Witam... witam :)
Rozpocznę od przepisu na drożdżówkę
Składniki:
Ciasto:
- 4 szklanki mąki,
- 10 deko drożdży (ach i znów te drożdże)
- 3/4 szklanki cukru
- cukier waniliowy - lub trochę aromatu waniliowego
- 1,5 szklanki mleka
- szczypta soli
- 5 jaj
- 1/2 szklanki oleju lub 1/2 szklanki roztopionego masła/ margaryny
(ja dodaję namoczone wcześniej we wrzątku rodzynki i startą skórkę cytryny i pomarańczy, ale z tego co wyczytałam to chciałaś wrzucić sporo bakalii - to chyba byłby keks a nie drożdżówka hihi - nie wiem czy przy takiej ilości bakalii ciasto by wyrosło)
Kruszonka:
- 1/3 kostki masła lub margaryny
- 1/2 szklanki cukru
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- mąka (na oko)
(kruszonka jest przepyszna i lubiana przez członków mojej rodziny hehe dlatego zawsze robię z podwójnej porcji
)
Wszystko się zagniata razem :D można do kruszonki dodać cukier waniliowy.
Sposób przygotowania:
10 deko drożdży rozkruszyć, wymieszać z 1 łyżką cukru, zalać 1/2 szklanki letniego mleka. Poczekać aż pięknie wyrośnie. Po paru minutach posypać łyżką mąki, przykryć pojemniczek np. ścierką i odstawić do wyrośnięcia.
Mąkę przesiać do miski. Wyrośnięte drożdże przelać do miski, zalać całość resztą mleka. Mieszać i mieszać mikserem - bądź dla odważnych - ręką ;D Następnie wrzucić 5 białek jajek do miski i mieszać dalej
a żółtka osobno ubić z pozostałą częścią cukru i cukrem waniliowym... i dalej wszystko razem mieszać :) następnie dodać szczyptę soli i wlać olej lub rozpuszczone masło - o temperaturze pokojowej i mieszać, mieszać, aż ciasto będzie odchodziło od ścianek miski. Na koniec wedle uznania dodać bakalie itp.
Miskę z ciastem przykryć, odstawić w cieple miejsce i odczekać kilkanaście minut do wyrośnięcia. następnie ułożyć na blaszce poczekać kilka minut, pokryć kruszonką i do pieca ;-D
Piec w temp. 180 stopni (termoobieg) około 30-35 min - w sumie to wszystko zależy od pieca - więc trzeba zerkać co jakiś czas
Smacznego ;D
Teraz przejdę do dalszej części odpisywania na wiadomość ;D
Tomek ;D tak zacznę od TOmka.... Jestem z nim 2 lata więc ciężko mi powiedzieć dokładnie jak wyglądało jego "leczenie" - jeśli w ogóle można było to nazwać leczeniem... mało mówi na ten temat... z tego co wiem to brał depakine - ale co mnie dziwi brał tylko depakine... a z tego co wyczytałam na tym forum to lekarze bardzo często zmieniają lek, łączą go z innymi... itp. próbując jak najlepiej dopasować je do pacjenta.
Tomek narzekał na senność po lekach, złe samopoczucie,
otępienie, mówił, że "wegetował"... tłumaczył odstawienie leków tym, że np. na studiach zasypiał, nie mógł się skupić, przez co zrezygnował z nich... ale wiem, że zrezygnował również przez lenistwo - a jest mega mądry - przede wszystkim z geografii i astronomii
Bardzo się tym interesuje i wiele czyta na ten temat i sporo mi tłumaczy ;D Szkoda, że zmarnował taką szansę - bo uczył się tego co kocha ;)
Dziwi mnie to, że skoro tak się czuł po lekach to nie skonsultował tego z lekarzem i nie próbowali czegokolwiek zmienić... może zraził się i wolał odstawić leki niż eksperymentować... hmmm... ale tego nie wiem - mogę się tylko domyślać - gdyż nie znałam go wtedy :)
Gdy już go poznałam, to brał leki jak to ja mówię na pokaz :P Kiedy przyjeżdżał do mnie wystawiał tabletki "w centralnym miejscu" - czy je w ogóle brał - hmm nie wiem... nie sprawdzałam go - myślałam, że dba o siebie. Ale zauważyłam, że ciągle się przede mną tłumaczył - "Wiesz Beata dziś nie wezmę tabletki, bo idziemy wieczorem do znajomych i może piwko wypiję"... "Beata słuchaj nie wezmę dziś tej tabletki bo może szwagier wpadnie i piwko przyniesie" itd. itd.... i chyba wyszło tak, że w miesiącu wziął ze 3 tabletki - ciągle szukał wymówek, mimo że wcale nie pytałam o to czy wziął te tabletki, czy nie...
Później jak już zaczęłam się tym interesować to powiedział, że są strasznie drogie i że go na nie nie stać (co oczywiście jest bzdurą - bo dowiedziałam się na tym forum, że są refundowane)... dochodziło do kłótni, sprzeczek itp... dużo pił i mówił, że ma wszystko gdzieś i może robić co chce i kiedy chce... chciał być mega wolny, pozbawiony ograniczeń - starałam się go zrozumieć, wiem, że nie było mu łatwo... ma duszę buntownika... ale jak tak Go teraz wspominam i widzę jaki jest teraz - to przez tak krótki czas zmienił się nie do poznania...
Jak się tak kłóciliśmy, to on wydawał mi się tak nieodpowiedzialny i nierozsądny... że ręce opadały... nieustannie się stresowałam, czuwałam, podczas snu miał silne drgawki, bałam się o niego - wszystko takie szare było i smutne...
Teraz nagle jakby dojrzał - jest zupełnie inaczej ;) Jest opanowany, nie jest już takim buntownikiem... jesteśmy szczęśliwi ;) odstawia alkohol, systematycznie bierze witaminki (małe przygotowanie do systematycznego przyjmowania leków)... dzwonił kilka razy do lekarza ale niestety go odsyłają nieustannie na inny termin - ale widzę, że próbuje - to dla mnie najważniejsze :D i przez to, że on się zmienił - ja też się zmieniłam - jestem spokojniejsza - już tak nie panikuje :D teraz tylko spokojnie czekam, aż dojrzeje sam do następnego kroku jakim jest branie tabletek :) sądzę, że jak będzie u mnie na urlopie to zadzwoni do lekarza i może wreszcie usłyszy ostateczną wersję daty wizyty:) Jestem dobrej myśli :)
No i ostatnia część do której tak zmierzałam - To temat Twojej osoby i miejsca zamieszkania no i pracy :D
Ja myślałam, że Ty mieszkasz w Polsce - No po tej informacji o halloween pomyślałam, że nieco dalej - ale że aż tammmm - w sumie nigdy nie byłam za granicą - no raz do Niemiec pojechałam... ale tam gdzie mieszkasz to musi być dopiero "inny świat"... bardzo mnie to interesuje - i jeśli nie miałabyś nic przeciwko, to czy mogłabyś mi wysłać jakieś zdjęcia na mojego maila - este27@op.pl - chciałabym zobaczyć te palemki z ogródka i rogalikowe szaleństwo :D no i czy byś mogła nieco mi opisać o Twojej pracy - jak tam funkcjonują szkoły i w ogóle jak Ci się tam żyje :)
Pozdrawiam Serdecznie
Buziooole
Beata