasna babcia, ja sie naprawde staralam, ale nie mam juz sil, nie kocham jej i nigdy nie pokocham, bo niszczy i cieszy sie tego gdy widzi, ze mi zle.

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: