Witam,
Moja mama w 2018 roku po badaniu TK została skierowana do neurochirurga z podejrzeniem
zespołu Hakima (wtedy były tylko objawy zawroty,
bóle głowy, problem z rownowaga). Neurochirurg stwierdził, ze moja mama zawracam jemu dupe i nic nie ma tu do robienia.
W 2020 / 2021 roku zachorowała na covid - dość ciężko i wtedy choroba się ujawniła bardziej. Jedynie co doszło z objawów to chod magnetyczny.
Od tego momentu, chod się pogarszał. W 2023 roku w sierpniu była jeszcze nad morzem (kiepsko się bardzo jej chodziło, ale chodziła), we wrześniu trafiliśmy do rewelacyjnego lekarza który wzial do siebie do szpitala na neurologie bo pozostałe szpitale odmawiały przyjęcia- nie widzieli podstaw.
I tu zaczęła się cała przygoda...
We wrześniu była hospitalizacja podczas której zrobiono test Fishera, TK, kwalifikacja do operacji zastawki KO , która odbyła się w listopadzie 2023 r.
Od września nastąpiła znaczne pogorszenie : pamięć, nietrzymanie moczu, poruszanie się z asysta.
Po operacji była lekką poprawa chodu...
Pod koniec listopada trafiła do ośrodka rehabilitacyjnego w którym była prawie 4 mc (weszła o własnych nogach, a wyszla na wozku) .
Nie rozumiem tego wszystkiego... wszyscy mają poprawy, każdy lekarz mówił, że będzie stopniowo się poprawiać, że poprawi się jakoś życia. A jak jest?
Wrażenie jakby się pogarszało, jakby cały czas postępowanie było choroby, a zastawka działa prawidłowo w głowie, bo w otrzewnej była robiona rewizja na drugą stronę, a teraz okazuje się, że do serca będą jej wsuwać.
Jak czytam opisy przypadków, to poprawia się. Czy po prostu my mamy pecha? ;( 😢 😥 😢