Reklama:

śpiaczka (15628)

Forum: Neurologia - forum dla rodziny i pacjenta

gość
16-12-2010, 19:34:11

Po tym opisie wynika że tata ma zapalenie pęcherza i trzeba to leczyć antybiotykiem dlatego lekarz powinien zlecić posiew moczu. Sama krew w moczu może mieć różne przyczyny choć by przetrwałe bakteryjne zapalenie czy krwotoczne zapalenie pęcherza jeżeli tej krwi jest dużo wizualnie,pęcherza po cewniku mimo tego że został usunięty dawno. Krwawienie równie dobrze może być spowodowany polipem pęcherza czy zmianą nowotworową tylko wtedy w moczu pojawiają się skrzepliny lub pacjenci wygląda jak by sikali rozwodnioną krwią. Generalnie bez badań trudno powiedzieć, ja stawiam na przetrwałą infekcję. Ja proponuję porozmawiać z lekarzem rodzinnym a jeżeli zleje sprawę to proponuje do urologa prywatnie równie dobrze może to być prostata. Ja choruje kilka lat na nerki wiec znam ten problem, dlatego u mamy bardzo pilnuje tej sprawy dostaje profilaktycznie tabletki żurawinowe np UROMAXIN 2x1 tab zalecenia lekarki rodzinnej i raz na kwartał badanie moczu ogólne, to nie majątek 8 zł prywatnie. Co prawda mama jest już 2 lata przewlekle ale infekcje są bardzo rzadko. Po pierwsze rozmowa z lekarzem, jak nie zadziała to urolog ale prywatnie bo państwowo to minimum ok 3 miesięcy się czeka. Pozdrawiam Maja
Początkujący
18-12-2010, 10:04:25

http://wyborcza.pl/1,91446,8838087,Otwarcie_kliniki__Budzik__wstrzymuja_urzedowe_procedury.html
Początkujący
18-12-2010, 10:12:43

a to karkołomna droga dla małżonków chcących mieć świadczenie pielęgnacyjne


http://ops.pl/forum.php?cmd=show&id=206134467&category=8&pg=0#206134946
Początkujący
18-12-2010, 16:51:56

18.12.2010 r. (sobota)
Jedziemy w trójkę do Luci. Przez Sędziszów, mroźny dzień ale pogodny. Każdy z nas niesie jedną butelkę wody (ja, córka i syn). Co więcej możemy jej dać? Jest u niej pielęgniarka, nowa nie znam jej. Widzę że zna Lucynkę zna jej odruchy, akurat w tym momencie chce jej wyczyścić język…. Lucia zagryza zęby, ale włożony gazik już nie puści, nie pozwoli dokonać tej higieny. Ma ją przebrać … wychodzimy. Potem jęczy – wiem bo została przełożona na bok „nie lubi tego”. To wtedy ją tylko słyszymy. Uspokaja się. Mówię coś do niej… dzieci w ogóle nie wiedzą czy do niej podejść, czy powiedzieć coś.
Boże proszę nie męcz nas więcej.
gość
19-12-2010, 17:22:03

Witam mój brat miał wypadek ma 19 lat miał obrzeg mózgu i stłuczenia płata czołowego wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej ale nie wybudził się z niej do dzisiaj czyli już 3 miesiąc będzie od wypadku, oddycha sam rusza rekami nogami otwiera oczy rusza głową czy sa szanse żeby się wybudził
gość
19-12-2010, 18:44:25

