Wszystkim pacjentom radzę - ukrywajcie chorobę. Nie wspominajcie o niej słowem, nie mówcie o przyjmowanych lekach.
To wbrew prawu? Grozi za to 3 lata więzienia ... blow me. Wbrew prawu człowieka jest takie poniżanie i dyskryminowanie ludzi z
epilepsją jak teraz - w kwestii prawa jazdy - wbrew prawu jest odmawianie prawa do normalnego życia człowiekowi, który może je mieć, a tym bardziej - odbieranie szansy na normalne życie komuś kto już od 20 lat takie życie ma.
Przykład: Epilepsja od 9 r.ż (teraz mam lat 30). Podczas 21 lat leczenia - ani jednego ataku na lekach. Każda z trzech prób całkowitego odstawienia leczenia zakończona nawrotem choroby i powrotem do leków. Ostatni raz odstawione leki 5,5 roku temu (po sześciu latach bez żadnego objawu choroby, z prawidłowym EEG) a 4,5 roku nastąpił nawrót. Wróciłam od razu do leków - od tamtego czasu brak jakiegokolwiek symptomu choroby. Zrobiłam 2 m-ce temu EEG - w normie.
Mam EPI i Żyję sobie normalnie: skończyłam trzy kierunki studiów i jestem na czwartych - dojeżdżam 350 km samochodem, pracuję i dojeżdżam codziennie 15km samochodem. Trenuję tenisa ziemnego 3X w tygodniu i na treningi dojeżdżam samochodem. Kiedyś trenowałam inny sport, zdobywałam medale mistrzostw Polski i Europy grając regularnie w turniejach, na które dojeżdżałam samochodem - nawet 800 km. Mam na karku ponad 100tys km przejechanych bezwypadkowo, a wyjeżdżając na drogę - moim priorytetem jest bezpieczeństwo wszystkich - nawet tych baranów, którzy za kółkiem leczą swoje kompleksy i udowadniają że mogą wszystko - wymuszają pierwszeństwo, zajeżdżają drogę i nagle hamują itd - jeżdżę na tyle mądrze że dbam o bezpieczeństwo swoje i ich, bo mogę, bo umiem.
Mam terminowe prawo jazdy (5lat) i teraz je odnawiam i czuję się jakbym waliła głową w mur. Wszyscy lekarze, których spotykam z konieczności, próbują mi udowodnić że jestem nienormalna, niepełnosprawna , stanowię mega zagrożenie dla otoczenia i że trzeba mnie wykluczyć ze społeczeństwa - nie dać prawa jazdy albo dać na ... uwaga PÓŁ ROKU (!!!). Jakby mogli, zamknęli by mnie w zakładzie dla psychicznie chorych a najlepiej - spalili na stosie, jak za ulubionych dla naszego społeczeństwa, średniowiecznych czasów.
Fakty są takie:
- podczas 20 lat leczenia, żadnego nieprowokowanego ataku (3 ataki prowokowane zaprzestaniem leczenia)
- aktualne EEG - prawidłowe
- badanie glukozy na czczo - w normie.
- badanie wzroku - bardzo dobre, nigdy nie musiałam nosić okularów, nie miałam wady wzroku.
- nie mam żadnych innych chorób czy choćby nadwagi.
Lekarze: apel do wszystkich, dla mnie i wielu innych - takich samych osób, brak samochodu to wyrok śmierci. Jestem osobą aktywną i każdy dzień mam od A do Z zaplanowany. Jest to możliwe - bo mam samochód i dojazd do pracy czy na treningi zajmuje 20-40 minut a nie 1,5 - 2 godziny, jak by to było w przypadku komunikacji miejskiej. Kocham jeździć i doskonalę się w tej sztuce. Odebranie tego to, powtarzam, wyrok śmierci. A wmawiając takim osobom jak ja, że są zagrożeniem (!) okazujecie jedynie fobie społeczną i irracjonalny strach przed złamaniem prawa, którego nie złamiecie przyznając mi prawo jazdy na 15 lat - zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z kwietnia 2011 roku.
Wiadomo że żaden lekarz w przypadku EPI nie patrzy na wyniki badań, historię choroby, nie zawraca sobie głowy oceną ryzyka kolejnego ataku, jeżeli wszystko wskazuje że jest ono zerowe. Przecież ... no ....
PADACZKA .
To żałosne.
Ludzie z EPI, nie próbujcie być uczciwi, tak jak ja próbowałam, bo wam też spróbują zniszczyć życie.
Ratujcie się, ukrywajcie padaczkę.