wlasnie stracilam minajwazniejsza osobe w moim zyciu.mama stala w sklepie i upadla. kaetka przyjechala po 6 minutach.
mama trafila do szpitala 16 wrzesinia 2011 o 19:10 o 20:10 byla na oiomie
lekarze walczyli o nia do 23:30. dopiero mnie wpuscili do mamy. zyla. pwoiedzieli ze szanse sa bardzo male ale WALCZA ZEBY MOZG NIE PRZESTAL PRACOWAC.
w nocy stan nie ulegal zmianie, przyjechal na konsultacje dr. przemyslaw kloczkowski ze zgierza ktory zamienil moje zycie w pieklo. stwierdzil ze mama ZMARLA W CHWILI GDY STRACILA PRZYTOMNOSC TO JEST 16 WRZESNIA GODZ. 19:00 I ZE CISNIENIE ROZTRZASKALO MOZG I ZE GO PRAKTYCZNIE NIE MA I ZE NIE WYJDZIE MAMA Z TEGO NAWET JAK BYSMY JA WYWIEZLI ZA GRANICE BO JESZCZE TAKI CZLOWIEK SIE NIE URODZIL KTORY BY TAKI PRZYPADEK WYLECZYL. ALE U NAS LEKARZE ZE SZPITALA W PIOTRKOWIE TRYB. POWIEDZIELI ZE MOZG ZYJE . TO W KONCU KLAMALI CZY CO>/? NIE NAWIDZE ICH I MAM DO NIECH ZAL. ODLACZYLI MAME W NIEDZIELE 18 WRZESNIA O 07:40 NAWET NIE ZADZWONILI ZE ODLACZAJA ZEBYSMY PTRZYJECHALI SIE POZEGNAC. TYLKO W SOBOTE 17 WRZESNIA PWOIEDZIELI ZEBYSMY PRZYJECHALI Z KSIEDZEM BO O 22 JAQ ODLACZA A ODLACZYLI NA DRUGI DZIEN RANO CZYLI JAKIES OZNAKI ZYCIA MUSIALY BYC.. NIE UMIEM SIE Z TYM POGODZIC. lekarz stwierdzill ze podskoczylo cisnienie i dlatego pekl. miala ponad 200 cisnienia. jak przyszedl ksiadz bylo juz 68.