Aniu pani dyrektor szpitala powiedziała że pomaga nam jak morze a nie robi nic dosłownie bo już na samym początku dali go na stracenie i chcieli oddać do hospicjum tylko my się nie zgodziliśmy i powiedzieliśmy żeby go doprowadzili do takiego stanu aby się nadawał do domu, potem wypisując do domu wypisali antybiotyk do lecznictwa zamkniętego który dostałam tylko dzięki koleżance bo ma aptekę za który niestety musiałam zapłacić 2000 zł ale lekarze stwierdzili że na niego szkoda już pieniędzy , potem wzięli go do szpitala bo żelazo miał za mało mieli podać krew nie zrobili nic tydzień potrzymali wypisali z opuchniętą noga i stwierdzili że my go przeczwiczyliśmy po miesiącu opuchlizna nie schodziła zrobiliśmy zdjęcie okazało się że ma połamany staw biodrowy i w tej chwili tylko wszczepienie endoprotezy a lekarze z innego szpitala powiedzieli nam że nie ma innej możliwości tylko musiał im w szpitalu spaść z łóżka i taka jest pomoc ze strony szpitala więc co mam robić zostawić to tak Edyta