Witam wszystkich serdecznie,
nareszcie znalazłam forum na którym mogę porozmawiać z kimś ... kto przeszedł to samo co ja. Mam 43 lata, nie piję, nie palę, nie mam nadciśnienia tętniczego a dokładnie 2 marca br "niespodziewanie" pękł mi
tętniak mózgu. Piszę niespodziewanie, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia, że go mam, a dokładnie że mam ich 2 i to obok siebie. W ciężkim stanie przewieziono mnie do Kliniki, gdzie po 3 godzinach najlepszy zespół na świecie przeprowadził operację, zakładając na tętniakach klipsy.
Obecnie chodzę, mówię, generalnie już pracuję, jestem szczęśliwa że żyję, ale ...
Na początku mało wiedziałam, a tak naprawdę nie wiedziałam o co chodzi. W szpitalu odzyskałam świadomość dopiero po 4 dniach, niewiele mi mówili. Dopiero moja siostra po kilku dniach, powoli, spokojnie, żeby mnie nie wystraszyć zaczęła mi tłumaczyć co mi się stało, do czego muszę się zmusić, żeby to wszystko przetrwać i co muszę zrobić, żeby jak najszybciej stanąć na nogi i opuścić szpital. Z całych moich marnych wtedy sił walczyłam jak mogłam. W 10 dobie od operacji po raz pierwszy udało się mnie spionizować. W 11 dobie sama przeszłam (oczywiście z balkonikiem) cały korytarz szpitalny. Wszyscy bili mi brawo a mnie to jeszcze bardziej uskrzydliło. Po powrocie do domu było ciężko - z jednej strony byłam szczęśliwa że jestem, że wróciłam, że mogę przytulić dzieci ale z drugiej strony popadałam w coraz większą depresję. Bałam się zasnąć, bałam się, że się nie obudzę, bałam się wstawać żeby znowu tętniak nie pękł. Napisałam nawet testament. Generalnie na własne życzenie żegnałam się z wszystkimi i z wszystkim każdego dnia. Aż w końcu nadszedł dzień kiedy po raz pierwszy zapragnęłam wyjść na spacer. Poprosiłam o to moją przyjaciółkę - powiedziałam - błagam Cię wyprowadź mnie na spacer. Wyszłam z domu, znalazłam się między ludźmi którzy ze mną rozmawiali niczego nie zauważając (mam na głowie piękną pamiątkę którą zasłaniam opaską) Tak bardzo się bałam, ze wszyscy będą mnie wytykać palcami, ze mój chód, moja twarz będzie wszystkim rzucała się w oczy. No i przede wszystkim bałam się, czy jestem "logiczna". Przekonałam się jednak, ze wszystko jest ok a świat wokół mnie jest o wiele piękniejszy niż przed operacją - na serio.
Niestety nadal boję się każdego dnia. Nie wiem czy to kiedykolwiek minie ? Staram się żyć i wierzyć z całych sił w to, że po tak ciężkiej operacji można jednak żyć jeszcze przez wiele lat i korzystać z życia tak jak inni z niego korzystają. Cieszę się każdą drobnostką, której wcześniej nie doceniałam. Dziećmi staram się nacieszyć na zapas. Codziennie przed zaśnięciem dziękuję za przeżyty dzień i proszę o kolejny. Mam nadzieję, ze kiedyś poznam kogoś kto mi powie - miałam taką samą operację jak ty kilkadziesiąt lat temu i nadal żyję i cieszę się życiem. Czy to jest jednak wogóle możliwe ?
Pozdrawiam wszystkich "zaklipsowanych". Życzę Wam tak szybkiego powrotu do zdrowia jakiego mi przyszło doświadczać. Wierzę i zawsze będę wierzyć że w dużej mierze nasz powrót do zdrowia zależy od nas samych. Ja walczę i wracam do życia i Wam życzę tego samego.