Mój tata nigdy nie chodził do lekarza. Dodam, że czesto spożywał alkohol, a już ostatnio to w nadmiarze. W największym skrócie pogotowie zabrało tate do szpitala(za naszą namową) Okazało się, że tata ma żółtaczkę, żylaki w przełyku, cukru miał 600 gdy został zabrany do szpitala i ma marskość wątroby. Został szybko wprowadzony w śpiaczke farmakologiczną, bo jak stwierdzili tego dnia by zmarł. na poczatku stan troszkę się poprawiał, ale teraz znow gorzej, wysiadły obie nerki, ale są dializowane. Lekarz uznał, że sprobuje odstawić leki nasenne, bo moze cos sie poprawi, bo to duze obcizenie dla watroby, ale nadal sie nie obudził..