52 lata. Stukanie w lewym uchu z prędkością karabinu maszynowego. Tylko i wyłącznie po spożyciu spirytusu "niewiadomego pochodzenia" o czystości Czda...oczywiście w formie drinka w proporcjach minimum fifty/fifty. I tak co wieczór od kilku dni kiedy następuje aplikacja w/w trunku. Po jakimś czasie mija. Czyli konkretnie jak się wyśpię i do następnej wieczornej"aplikacji" jest spokój. Nie marnowałem pieniędzy podatników na moje wykształcenie medyczne i nie będę marnował na płacenie obecnie wykształconym abnegatom medycznym. Do rana mi przejdzie i czuję że to ma jakiś związek z ciśnieniem. Ale to nie powód żeby sobie rozwalić wątrobę, nerki,trzustkę i żołądek pigułkami na obniżenie ciśnienia które zapewne zaordynuje 9 na 10 lekarzy których bym z tym problemem odwiedził. Już nawet pomijam koszty rezonansów i innych współczesnych tańców przy ognisku które finalnie do niczego nie prowadzą. Oczywiście poza zmianą proporcji portfela w relacji pacjent-lekarz.