igulinka 2013-10-13 05:48:32 Witaj Gosiu. Twoje rady tutaj są bardzo cenne-zawsze pisałaś prosto i na temat.To forum Ciebie potrzebuje! Co do Karoliny to jestem w szoku:( Parę miesięcy temu Gosiu napisałaś w wątku"po śpiączce",że Zuzia choruje.I Karolina nadal walczy.Ale nie przypuszczałam,że to się tak skończy Bardzo współczuje Karolinie Życie faktycznie jest okrutne Ja sama też mam problemy zdrowotne-i najbardziej martwię się-co by było z Igunią i Tomaszkiem,gdyby mi się coś stało???Nawet nie chcę o tym myśleć... Belfera ja pomimo zdania lekarzy-też mam nadzieję na powrót Tomaszka do nas!!!Bez tej nadziei to by człowiek się zupełnie psychicznie wykończył...U nas to już 20mies. Pozdrawiam Was dziewczyny bardzo serdecznie,trzymajcie się cieplutko!
Witam wszystkich walczacych i dziękuje za dobre słowo o moich radach.Jezeli tylko mogę pomóc moim paplaniem ,to chetnie to zrobie pytajcie więc dalej .Piszesz Igulinko ,że moje rady są rzeczowe ,to dlatego ,że z zycia wzięte .Przeszłam już przez to co opisujecie ,ja już walczę 5 rok. Nadzieję trzeba mieć zawsze i walczyc.Ja mimo,ze wiem ,że lepiej nie będzie ,to nadal walcze. Tak masz rację ,mój mąż jest kontaktowy tzn. czasami rozumie co sie do niego mówi ,a czasami nie .Wszystko co umie to ma wyuczone ,przecież lewą ręka /zdrową / mozna wiele rzeczy zrobic ,ale niestety On uwaz ,ze lewa ręka jest do jedzenia ,a prawa do ćwiczeń.Teraz jeszcze przez to serce bardzo się meczy ,a i przy tuptaniu do łazienki ,tez musi mieć pomoc,czasami trzeba chora noge podnosić , z łóżka lub fotela pomóc sie podnieść ,umyć ,ubrac itp.Robię to wszystko sama ,oczywiście z jego pomoca ,bo ja 50 kg ,a On 105 ,więc nie dała bym rady .Ale muszę mu czasami pokazać ,że teraz ta noga do góry ,a czasami sam pamięta. A ja tez jestem osoba schorowana /wiek robi swoje/ i cały układ kostny mam zrujnowany od lat ,a teraz jeszcze dodatkowy cięzar ,ale cóz przezylismy razem 40 lat i do końca będziemy razem. Ale dziewczyny nie poddawajcie się wasi chorzy sa młodsi i organizmy lepiej daja rade ,tylko cierpliwości trzeba. Ja z psychiką ,tak jak by ciut lepiej , z wieloma rzeczami sie pogodziłam ,ale z wieloma ,mimo ,że wiem ,że tak powinnam robic aby nie zwariowac ,to jednak nie potrafię się przełamać. Tą niewielka poprawę zawdzięczam znajomej ,która jest psychiatra i to Ona mi tłumaczy ,krzyczy itp ,dawkuje leki i jakos funkcjonuje . Ale ostatnio fizycznie jestem coraz bardziej wykończona. No ale nie bierzcie sobie do serca moich problemów ,gdyż kazdy organizm jest inny i inaczej reaguje . Nie traćcie więc wiary i walczcie dalej z najważniejszą rzecza dla waszych chorych która jest Wasza miłość. Zagladam na forum i z radoscia czytam wasze wpisy ,jak sobie wspaniale radzicie. No i znowu sie rozgadałam ,ale ja już tak mam hiiiiiii. Pozdrawiam cieplutko i głowa do góry i działajcie.