Witajcie!!!
Byłam dzisiaj u mojej podopiecznej Uleczki po prawie 2 tyg przerwie- byłam chora na zapalenie oskrzeli. Patrzyła na mnie takim osowiałym wzrokiem, dopiero po chwili kiedy usłyszała mój głos trochę się ożywiła, zaczęła się uśmiechać, wodzić za mną oczami, na widok butelki zaczęła tak śmiesznie piszczeć, jeszcze tak nie słyszałam . W nosku znowu sonda bo jeść nie chciała, może ktoś cierpliwości nie miał by ją karmić z butelki, kto to wie?? Pielęgniarki się zawsze ,,śmieją'' że jak ja jestem to nawet najbardziej gorzkie leki potrafię jej wcisnąć doustnie. Ulka pięknie się najadła, nawet trochę łyżeczką nam poszło. Kochane wolątariuszki ćwiczą z nią 2 razy w tygodniu komunikację za pomocą tego programu, na razie tylko literki bez ładu i składu. W całym ośrodku widać już oznaki świąt, przychodzą dzieci ze szkół śpiewają kolędy, byłyśmy po południu na takich występach w świetlicy, Ulka ładnie skupiała wzrok na tym co dzieje się z przody przed nia, posiedziała sobie 4 godz na wózku, co również umożliwiło nam jedzenie łyżeczka deseru. Po za tym może troszkę się chwalę ale chyba można?? to Ulka dostała 3 paczki od zaprzyjaźnionych 2 rodzin i jednej firmy. Od firmy dostaliśmy to co najważniejsze czyli pampersy bo tego ciągle jej brakuje, a od rodzinek to soki, słoiczki i kosmetyki. Ja już na początku listopada przypomniałam się firmą że jak zwykle jeżeli zechcą żeby nas wsparły, na 4 odezwała sie jedna a droga dzwoniła że soki i coś jeszcze przyjdzie w tym tygodniu. Takie proszenie niestety trudna sprawa ludzie nie zawsze chcą pomagać ale nieraz coś sie uda załatwić. Siostra Ulki też przyjedzie w odwiedziny, załatwiła dla Ulki nowy sprzęt dzięki czemu będziemy mogły puszczać jej płyty z muzyka relaksującą. Pozdrawiam wszystkich
gość
22-12-2010, 18:49:11

Witam wszystkich na forum!!!
Zbliżają się święta ubieramy choinki, kupujemy prezenty, szalejemy z zakupami. Oczywiście w tym nawale przedświątecznym nigdy nie zapominamy o naszych bliskich śpiochach. Tak mi się to nasunęło, moja bratowa chyba najbardziej na świecie kochała boże narodzenie, nie mając własnych dzieci kochała inne, moje dzieci jak były małe rozpuszczała do granic możliwości kupowała i obdarowywała prezentami bez liku. Dzieci tak na nią czekały jakby to ona była ich ukochaną mamusią pomagającą mikołajowi kupując te wszystkie drobiazgi. Świąt również nie potrafiła sobie wyobrazić bez żywej, pachnącej choinki- spełniliśmy jak zwykle jej prośbę mimo że jej nie wyraziła, dostała piękna żywą mini choinkę w doniczce z ekologicznymi ozdobami, oczywiście zagości pod nią opłatek i prezenty, mimo tego że sama ich nie rozpakuje. Zjemy oczywiście wigilijną kolację, później pojedziemy do bratowej z wigilijną kolacją i opłatkiem, pośpiewamy jej kolędy bo to kolejna jej miłość a potem bezpośrednio od niej pojedziemy na pasterkę. Mam nadzieje że wasze śpiochy na swój sposób przeżyją z wami pierwszą lub kolejna wigilię i że miejmy nadzieje części z nich to będzie ostatnia wigilia jako dla śpiocha. Życzę wam i waszym rodziną spokojnych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia, spełnienia wszystkich marzeń i szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich.
gość
22-12-2010, 18:50:18

Witam wszystkich na forum!!!
Zbliżają się święta ubieramy choinki, kupujemy prezenty, szalejemy z zakupami. Oczywiście w tym nawale przedświątecznym nigdy nie zapominamy o naszych bliskich śpiochach. Tak mi się to nasunęło, moja bratowa chyba najbardziej na świecie kochała boże narodzenie, nie mając własnych dzieci kochała inne, moje dzieci jak były małe rozpuszczała do granic możliwości kupowała i obdarowywała prezentami bez liku. Dzieci tak na nią czekały jakby to ona była ich ukochaną mamusią pomagającą mikołajowi kupując te wszystkie drobiazgi. Świąt również nie potrafiła sobie wyobrazić bez żywej, pachnącej choinki- spełniliśmy jak zwykle jej prośbę mimo że jej nie wyraziła, dostała piękna żywą mini choinkę w doniczce z ekologicznymi ozdobami, oczywiście zagości pod nią opłatek i prezenty, mimo tego że sama ich nie rozpakuje. Zjemy oczywiście wigilijną kolację, później pojedziemy do bratowej z wigilijną kolacją i opłatkiem, pośpiewamy jej kolędy bo to kolejna jej miłość a potem bezpośrednio od niej pojedziemy na pasterkę. Mam nadzieje że wasze śpiochy na swój sposób przeżyją z wami pierwszą lub kolejna wigilię i że miejmy nadzieje części z nich to będzie ostatnia wigilia jako dla śpiocha. Życzę wam i waszym rodziną spokojnych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia, spełnienia wszystkich marzeń i szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich.
gość
22-12-2010, 21:17:06

