Co do braku mówienia Karolino, Gosiu próbowałyście mówić znane przysłowia lub powiedzenia np. Siała baba mak, nie wiedziała.... i żeby chory próbował dokończyć. Albo Ojcze nasz. albo znane kolędy, Są przypadki osób, które nie umiały mówić, ale lepiej śpiewały, bo ten ośrodek był mniej uszkodzony a z czasem mowa wracała. Szczoteczka elektryczna, którą mozna masować język policzki od środka. Może uda się nakłonić chorych do ćwiczeń z językiem - dac lusterko i pokazywać - wytknij język, próbuj nim kręcić, pokazywać wypchnięcie języka w jeden policzek, potem drugi. Można też robić masaże- ucisk kącików ust i nad całumi ustami uciskać punktowo. To trzeba robić ko kilka minut ale często. Gosiu dla Tadeusza może przydałby się program AFA System, on na wykupienie miesięczne nie jest drogi - ja na nim bardzo dużo pracowałam z mężem jak byliśmy w Instytucie Psychiatrii ii Neurologii w Warszawie na ponad 3 miesięcznej
rehabilitacji. Tam były też inne fajne programy np Reha com, ale ich cena przywraca o zawrót głowy . Jak tam przyjechalismy na początku to okrelili stan jako bardzo ciężki i że będzie dobrze jak będzie można go docelowo zostawić na trochę w domu samego. Fakt, że my tam pracowaliśmy bardzo ciężko, ale jestem im wdzięczna, że pozwalali nam korzystać z komputerów nawet i 4 -5 godzin dziennie. Z racji opłacania przez NFZ nalezało się dwa razy po 40 minut -przy czym jeden neuropsycholog był na kilku chorych. Myślę, że to, ze byłam w ciązy nam pomogło i pozwalali nam tyle ćwiczyć. Widziałam jak słuchali naszych ćwiczeń i widziałam jak podziwiali mojego męża za co, że ćwiczył - buntował się, nie chciał, ale ćwiczył. Widziałam, że nam kibicują i widziałam jak mile są zaskoczeni postępami.
Braliśmy też kartki do rozwiązywania zadań i ćwiczyliśmy w przerwie - mowa i zdania zaczęły wracać, ale to był długi i mozolny proces. Testy końcowe versus wejścia po tych trzech miesiącach wypadły dużo lepiej. A zaburzenia były straszne. Jak wracaliśmy do domu, w każdym budynku widział swój dom i mówił tu mieszkałem (nigdy nie mieszkał na wsi w domu) - wszystko mu się mieszało. Żadnej orientacji miejsca, ani czasu. Tak jak u Marii tu też był płacz, jak mnie nie było. Przez całe trzy miesiące jak byłam z nim od 6:30 -do 24 (chyba, że mnie wcześniej wywalili), to zawsze rano płakał, że go nikt nie odwiedza i jest sam, że jak mogłam - nie pamiętał, że z nim jestem tyle godzin. Zaczęłam pisać kartki, że wrócę rano, że byłam cały dzień i że jest tu po to by zdrowieć i, że dobrze mu idzie. i To był dobry pomysł. Jak wraca wstecz do tych czasów a minęło rok i 10 miesięcy, to nie wiem już jak my z tym wszystkim daliśmy radę. Mój mąż nie wiedział, że rodzi mu się dziecko, nie wiedział bardzo długo, że jestem jego żoną. W tym czasie był u bliskiego przyjaciela - dzięki Bogu, że go przygarnął bo nie wiem co bym zrobiła - rodzina nam nie pomogła. Pamiętam jak wylądowałam prze terminem do szpitala (wymiotowałąm i miałam wysokie ciśnienie) i jak w amoku prosiłam, że muszę do domu, a lekarz mi na to no jasne, pani idzie i przekłada termin porodu na za rok :). Sama się do szpitala zawiozłam i sama przywiozłam, a przyjaciel przyprowadził mojego męża na wypis i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Pozdrawiam wszystkich Ania.
PS. Przy okazji załatwiania innej sprawy byłam kilka dni temu w Hospicjum Światło - jest tam ślicznie w tym nowym budynku i personel też super. tak że Karolinko Michał trafi w dobre ręce