"Bea , w tym zwiazku ( nie wiem jak dlugo trwa?)"
Związek trwa 2 lata...
" to Ty jestes osoba dominujaca , wyksztalcona, wartosciowa, inteligentna ( zeby niczego nie ujac Tomkq ). Ty jestes niczym skala , mocno stoisz na ziemi , bez zadnych przypadlosci, silna psychicznie,dajaca sobie rade w kazdej sytuacji teraz i w przyszlosci."
I Tu się mylisz moja wiara w siebie wynosi minus 100%... czuję się najbrzydszą, najgłupszą, najbardziej niezaradną i słabą osobą... niepewną siebie... nie jestem asertywna... wciąż za dużo od siebie wymagam i nieustannie siebie krytykuję... wszelkie niepowodzenia zganiam na siebie (chociaż na tym forum zrobiłam małe postępy i napisałam, że Rodzice TOmka mogli mieć wkład w jego zamiłowanie do alkoholu)... jestem mega uczuciowa i przez to często płaczę itd... itd... Ja usiłuję być silna, twarda, ale wiele razy pękam... Chcę by każdy był zadowolony, szczęśliwy (i życzę wszystkim tego), ale pozwalam siebie wykorzystywać...
W innych dostrzegam wiele pozytywów...
Przyznaję się, To ja TOmka traktuje jak "Pana", to ja czuję się o niego zazdrosna, to ja czuję, że jest ode mnie bardziej zaradny i inteligentny... usprawiedliwiam go często, by w moich oczach był tym idealnym... ale wiem też, że nie ma ludzi bez wad i ja mam ich wiele... i Tomek też je ma ale toleruje je (z wyjątkiem alkoholu), wiem że pozostałe wady nie są groźne i można je nawet polubić, ale wiem też, że ma wiele zalet, którymi mnie urzekł...
Jestem po nieudanym 3-letnim związku z chłopakiem z "trudnego domu"... Silnie przeżywałam jego rozterki, brałam je na siebie... mało nie doprowadziło mnie to wszystko do silnej depresji... Po pewnym czasie byłemu spodobało się to, że za wszelką cenę chciałam mu pomóc, biorąc wszystko na siebie itp. aż nie wiem kiedy stałam się jego "służącą"... nie będe się tu rozpisywała bo wstydzę się swej naiwności...
Teraz nie chcę popełnić tego samego błędu... dlatego nie chce zmieniać TOmka... a pokazać mu, że można dbać o siebie i o swoje zdrowie i to on ma chcieć się zmienić i chcieć o siebie zadbać... nie chcę brać wszystkiego na siebie, zależy mi na nim, dopóki widzę, ze mu też zależy to jakoś się trzymam i jest super :)
I nie mówie, że tylko ja oczekuję pewnych zmian, ale chciałabym by ktoś pomógł mi uwierzyć w siebie i pomógł mi zmienić mnie samą... Bo jestem dość trudnym przypadkiem, tak sądzę...
"Uwierz mi choroba jednak przeszkadza. Nawet w znalezieniu koleżanki."
Jesteś tak wartościową osobą, że aż trudno uwierzyć, że choroba może stać się tak wielką przeszkodą...ech Ciężko mi to pojąć... Przecież osoby chore prawie niczym nie różnią się od zdrowych, jedynie tym, że raz na jakiś czas muszą uciec z nich te nadmiary impulsów... Obyś spotkał na swej drodze ludzi, którym choroba nie przeszkadza i patrzą na wnętrze człowieka i ich serducho a nie na "drżenie rąk"