Czytam forum od prawie 2 tygodni.Wtedy mój tata miał zatrzymanie akcji serca i obecnie jest w śpiączce poreanimacyjnej.Leży na OIOM w Łodzi.Poza ziewaniem, ruchami palców u nóg podczas "smyrania", odruch obronny przy wyjmowaniu sondy nie daje innch znaków.Jest pod respiratorem.Ma 75 lat.Przed tym zdarzeniem był zdrowy fizycznie i umysłowo.Poza badaniami kontrolnymi nie korzystał z opieki lekarskiej.Lekarze jak już na forum wspominano nie są rozmowni.Jest jednak jeden wyjątek na tym OIOM, który jest b."rozmowny".Dał wykład studentom nad łóżkiem taty jak ludzi w takim wieku to się nie leczy bo to szkoda już pieniędzy.Mama jest w bardzo złym stanie po rozmowie z nim ( zabroniłam jej z nim rozmawiać).Stwierdził,że jak się nie obudził po 3 no może po 7 dniach to już nie ma szans.Szanse na obudzenie to mają ludzie po wypadkach a nie po zatrzymaniu akcji serca.Stwierdził,że dodatkowych badań już nie będą robić bo i po co(szkoda pieniędzy)To smutne,że kiedy wreszcie człowiek potrzebuje pomocy to mówią ,że jest już za stary i szkoda pieniedzy na niego.
Czy ktoś , kto był u prof.Talara może to potwierdzić,że ludzie w śpiączce poreanimacyjnej nie mają już szans na wybudzenie.A może, ktoś zna taki przypadek chociaż częściowego wybudzenia.
EWA.