Witam. Jestem pracownikiem jednej ze szkół nauki jazdy w dużym mieście. Wczoraj na pierwszych wykładach z teorii, jeden z kursantów miał atak padaczki. Przebieg dość klasyczny, nie muszę chyba opisywać, całość trwała około 5 minut. Zostało wezwane pogotowie, kursant odzyskał przytomność, ale niczego nie pamiętał, nie kojarzył gdzie jest i dlaczego, nie wiedział jak się znalazł w tym miejscu.
W chwili obecnej nie wiemy co robić, ponieważ kursant wypiera się jakiejkolwiek choroby, twierdzi że za dużo wypił dzień wcześniej i bierze leki na nadciśnienie, nie chce zgodzić się na dodatkowe badania. Podjęliśmy decyzję o usunięciu go z kursu, ponieważ objawy nie pozostawiają wątpliwości, lekarze z karetki to potwierdzili. Istnieje natomiast obawa, że ta osoba pójdzie do innego ośrodka nauki jazdy i uda się mu ukończyć kurs, bo akurat nie zdarzy się napad. Co można zrobić aby tego uniknąć? ów kursant nie chce przyjąć do wiadomości że miał atak padaczkowy, uważa że nic się nie wydarzyło, że przesadzamy. Co można zrobić aby taka osoba nie stała się kierowcą gdzie indziej? przecież atak nastąpił (pechowo) w szkole jazdy, co oznacza że ta osoba albo wcale się nie leczy, albo uważa że skoro nic nie pamięta to znaczy że nic się nie stało. Przeraża mnie myśl że tak nieodpowiedzialna i niefrasobliwa osoba, może jeździć po ulicach. Gdzie można to zgłosić?