Witam Was Kochani !
Postanowiłam się z Wami podzielić moją bezradnością i ogromnym żalem. Wiem, że zrozumiecie bo pewnie też wielu z Was spotkało się z tym problemem - czyli polskim systemem zdrowotnym i wsparciem rodzin Śpiochów.
Moja mama śpi już prawie od miesiąca, czyli od 25 11 2010 , ustanie krążenia... przywrócenie akcji serca...uszkodzenie mózgu..... i sen....
Po skutecznej reanimacji przewieziono mame do szpitala miejskiego, ale niestety nie ma tu tomografa - musiała być zrobiona tomografia bo mama upadając w łazience na kompakt uderzyła się w głowę i rozcieła łuk brwiowy.Było podejrzenie krwiaka.
Nocą po około 2 godzin od zdarzenia wysłano ją karetką do szpitala w Gliwicach na neurologię i po stwierdzeniu, że krwiaków brak + wysłąno na najbliższy oddział int.opieki medycznej w Siemianowicach Sląskich.
Tam mama leżała prawie 3 tygodnie - nistety tylko sporadycznie otwierała oczy....nie ruszała rękami, nogami. Tylko odruch przełykania.
Opieka bardzo dobra , delikatny i wrażliwy ordynator.
W ubiegłą środę odesłano mamę do Gliwic, do szpitala, w którym miała robiony w fatalną noc tomograf.
Tego samego dnia pojechaliśmy z bratem zobaczyć się z mama i dopytać o szczegóły.
Mamę położono na salę R. Schludnie - stały nadzór pielęgniarski.
Dopytała co przywieź dodatkowo - jakie środki pielęgnacyjne.
Następnego dnia zabraliśmy ze sobatate - ma 75 lat i to on podjął reanimację zanim przyjechało pogotowie.
W czwartek wchodzimy na salę R a tam mamy nie ma. Znaleźlismy ja w sali męskiej oddzielona parawanem - na wprost drzwi wejściowych z korytarza a dokładnie naprzeciw schodów wejściowych na hol oddziału który jest w trakcie remontu.Pył, kurz, smród tytoniu, zimno dochodzące ze schodów, na które wchodzimy z korytarza prowadzącego do wejścia do szpitala. Panowie z firmy remontowej obsugują wycinarki, pilarki, wiertarki , huk nie do zniesienia - oddział neurologii - pacjenci z migrenami, bólem głowy, urazami....ale to Polska...pielęgniarki nerwowe, ile można pracowac w takich warunkach.... a pacjenci??????!!!!
Jak zobaczyliśmy mamę - tata wpadł w szok... zaczał mamę całować i przepraszać że ją ratował...że teraz musi leżeć jak nie chciany sprzet....mi serce pęka... nawet nie mam gdzie odłzyć pampersów , ręcznika...oliwka i wszystko co zostawiliśmy wczoraj odłożone do opakowania po pampersach i na brudnym krześle przy scianie...i nie wiem komu dać materac przeciwodleżeniowy kupiony wczoraj---bo oczywiście sziptal nie ma.
nikt nie umie mi odpowiedzieć na pytanie dlaczego przeniesono mamę. Nawet siostra oddziałowa - ponoć decyzja lekarza dyźurnego - mlodej Pani Doktor....dziwne, bo na sali R zostało puste łóżko...
Czekamy na rozmowę z Ordynatorem.... w końcu znalazł dla nas czas..... no i dowiedzieliśmy się że mama to stan wegetatywny....że Siemianowice wysłały mamę bo u nich w Szpitalu robiono tomografie... i to zbieg okoliczności że to właśni robił ją Pan ordynatot...wię musiał ją przyjąc....że musimy szukać dla niej środka...
Zadałam tylko pytanie dlaczego nikt z nami nie rozmawia... dlaczego na miłość Boską brak u nich wrażliwości..... dlaczego mama na tamtej sali....ii w odpowiedzi frazesy....i że o to musimy spytać zarząd szpitala....acha...i że szpital jest do leczenia a nie dla pacjentów w takim stanie jak mama....już miałam na ustach ... że dla mamy ten szpital jest do ......nie-leczenia a do "pomocy" w umieraniu.... ale nie powiedziałam tego... bo po co...
Po pomocy przyjaciół mamy juz prawie miejsce dla mamy w bardzo dobrym hospicjum...ale... kolejny problemmm.... mama karmiona jest przez sondę... musi być zrobiona gastrostomia żołądkowa.... bo przy sądzie robia sie odleżyny i z hospicjum musieliby ja transportować do szpitala na chirurgię...i z powrotem do hospicjum.
więc znów prośba do Pana ordynatora, zeby jak najszybciej zrobiono gastrostomie... ze hospicjum czeka....Koszmar.....DLACZEGO LEKARZE Z NAMI NIE ROZMAWIAJĄ...DLACZEGO DOWIADUJEMY SIĘ O FAKTACH ZAWSZE O KILKA DNI ZA PÓŹNO....DOPIERO KIEDY WPRASZAMY SIE NA ROZMOWE...TOTALNA SPYCHOLOGIA...
mam nadzieje, że mama ni słyszy tego wszystkiego co w jej obecności mówia....kocham ją bardzo i choć od wielu lat jest bardzo schorowana nigdy nie była dla nikogo ciężarem... w kazdy szpitalu i klinice choć nie maiła sił wszystko potrafiła zrobic wokół siebie sama...pielegnairki bardzo ją lubiały... bo niewiele musiały robić... nigdy się nie skarzyła...a teraz....trzeba był zrobić rewoltę żeby opieka była dobra...
czekamy na decyzję kiedy operacja...jutro będ ę dzwonic czy już coś ustalili...pewnie maja mnie doścale skoro chcą sie pozbyć niechcianego pacjenta...to powinni działac szybko...... tylko że przecież pojutrze święta.....a lekarze też chcą świętować.... czy mama zdąży do hospicjum - tam gdzie dobrzy ludzie będą nam pomagać...
najgorsze jest to, że nie możemy mamusi wziąść do domu - nie damy rady --- ma za duże obciążenia - ostra niewydolnosć krązenia...w styczni miała zaplanowane dializy..zaczynają się robić odleżyny... oddzialowa powiedziała że zrobimy mamie więcej krzywdy.... że w domu nie ma szans...

