Witam. Znalazłam to forum, czytam, płaczę i martwię się co dalej ale jednocześnie bardzo mnie to wszystko motywuje. Moja historia z
demencja zaczęła si e tak na prawdę osiem lat temu, kiedy wyszłam za mąż. Niemłoda, dobrze wykształcona, powinnam była wiedzieć, co się święci ale byłam taka zakochana, mąż budował dla nas dom... Teściowa zawsze zachowywała się dziwnie. Tydzień bez awantury był dla niej straconym czasem. Odziedziczyliśmy gospodarstwo i urodziłam syna. Zaczął się koszmar. Teściowa za wszelką cenę usiłowała ograniczyć moje prawa do dziecka, wręcz fizycznie mi go zabierając, mówiła do niego "synusiu", mnie wyzywała, pluła ma mnie, wyrzucała z domu choć tak na prawdę to był dom mój i męża, który tak go zbudował, żeby teściowie mieli niezależne mieszkanie obok naszego. Kiedy mały znalazł się w szpitalu przyjechała i zrobiła mi taką awanturę, że pielęgniarki musiały ją wyprowadzić z sali. W lepszych okresach doprowadzała mnie do szału papugując wszystko co robiłam i opowiadając, jakim to jestem dla niej wzorem. Postawiliśmy gospodarstwo na nogi, kupiliśmy konie i zaczęliśmy zarabiać tworząc szkółkę jazdy konnej. Szło nam tak dobrze, że teść ze szwagrem nie mogli tego znieść. Teść zaczął pić i straszyć nam klientów, zaczął też znęcać się nad teściową i doprowadził do takiego stanu, że przestała wiedzieć co się z nią dzieje. Całe noce słyszeliśmy zza ściany jego krzyki. Któregoś dnia miarka się przebrała i kiedy wyjechał po kolejny alkohol poszłam do teściowej, która wynosiła z mieszkania naczynia. Gdy teść wrócił i mnie zastał pobił mnie a ja broniłam się zaciekle. Wytoczył mi proces o pobicie, sprawę umorzono ale nie miał nic przeciwko zabraniu od niego teściowej. Wręcz wyrzucił jakieś szmaty z domu, twierdząc, że to jej ubrania Z pomocą ciotki męża zabraliśmy teściową do psychiatry. Początkowo leki zaczęły działać i wyglądało na to, że sytuacja jest opanowana. Niestety w wyniku działań szwagra i teścia wyprowadziliśmy się do naszego mieszkania w mieście pozostawjając im dom (szwagier z konkubiną i trójką dzieci przez poprzednie 8 lat mieszkał w garażu bo tak ulokował swoją część majątku) w zamian za to, że nigdy nie będą od nas żądali żadnych pieniędzy. Teściową zabraliśmy ze sobą i zaczęło się. Najpierw jakoś szło. Wychodziła nawet z psem. Teść wytoczył nam proces o zwrot majątku. Przegrał. Na sprawie ani razu nie zapytał o teściową. A z nią coraz gorzej. odmawia jedzenia, nie myje się, moczy w majtki, podkrada man ubrania (głównie bieliznę i to mnie i mężowi). Mieszkamy w dwóch pokojach, cztery miesiące temu urodziłam drugiego synka. Babcia zajmuje jeden pokój, my we czworo drugi. Sprzedaliśmy część ziemi, zostawiliśmy tylko to, co nie graniczyło z naszym poprzednim domem. Od trzech lat teściowa traktuje mnie jak swego oprawcę, kata i służącą jednocześnie. Był czas, kiedy moje małżeństwo stało na skraju rozpadu. Mąż długo nie rozumiał, że to nie ja jestem winna temu, co się dzieje z jego matką. Ma do mnie pretensje o to, że ją zabraliśmy do siebie bo i faktycznie to był mój pomysł. Ale ja nie przypuszczałam, że określenie "podobna do swojej matki" ma takie konsekwencje. Wiem, że kiedy miała "napady" teść lub szwagierka po prostu ją upijali. Ostatnio leki teściowej znalazłam pod szafą. Były nietknięte. Myślę, że nie bierze ich od dobrych 2 lat. Każda jej biegunka to dla mnie sprzątanie wymazanej jej kałem łazienki. Ostatnio brudna była nawet wanienka maluszka. Zdarzało jej się wcierać kupę w mój ręcznik. jakiś czas temu musieliśmy ogolić ją na prawie łyso, bo wcierała coś we włosy i miała jeden wielki kołtun. Je4j podstawowym zajęciem jest leżenie i wymuszanie na mnie na to zgody. Potrafi przyjść w ciągu godziny kilka razy zapytać czy może się położyć. W ogóle zadręcza ,mnie pytaniami o to samo po kilka razy. O dziwo świetnie wie jaki jest dzień tygodnia, miesiąc itp. Rok temu zabrałam jej klucze bo zaczęła mi opowiadać, że poszła pod sklep i umówiła się z kierowcą który ją zabierze. Bałam się że ktoś faktycznie przyjdzie ale nas okradnie! Ma do mnie wieczne pretensje że za dużo i za często daję jej jeść. Żeby zrobiła sobie śniadanie muszę jej pilnować i jeszcze, żeby je zjadła. Wygląda tak, jakbym ją głodziła, waży chyba niecałe 40 kg a jak ktoś do nas przyjdzie, kogo