No i właśnie niedawno mój Tomasku pojechał do domu... Trochę mi smutaśno ale tak to już jest - trzeba się jakoś do tego przyzwyczaić i cieszyć wspólnymi chwilami :) Nie lubię momentu rozstania, bo zazwyczaj nie wiem kiedy spotkamy się kolejny raz. Dziś jednak jestem mniej zaniepokojona bo wiem, że od przyszłego poniedziałku TOmek będzie miał urlop :D więc będziemy się widzieli :) Mimo, że będę pracowała, to jednak będzie On u mnie w domu i kilka godzin dziennie będziemy ze sobą, a to dla nas już wiele ;D
Po długich zmaganiach w kuchni zamiast ptysiowych - placuszków - zrobiłam karpatkę, przyznam, że była pyszna ;)
A z mojego TOmaska jestem coraz bardziej dumna... i chcę Go pochwalić ;-D a niech pieką Go uszy ;-D
Wreszcie zaczął dbać o siebie... niestety jeszcze nie ma podanej konkretnej daty wizyty u neurologa... ale samym szczęściem jest dla mnie fakt, że widzę u Niego znaczną poprawę...
Podczas zasypiania nie ma tak gwałtownych skurczów całego ciała - praktycznie są pojedyncze - przeważnie w dłoni, ale niemal nieodczuwalne, przez co i On i ja śpimy spokojniej... Jeszcze niedawno nie mogłam spać bo tak nim potrząsało, że sam się budził, był niespokojny i czuć było w nim pewien strach, przez co czuwałam zazwyczaj prawie całą noc - z niewielkimi drzemkami - martwiłam się o niego.
Jego pociąg do "zakazanego owocu" - alkoholu - zmniejszył się... owszem czasem ma ochotę i wypije jedno małe piwko... ale często sam z siebie odmawia co niedawno było czymś wręcz niemożliwym...
Zaczął aktywnie spędzać czas i to On teraz wyciąga mnie na spacery ;-D Bo ja to taki zmarzlak, że dzisiejsza temperatura już mnie wykończyła (oczywiście ta wieczorna, bo w dzień było cudownie)... rękawice, szal, kurtka, spodnie, rajstopy he he a ja trzęsę się jak galareta :D
I bardzo bym już chciała, by TOmek poszedł do tego lekarza... ciągle odwlekają wizyty... Ale jestem cierpliwa, chcę by to była jego decyzja... może wreszcie dojrzał :)
Kochani Dobrej nocki życzę :) i Piszcie co u Was :*** Buziole