Boże...!!! jakże nam ciężko..... tak bardzo Ją kochamy .... to nasz Anioł...
Pozdrawiam Was Kochani.... dobrze że jesteście....
gość
22-12-2010, 21:17:38

Witam Was Kochani !
Postanowiłam się z Wami podzielić moją bezradnością i ogromnym żalem. Wiem, że zrozumiecie bo pewnie też wielu z Was spotkało się z tym problemem - czyli polskim systemem zdrowotnym i wsparciem rodzin Śpiochów.
Moja mama śpi już prawie od miesiąca, czyli od 25 11 2010 , ustanie krążenia... przywrócenie akcji serca...uszkodzenie mózgu..... i sen....
Po skutecznej reanimacji przewieziono mame do szpitala miejskiego, ale niestety nie ma tu tomografa - musiała być zrobiona tomografia bo mama upadając w łazience na kompakt uderzyła się w głowę i rozcieła łuk brwiowy.Było podejrzenie krwiaka.
Nocą po około 2 godzin od zdarzenia wysłano ją karetką do szpitala w Gliwicach na neurologię i po stwierdzeniu, że krwiaków brak + wysłąno na najbliższy oddział int.opieki medycznej w Siemianowicach Sląskich.
Tam mama leżała prawie 3 tygodnie - nistety tylko sporadycznie otwierała oczy....nie ruszała rękami, nogami. Tylko odruch przełykania.
Opieka bardzo dobra , delikatny i wrażliwy ordynator.
W ubiegłą środę odesłano mamę do Gliwic, do szpitala, w którym miała robiony w fatalną noc tomograf.
Tego samego dnia pojechaliśmy z bratem zobaczyć się z mama i dopytać o szczegóły.
Mamę położono na salę R. Schludnie - stały nadzór pielęgniarski.
Dopytała co przywieź dodatkowo - jakie środki pielęgnacyjne.
Następnego dnia zabraliśmy ze sobatate - ma 75 lat i to on podjął reanimację zanim przyjechało pogotowie.
W czwartek wchodzimy na salę R a tam mamy nie ma. Znaleźlismy ja w sali męskiej oddzielona parawanem - na wprost drzwi wejściowych z korytarza a dokładnie naprzeciw schodów wejściowych na hol oddziału który jest w trakcie remontu.Pył, kurz, smród tytoniu, zimno dochodzące ze schodów, na które wchodzimy z korytarza prowadzącego do wejścia do szpitala. Panowie z firmy remontowej obsugują wycinarki, pilarki, wiertarki , huk nie do zniesienia - oddział neurologii - pacjenci z migrenami, bólem głowy, urazami....ale to Polska...pielęgniarki nerwowe, ile można pracowac w takich warunkach.... a pacjenci??????!!!!
Jak zobaczyliśmy mamę - tata wpadł w szok... zaczał mamę całować i przepraszać że ją ratował...że teraz musi leżeć jak nie chciany sprzet....mi serce pęka... nawet nie mam gdzie odłzyć pampersów , ręcznika...oliwka i wszystko co zostawiliśmy wczoraj odłożone do opakowania po pampersach i na brudnym krześle przy scianie...i nie wiem komu dać materac przeciwodleżeniowy kupiony wczoraj---bo oczywiście sziptal nie ma.