nie zna to wchodzi i pyta, czy może sobie nalać szklankę wody i wziąć suchego chleba. Był taki okres i trwał dość długo, że po każdym posiłku chodziła do łazienki i zmuszała się do wymiotów twierdząc, że jej zaszkodziło to, co ugotowałam. Nasz pięcioletni wówczas synek najpierw zaczął odmawiać jedzenia tego, co ugotowałam a potem wymiotował i to aż do krwi. W kolejnych szpitalach lekarze stwierdzali tylko jedno - nerwica i kazali usunąć przyczynę - babcię. Ale przecież jej nie wyrzucę. W opiece jesteśmy zdani na siebie. Wiem, że ciotka męża ma do mnie pretensje, że zagarnęłam ziemię i na niej gospodarzę, a ciężko mi bo teściowa śmierdzi. Bardzo się o to pokłóciłyśmy, bo oskarżała mnie, że źle się jej siostrą opiekuję. Kiedy nie było maleństwa całe dnie spędzałam albo w pracy (jestem dogoterapeutą) albo na gospodarstwie, bo przecież były jeszcze konie i szkółka. Jeszcze jakoś szło. Teraz jestem w domu i czasem myślę, że jestem potworem. Teściowa zmusza mnie do działań, których normalnie bym nie podejmowała. Kiedyś gdy podniosłam na teściową głos chodziłam i ja przepraszałam. Teraz już tego nie robię. Jeśli chcę ją wykąpać muszę ją zaciągnąć do łazienki, zwyzywać, od razu zmoczyć ubranie które zdejmuje (nie przebiera się po kilka tygodni) i wyszorować. Kiedyś negocjowałam te czynności i trwało po kilka dni nim ja wreszcie umyłam. Teraz się nie certolę, mam niemowlaka, który musi być zdrowy i pielęgnowany i nie mogę godzinami czekać czy się teściowa zdecyduje myć i kiedy ewentualnie. To nieludzkie ale muszę mieć nad teściową przewagę i fizyczną i psychiczną, nic sobie nie robić z jej zjadliwych uwag ale staram się chronić starszego syna i wszelkie newralgiczne działania podejmuję gdy go nie ma w domu. On ma teraz 6 lat i nie rozumie dlaczego podnoszę głos na babcię, która jego zdaniem na to nie zasłużyła. Początkowo chciałam oszczędzić męża i o wielu rzeczach mu nie mówiłam. Obracało się to przeciwko mnie w naszych relacjach. Odkąd pojawił się maluszek mówię mu o wszystkim, o każdym najbłahszym epizodzie z teściową. Musi wiedzieć, choć to jego matka i bardzo ją kocha musi wiedzieć, że to nie ja jestem potworem ale choroba. Odkąd pojawił się maluszek stoi też za mną mąż murem. Boję się lata. W gospodarstwie trzeba pracować a teściowa zapomina zamknąć wodę, lodówkę, czasem nie wie jak zapalić gaz. Nie pozwala na zabieranie jej ze sobą. Nie mogę jej nawet zameldować, bo do tego jest potrzebna jej osobista wizyta w urzędach więc musiałabym, ją tam zatargać i to dosłownie, bo jak próbowałam ją ostatnio zabrać do lekarza, to się położyła w progu i krzyczała. Boję się, że wysadzi mieszkanie w powietrze z połową bloku pod naszą nieobecność. Chcę zrobić jedną ważną rzecz - ubezwłasnowolnić teściową. Mąż przychyla się do tego. Sam widzi ile jest problemów ze wszelkimi formalnościami. Ponad dwie godziny zajęło nam przekonanie jej, żeby się podpisała pod dokumentami do wydziału meldunkowego! Nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować ani podejmować jakichkolwiek decyzji. Na razie nie jest agresywna, wręcz robi z siebie ofiarę moich "katowskich" działań ale muszę szalenie pilnować maluszka, bo usiłuje mu mnie zastępować. Boję się, że nieumyślnie zrobi mu krzywdę. Jeśli ktoś z jej rodziny będzie się przeciwstawiał, to z przyjemnością oddam mu teściową pod opiekę. Mam dzieci, którym nie pozwolę zepsuć dzieciństwa. Tak się strasznie rozpisałam, a to przecież tylko kilka z morza spraw. Podzielenie się faktycznie pomaga. Nie miałam pojęcia jak wielu ludzi dotyka ten problem. Jak to łatwo nakręcić reportaż o wyrodnym synu, którego matka żebrze ale nikt nie podejmuje tematu, jak to strasznie być synem takiej matki! Kiedy oglądam reportaże, w których jego autorzy rozpaczają nad "nieludzką" opieka w domu starców myślę sobie, że nic nie wiedzą o opiece nad taką moją teściową np i postrzegali by mnie jako potwora. Czy nim jestem bo chcę żeby w domu nie śmierdziało, żeby moi synowie nie przesiąkli zapachem brudu i odchodów swojej babci i żeby dzieci się z nich w przedszkolu nie śmiały? Czy byłabym mniejszym potworem zostawiając ja na pastwę teścia, który ją upijał, wyzywał, bił i przywiązywał do łóżka? Czasem się boję, że stanę się nim, że będę potworem wobec babci w oczach własnych dzieci.