Ja też zostałam wtedy zupełnie sama, moja siostra się całkiem odcięła od tego wszystkiego a mój tata już nie żył kilka lat. Wtedy mogłam liczyć tylko na mojego jeszcze w tamtym czasie narzeczonego, teraz już męża ale dla niego to było trudne bo moja mama była dla niego zupełnie obcą osobą więc trudno mu było zając się nią kiedy ja np. byłam w pracy. Nie wiem jak to jest z ubezpieczeniem ale wydaje mi się, że gdyby Twoja mama wróciła do Polski to musiałaby się zarejestrować na bezrobociu i wtedy dostałaby ubezpieczenie chociaż wiem ze to trudne w takiej sytuacji albo zapytaj w ośrodku pomocy społecznej może od nich dostałaby ubezpieczenie myślę, że z tej sytuacji jest jakieś wyjście, możesz też dopytać w zusie jak oni to widzą.
Moja mama tez cały czas mówiła, że ktoś chce ja otruć. Ja dla mamy wynajęłam pielęgniarkę z opieki społecznej, która przychodziła na czas kiedy ja byłam w pracy ale to musi być osoba bardzo cierpliwa. W przypadku mojej mamy pielęgniarką była osobą, która moja mama znała. Musiałam za nią płacić około 800 zł. Mama cały czas była w domu bo tu się najlepiej czuła,w szpitalu podczas tej choroby była 3 razy raz około miesiąc a potem po około 7 dni. Poza tym w szpitalu, że tak powiem nie chcieli jej trzymać. jeździłam tylko na kontrole co jakiś czas. A tak to była w domu, nawet kiedy już przestała chodzić. Wtedy przychodziła do niej jeszcze pielęgniarka z ośrodka zdrowia i zmieniała opatrunki na odleżynach czasem pomagała mi ją umyć. Niecały miesiąc przed mamy śmiercią byłam właśnie z nią na kontroli u pani doktor i powiedziała mi, że mama nie pożyje dłużej niż miesiąc. Nie uwierzyłam jej, stwierdziłam, że to jakaś bzdura. No ale lekarka miała rację i choć wiedziała o tym to nie zaproponowała nic takiego aby ulżyć mamie w tym czasie. W sumie to nie było takiego najgorszego momentu, kiedy rano wychodziłam do pracy mama była taka jak każdego dnia, podałam jej leki i poszłam, nie była ani słabsza niż w zwykle nic nie wskazywało na to, że to właśnie w ten dzień odejdzie. Kiedy przyjechali lekarze ją reanimować powiedzieli tylko, że serduszko już było bardzo słabe.
Jeśli chodzi o wcześniejsze objawy to tak, były! Juz nawet w pracy zauważyli, że z moja mamą jest coś nie tak, głównie problemy z zacinaniem się podczas mowy ale nie mogla tez już się skupić, kiedy wdrożyli jakiś nowy program w jej firmie ona już nie mogla się go nauczyć chociaż wcześniej nie miała z tym problemów. Na pewno stała się dużo bardziej nerwowa. Z ręką też były problemy, po porostu przestała jej używać to była lewa ręka wiec wszystko robiła prawą, a potem zaczęły się te drżenia.U mojej mamy ręka drżała cały czas, dopiero po podaniu madoparu przechodziło jej na kilka godzin. Początkowo podejrzewali u niej parkinsona, podejrzenia o wylew tez były i nigdy bym się nie spodziewała że to będzie aż tak straszna choroba.
A czy u Twojej mamy podali jakieś podłoże tej choroby? Kiedy zapytałam lekarzy o przyczynę to powiedzieli, że to choroba wynikającą z bardzo dużego stresu. Moja mama faktycznie nie miała łatwego życia więc być może t przez nerwy.
W sumie to jesteś pierwszą sobą, której to wszystko powiedziałam do tej pory jakoś ciężko było mi o tym mówić.
No to dużo spokoju Ci życzę!
Pozdrawiam