Gościu ja rozumiem twoje obawy, ale zaraz postaram się je rozwiać. U mnie w rodzinie tętniaki są dość popularne mamy to w genach. Mojej mama miała tętniaka z objawami typu chwilowe niedowłady i problemy z trzymaniem moczu,
zawroty głowy i utraty równowagi. ale mama zamiast się zgodzić na embolizacje odwlekała to ponad d lata i pewnego dnia po prostu nie wstała z łóżka, poszłam zobaczyć co się dzieje i okazało się że leży w łóżku, przewraca oczami, dziwnie dyszy, ruszając ustami jak ryba. Wezwaliśmy pogotowie stwierdzili że to pewnie
udar, ale wspomniałam o tętniaku to lekarz powiedział mi że to nie możliwe bo jak by pękł to by umarła że to musi być udar. W szpitalu zrobili jej tk i okazało się że to pęknięty tętniak, tylko jakimś cudem powstał do okoła obrzęk i go trzyma. mamę oczywiście jeszcze w domu zaintubowali i podłączyli pod respirator bo sama nie oddychała. Natychmiast zapadła decyzja o operacji była 9 rano, 2 godziny po przewiezieniu mamy do szpitala. Operacja- embolizacja z klipsowaniem trwała 5 godzin, potem lekarz tylko powiedział że mama ma małe szanse na przeżycie bo głowa była zalana. Na ojomie spędziła 5 tygodni, potem na neurochirurgi 3 miesiące, potem na
rehabilitacji 3 miesiące, doprowadzili ją do takiego stanu że chodzi, rozumie proste polecenia, niestety mama nie mówi, nie potrafi pisać, czytać, wymaga stałej opieki. Dlatego my z rodzeństwem zrobiliśmy sobie badania kiedy się okazało że siostra i ja mamy tętniaki zaraz je zębolizowałysmy by nie stało się tak jak z mamą. Zabiegi odbyły sie bez powikłań po 3 dniach do domu, nawet głowa mnie nie bolała. Więc warto to zoperować