No niestety wiem, że bycie i mówienie do chorego dużo daje.
Przez 6 tygodni byłem u niego po pracy codziennie. Rozglądał się, przełykał, po odsysaniu zaczął ziewać, ruszać szczęką. Nawet zaczął przygryzać rurkę gdy pielęgniarki chciały mu z ust odsysać.
Na prośby aby starał siecoś powiedzieć to nawet język podnosił do góry. A gdy zwilżałem woda mu usta to przechylał głowę na boki...
Jestem dobrej mysli i wiem, że nie wszystko stracone.
Ale zostaliśmy postawieni przed ścianą - szpital chciał go sie pozbyć, jedyne wolne miejsce w Prabutach. W naszym mieście w szpitalu jest ZOL, taki prywatny, bez rehabilitacji, ale tam też trzeba czekać ...

Rozmawiałem nawet z prof. Talarem - powiedział, aby wziąść do domu i potem do niego przyjechać iwszystko wytłumaczy jak się opiekować, jak stymulować itd.
Ale opcja w domu przynajmniej na razie nie wchodzi w grę - tylko jest mama, która sama nie da rady - odsysania, obracanie na boki itd.
I tak jest już bardzo znerwicowana przez to wszystko.....