Witam.Mój tata ma 64 lata.Dwa lata temu przeszedł udar mózgu bardzo głęboki,a pól roku temu drugi udar,ale leciutki i napad padaczkowy.Również były niewielkie szanse,ale... .Przez kilka miesięcy leżał bezruchu,sprowadziliśmy elektryczne łóżko,by tyle nie dźwigać.Miał pampersy,cewnik, ..., nie umiał nawet jeść.Wszystko miał mielone na papkę i przez małą szparkę w ustach go karmiłam.Codzienna płatna zresztą rehabilitacja sprawiła,że na dzień dzisiejszy porusza się bardzo wolno o kuli,kuśtyka do ubikacji (czasami nie zdąży dojść),nauczył się jeść lewą reką.Trzeba go golić,ubierać,poza domem należy go brać na wózku.Ale to już nic w porównaniu do tego co było i ile przeszliśmy. Tata jest prawostronnie sparaliżowany, rękę ma nadal niewładną, nogę nauczył się przesuwać stąd może iść kawałek (tylko po domu) o kuli.Stracił dużo pamięci,wiele rzeczy nie pamięta,nie umie liczyć,pisać,.. i nie mówi.Wydaje dźwięki nanana,ale nie mozna zrozumieć.Najgorsze jest porozumienie z nim,próbował nawet coś rysować,ale nieczytelne.Cżęsto jest zły, ma napady depresyjne,wtedy płacze cały dzień i nie chce jeść albo wstać z łózka, ale....żyje i jest z nami.Miał przy drugim udarze cukrzyce,brał isulinę,ale już jest dobrze.Napad padaczkowy nie powtórzył się i mam nadzieję,ze nie nadejdzie.Nadal ma rehabilitację 2 razy w tygodniu,ale płatną,bo ta z przychodni to śmiechu warte.Pani,potem pan przychodzili i 10 minut poruszali palcami i wszystko.Płatna trwa 1,5 godzimy jest super intenywna,zaraz po niej tata idzie spać,bo jest zmęczony.Są kłopoty gdy nie chce ćwiczyć,ale na szczęście rzadko.Ma też zajęcia logopedyczne,ale one nic nie dają.Najgorsze jest to,że czujemy się bezradni,nic nie możemy zrobić tylko czekać.Mam już się powoli wykańcza.Ja z nimi nie mieszkam,ale staram się być tam prawie codziennie.Oby nigdy nie nadszedł ten 3 raz,bo może go już nie przeżyć.Jest nam bardzo ciężko,ale cieszymy się,ze nadal jest z nami.A.B.