nikt nie umie mi odpowiedzieć na pytanie dlaczego przeniesono mamę. Nawet siostra oddziałowa - ponoć decyzja lekarza dyźurnego - mlodej Pani Doktor....dziwne, bo na sali R zostało puste łóżko...
Czekamy na rozmowę z Ordynatorem.... w końcu znalazł dla nas czas..... no i dowiedzieliśmy się że mama to stan wegetatywny....że Siemianowice wysłały mamę bo u nich w Szpitalu robiono tomografie... i to zbieg okoliczności że to właśni robił ją Pan ordynatot...wię musiał ją przyjąc....że musimy szukać dla niej środka...
Zadałam tylko pytanie dlaczego nikt z nami nie rozmawia... dlaczego na miłość Boską brak u nich wrażliwości..... dlaczego mama na tamtej sali....ii w odpowiedzi frazesy....i że o to musimy spytać zarząd szpitala....acha...i że szpital jest do leczenia a nie dla pacjentów w takim stanie jak mama....już miałam na ustach ... że dla mamy ten szpital jest do ......nie-leczenia a do "pomocy" w umieraniu.... ale nie powiedziałam tego... bo po co...
Po pomocy przyjaciół mamy juz prawie miejsce dla mamy w bardzo dobrym hospicjum...ale... kolejny problemmm.... mama karmiona jest przez sondę... musi być zrobiona gastrostomia żołądkowa.... bo przy sądzie robia sie odleżyny i z hospicjum musieliby ja transportować do szpitala na chirurgię...i z powrotem do hospicjum.
więc znów prośba do Pana ordynatora, zeby jak najszybciej zrobiono gastrostomie... ze hospicjum czeka....Koszmar.....DLACZEGO LEKARZE Z NAMI NIE ROZMAWIAJĄ...DLACZEGO DOWIADUJEMY SIĘ O FAKTACH ZAWSZE O KILKA DNI ZA PÓŹNO....DOPIERO KIEDY WPRASZAMY SIE NA ROZMOWE...TOTALNA SPYCHOLOGIA...
mam nadzieje, że mama ni słyszy tego wszystkiego co w jej obecności mówia....kocham ją bardzo i choć od wielu lat jest bardzo schorowana nigdy nie była dla nikogo ciężarem... w kazdy szpitalu i klinice choć nie maiła sił wszystko potrafiła zrobic wokół siebie sama...pielegnairki bardzo ją lubiały... bo niewiele musiały robić... nigdy się nie skarzyła...a teraz....trzeba był zrobić rewoltę żeby opieka była dobra...
czekamy na decyzję kiedy operacja...jutro będ ę dzwonic czy już coś ustalili...pewnie maja mnie doścale skoro chcą sie pozbyć niechcianego pacjenta...to powinni działac szybko...... tylko że przecież pojutrze święta.....a lekarze też chcą świętować.... czy mama zdąży do hospicjum - tam gdzie dobrzy ludzie będą nam pomagać...
najgorsze jest to, że nie możemy mamusi wziąść do domu - nie damy rady --- ma za duże obciążenia - ostra niewydolnosć krązenia...w styczni miała zaplanowane dializy..zaczynają się robić odleżyny... oddzialowa powiedziała że zrobimy mamie więcej krzywdy.... że w domu nie ma szans...

Boże...!!! jakże nam ciężko..... tak bardzo Ją kochamy .... to nasz Anioł...
Pozdrawiam Was Kochani.... dobrze że jesteście....

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: