Cześć, postanowiłam dzisiaj napisać bo wiem jak bardzo potrzeba na tym forum podobnych historii i jak bardzo pomagają takie pozytywne relacje. Mój brat miał niespełna 4,5 miesiąca temu bardzo ciężki wypadek. Lekarze nie dawali mu żadnych szans (od znajomego lekarza wiemy, że był już na liście dawców), był prawie miesiąc w śpiączce, a potem był wprawdzie przytomny, ale bez logicznego kontaktu, zdarzało mu się czasami spełniać proste polecenia, ale różnie to bywało. Jeszcze 10 dni temu lekarze i rehabilitanci robili specjalne konsylium bo jego stan się pogorszył. Brat wg lekarzy miał nigdy nie mówić, a on wczoraj nagle po prostu zaczął mówić, ot tak jakby ktoś go włączył z powrotem. Wszystkich rozpoznaje, odpowiada logicznie na pytania, pamięta wypadek. Bardzo mu się chciało pić, więc od razu zażyczył sobie swojego ulubionego piwa :P To jest nasz wielki wymodlony cud i dla mnie dowód, że wiara w Boga naprawdę dokonuje rzeczy niemożliwych. Wiem, że to nie jest jeszcze koniec tej dramatycznej historii, ale happy end wydaje się być coraz bardziej realny, choć droga do pełnego zdrowia jest jeszcze bardzo długa. Nie poddawajcie się w walce o swoich najbliższych! Pozdrawiam Monika